środa, 4 sierpnia 2010

Polsko jesteś jedna

Ach jak łatwo można by zażegnać emocje jakie narosły wokół krzyża przed pałacem prezydenckim.
W czyim interesie jest eskalacja konfliktu? zadają sobie pytanie miliony Polaków .
Wystarczyłoby w miejscu gdzie po 10 kwietnia zbierała się Polska ustawić natychmiast
tę oto strzaskaną szklaną biało czerwoną szachownicę nawet bez żadnych napisów. Podświetlić ją taflą ledów od od dołu i to by wystarczyło. Stoi gotowa od lat u producenta.(patrz niżej)

Ten symbol Polski by wystarczył by upamiętnić nie tyle ofiary katastrofy (im należy postawić pomnik), ale upamiętnić nas NARÓD i to by wystarczyło. Nam, NARODOWI należy się szacunek ze strony WŁADZY . I o nic innego w tym sporze nie chodzi. Chodzi o pryncypia,. O RZECZPOSPOLITĄ. Chodzi o podejście władzy, obojętnie jaka by ona była do społeczeństwa. I to nie tylko władzy świeckiej, państwowej i samorządowej ale i władzy duchownej od kardynałów i arcybiskupów począwszy na proboszczach skończywszy, władzy związkowej na szczeblu państwowym i zakładowym, władzy mediów, a nawet władzy rodzicielskiej.

Na dzisiaj tyle by wystarczyło, to jest "od ręki" gotowe. Jeszcze lepiej gdyby od razu postawić na płycie dwustronną postać Jana Pawła II zatopioną w kuloodpornym szkle. Też jest gotowy. Już raz przed laty proponowałem władzom miasta Warszawy ustawienie tego zestawu na Placu Marszałka Piłsudskiego. Arcybiskup Kazimierz Nycz odpisał mi, że nie widzi godnego wolnego miejsca w Warszawie na biało czerwoną szachownicę z Janem Pawłem II. A może by tak już dzisiaj przed Pałacem Prezydenckim? Harcerze się zgodzą. NARÓD też. Nawet tablica pamiątkowa nie będzie potrzebna. Kto nie będzie wiedział, ten się dopyta, co to za symbol. Krzyża można się wyprzeć, ale godła? Tak mało wiemy po trzech miesiącach o katastrofie, że wystarczy na razie podziurawiona biało czerwona lotnicza szachownica.

Poniżej dokładnie skopiowany w całości mój post sprzed roku z 10 października 2009 pt. Wakacje 11/2009 - Odwiedziny u Papieża.










Pierwsze kroki w Fasaden Glass skierowaliśmy na halę wyrobów gotowych. Tam na wózku - stojaku stał, a konkretnie leżał na jednym boku nasz Papież. Ręce uniesione w górę i twarz uśmiechnięta jak przed 31 laty. Zatopiony w kuloodpornym szkle między dwoma szybami o wymiarach 3207 x 1000 mm waży bagatela 160,7 kg. W fabryce obchodzą się z nim dobrze. Leży sobie gotowy do montażu od roku pod ścianą hali przykryty szklaną "kołderką" to jest kilkoma innymi szybami które na nasze odwiedziny zdjęto z wózka. To jedyna rzecz którą udało się wykonać do końca.

Gdy kończymy wizytę tak mi się wydaje, że próbował się pożegnać z Ewą podając jej swoją wyciągniętą dłoń. Oj, kiedy się nam uda wyciągnąć na światło dzienne Ojca Świętego powiedziała Ewa przechodząc do podstawy umieszczonej na stojakach na której ma być ustawiony Nasz Ojciec Święty.

A cóż to za szachownica? To trójwarstwowa płyta szklana o wymiarach 2400 x 2400 mm. Ma grubość 30,4 mm . Trzy warstwy szkła pancernego z wtopioną weń dwukolorową folią. Jakaż ona wielka ? Gdzie my ją ustawimy w naszym ogrodzie, jak nie znajdziemy dla Ojca Świętego godnego miejsca zastanawiałam się rozmawiając z panią Kasią?
Jurek tymczasem wlazł pod biało-czerwony blat by zrobić kilka zdjęć od dołu. Obok to środek szachownicy, a te dwa czarne pręty to rusztowanie na którym leży szachownica. Coś ten biały kolor nie jest biały, a czerwony też taki zszarzały. To wynik spękania. Jak powiększycie to zdjęcie u dołu to zauważycie centrum od którego "poszły" spękania. Co było przyczyną spękania? Nie powiedziano nam. W szachownicy wywiercone jest 90 otworów o średnicy 2 cm. Będą w nich zamontowane 84 szt odlewów ludzkich rąk trzymających w dłoniach krzyże. Pozostałe 6 otworów to otwory montażowe, służące do zamocowania na szachownicy wizerunku Papieża. Dlaczego 84? Bo 84 lata miał JPII, jak przed pięciu laty odszedł do domu Ojca. Na zdjęciach poniżej: centrum spękań i jeden z otworów z siatką spękań w powiększeniu do naturalnych rozmiarów.









Tutaj Ewa przygląda się dwom taflom szkła z przewierconymi otworami przygotowanymi pod drugą szachownicę. A obok stoi z personelem oglądając przygotowaną do malowania biało - czerwoną farbą trzecią taflę szkła.









Obsługujące nas obie widoczne poniżej Panie nie potrafiły nam udzielić najistotniejszej informacji. Kiedy Papież stanie w Baranowie? Na to pytanie mógł tylko odpowiedzieć Prezes Firmy, który obiecał nam zakończenie prac w ciągu jednego tygodnia. Czy wystarczy uścisk dłoni i pamiątkowe zdjęcie, by słowa Prezesa stały się rzeczywistością? Zobaczymy.









Zadowoleni z przyrzeczenia Pana Prezesa, nie mając jednak nic na piśmie, opuszczamy firmę FGT. W Ozorkowie spożywamy bardzo smaczny obiad firmowy a' 11,50 zł w restauracji Tamanda (po gruzińsku wodzirej).










W drodze do Warszawy dotychczasowy kierowca poprosiła o szklankę dobrej kawy na jednej ze stacji benzynowych. W ładnym lokalu, na podwyższeniu wśród zieleni był jeden stolik i do tego wolny. Tam zaniosłem dwie szklaneczki kawy i czekałem na Ewę, która wyszła do toalety. Stolik stał na podwyższeniu, a Ewa idąc do niego podniosła jedną z nóg zbyt nisko, aby wejść na to podwyższenie i runęła jak długa na posadzkę nabijając sobie guza na goleni. To coś więcej niż zmęczenie - myślę sobie. To pierwszy upadek od początku wakacji. Staram się ją pilnować służąc jej za kulę (laskę). Tym razem siedząc przy stoliku nie wstałem i nie podałem jej ręki. Muszę bardziej na Nią uważać.










Na wieczorną Eucharystię, połączoną z różańcem i błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem poszedłem do Świętego Krzyża już sam, zostawiwszy umęczoną podróżą Ewę w hotelowym pokoju.

Wracając do hotelu nie mogłem nie stanąć po roku pod krzyżem na placu Marszałka Piłsudskiego. Rok temu stał tam tylko 1. m wysokości brzozowy skromny krzyż. Dzisiaj stoi granitowy 9. m wysokości równie prosty krzyż. Pod nim drugi ułożony ze zniczy i wiązanka kwiatów leżąca na placu. Co sądzą o nim warszawiacy, a co sądzą przyjezdni zwiedzający Warszawę? Czy moje zdanie może być obiektywne? Jestem ze sprawą tego krzyża tak bardzo emocjonalnie związany, że pewno nie. Mój świetlisty biało czerwony krzyż pojednań z Janem Pawłem II ze wzniesionymi jak Mojżesz rękoma wznoszącymi nad sobą 12. m wysokości potężny krzyż ze szkła byłby takim Mc Donaldem znanym na całym świecie. Byłby wizytówką, ikoną POLSKI. Tak się nie stało.
Decydentom podrzucono żabę. Dlaczego żabę? Dręczony rozważaniami i kłębiącymi się w głowie myślami o papieskim krzyżu pojednań klęknąłem w pokorze na granitowej posadzce mając przed sobą ledwo widoczne wypisane w nawierzchni pamiętne słowa: Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi.Tak, jak to czynię od lat, tak i dzisiejszego dnia odmawiałem w stałych intencjach koronkę do Miłosierdzia Bożego. Ostatnią dziesiątkę odmawiam zwykle w intencji ludzi sprawujących władzę wymieniając: pana Prezydenta, pana Premiera, posłów, senatorów kardynałów i biskupów. Gdy byłem w połowie ostatniej dziesiątki na płycie przy wiązance kwiatów uwagę moją zwrócił jakiś ruch. Nie mogłem się dalej modlić, nie przyjrzawszy się stworzonku, które skacze pod krzyżem. Żabka!!! Tak żabka, upewniam się nie wstając z klęczek. Skacze przed krzyżem w odległości 1 metra ode mnie. Jest na tyle jasno że widzę ją wyraźnie. Chwytam aparat i robię jej zdjęcie. Czy wyszło? Nie. Na granitowej posadzce widać ciemne plamy, ale nie da się powiedzieć, że któraś z nich jest żabą. Czy miałem przewidzenie. Nie. Mogę to przysiąc. Żaba chowa się w zwiędłej wiązance kwiatów, a ja kończę ostatnią dziesiątkę Koronki i wracam do Ewy, do hotelu, której opowiadam całą historię z żabą. Dzielę się nią również z recepcjonistką w hotelu. Pyta mnie, co oznacza dla mnie, ta żaba pod Papieskim Krzyżem. Dla mnie żabą jest to, co podrzucono decydentom i na razie tyle.

Brak komentarzy: