Gdy chrześniaczka Kasia z Sebastianem zaprosili nas na nocleg do siebie, bardzo nas to ucieszyło. Z domu wyjechaliśmy z zamiarem pozostania w tej części Polski jeszcze jeden dzień. Spakowałem pościele do dwóch worków i wrzuciłem do bagażnika. Trudno robić rodzinie kłopot ze spaniem.
Na kolację zabrali nas do siebie Mirka i Mariusz. Mieliśmy okazję poznać ich dom, a w szczególności "skarby" Mariusza.
Na noc wróciliśmy do Kasi i Sebastiana. Odstąpili nam największy pokój w narożnikowym mieszkaniu w bloku. Nigdy nie mieszkałem w wielkomiejskim bloku. Wieczorem brakowało mi miejsca gdzie mógłbym się na łonie natury pomodlić.
Narożnikowy balkon przynależny do pokoju w którym spaliśmy, doskonale nadawał się do tego celu. Brakowało mi tylko krzyża na skwerku przed balkonem, w okolicach latarni zakończonej kulistym kloszem.Na zdjęciach powyżej widok z balkonu w stronę wschodzącego słońca
A to widok z tego samego balkonu w stronę zachodu. Na zdjęciach ten sam fragment "blokowiska" widziany w nocy i o świcie.
Gdy tylko Ewa wstała ze snu a ja posprzątałem "bambetle" pojawiła się maleńka Nikola by dać nam pokaz skakania na tapczanie.
Na obiad trafiliśmy do cioci Celinki. Przez dwie godziny była doskonała okazja by porozmawiać na wszystkie tematy. Jasiu który miał urlop zajęty był montażem pieca centralnego ogrzewania.
A to Heniu którego zastaliśmy przy odnawianiu figury św. Idziego
Kapliczkę świętego ustawił jego ojciec wujek Tadek. To jedyne publiczne miejsce modlitw w niedużej wsi.
Jak to mamy w zwyczaju nie obyło się od zwiedzenia gospodarstwa. Na zdjęciach Ewa z zarodowymi bykami.
Na zdjęciach pusta kapliczka i znajdująca się naprzeciwko znana całemu kuzynostwu łąka, gdzie każde z nas pasało w młodości krowy i owce oraz stado gęsi.
To ciocia Czesia z osełką masła którą nam podarowała na odjezdnym. Zawsze serdeczna i otwarta na krzywdę i ból innych.
A to jej wnuczka Julka, która pójdzie od września do szkoły.
Wracając wstąpiłem jeszcze do pobliskiego Maryjnego sanktuarium
skąd rozciąga się wspaniały widok na okoliczny teren.
Pisząc ten mający być ostatnim post dot. pogrzebu cioci Ani doszedłem do wniosku, że będzie jeszcze epilog a w nim osobiste wspomnienia o zmarłej z czasów naszych pieszych pielgrzymek na Jasną Górę, w trakcie których byliśmy stałymi gośćmi w domu cioci Ani i wujka Edka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz