czwartek, 5 sierpnia 2010

Wesele w Kanie cz.12 pierwsza Msza św.

Pierwszy pełny wtorkowy dzień rekolekcji rozpoczął się strawą dla ciała - wspólnym śniadaniem. To był czas, by nie tylko się najeść, ale i porozmawiać ze współuczestnikami ćwiczeń duchowych. To był czas, by wrócić do wczorajszego dnia przyjazdu i na "gorąco" opowiedzieć co nieco o sobie, przedstawiając się sobie nawzajem przy wspólnym stole biesiadnym.

Po śniadaniu zaproponowano nam wspólną modlitwę - jutrznię w kościele.
Cóż to jest takiego ta jutrznia? To nazwa pierwszej z 7 części oficjalnej codziennej modlitwy Kościoła zwana liturgią godzin odmawiana, a często śpiewana w klasztorach przed wschodem słońca. My co prawda byliśmy w klasztorze, ale na jutrznię zbieraliśmy się dopiero o 9:00 rano. Jutrznia skład się z hymnu, psalmów , czytania biblijnego kantyku Zachariasza i modlitwy o uświęcenie dnia. Dla nas pełniła rolę modlitwy porannej.

Na zdjęciach powyżej Ewa w czasie śpiewania psalmów i osoba czytająca tego dnia czytanie biblijne.

Gdyśmy się po modlitwie zgromadzili na sali Ula rozpoczęła naukę śpiewu. Nic tak ludzi nie łączy jak wspólny śpiew. Doświadczali to nasi przodkowie śpiewając Bogarodzicę , doświadczaliśmy to i my śpiewając choćby hymn państwowy, czy wspólnie śpiewając pieśni religijne w czasie papieskich pielgrzymek. Śpiewanie mamy ułatwione gdyż każda para otrzymała na własność śpiewnik. Nasz gdzieś przepadł, tak, że nie mogę się posiłkować pisząc bloga, wspaniałymi tekstami wielu nieznanych mi piosenek.

Kto miał ochotę mógł się podzielić wrażeniami z wczorajszego dnia, Powiedzieć jakąś "złotą myśl" odnoszącą się do aktualnej sytuacji. Był to taki poranny przegląd "prasy", tego, co każdy z nas zapisał w swojej pamięci. Wszyscy słuchali z uwagą, ja zaś próbowałem notować strzępki wystąpień:(tu zdjęcie 2382 słuchacze z czerwonymi identyfikatorami)

Krzysiek: fajny czas jak nie ma dzieci. Tu już nas "anioły wspierają".

Rafał: Na rondzie w Wołowie pełniłem wczoraj po południu rolę służby drogowej, skierowując samochody z nie miejscowymi rejestracjami w kierunku Krzydliny. Jak zobaczyłem poznańską rejestrację i dzwon na przyczepie odpuściłem sobie. Ten dzwoniący na dziurach eksponat na pewno nie jedzie na rekolekcje. Co za radość gdy go zobaczyłem po przyjeździe w klasztorze.

Ania: Uwielbiam kawę, uwielbiam herbatkę z cytryną. Jestem tu po to by odkryć jakiś smak.

....: Pakujemy się tydzień wcześniej i zastanawiamy się: Co to będą za ludzie z którymi pojedziemy wspólnie do Krzydliny. Spotykamy ich na parkingu. Dzieciaki, a o małżeństwie myślą poważnie. Gdybyśmy my wtedy byli tacy mądrzy jak wy dzisiaj.

....: Nas miało tu nie być. 39 stopni i biegunka. Agnieszka mówi żeśmy się pokłócili o ten wyjazd. 8 godzin jazdy. I pytania : Jak się czujemy, czy w czymś pomóc, 10 osób chciało nam pomóc. Bałam się tej miłości.

Emilia: Jechaliśmy z dziećmi. dziecko bez przerwy wymiotowało. Potwory upał. Przy którymś zatrzymaniu, zauważył nas starszy pan. Poprosił na podwórko. Tam dał dziecku herbatę , bo wymiotuje i się odwodni. Chcieliśmy już wracać. Posadził nas w cieniu. Odsapnęliśmy. Gdy wracaliśmy po pół godzinie do samochodu, pan udzielił nam błogosławieństwa. I to był znak. Resztę drogi odbyliśmy bez niespodzianek.

Ja: ja mówię o dzwonie (już to wcześniej opisałem w "Prologu - albo ja, albo dzwon")

Na koniec wypowiedzi uczestników śpiewamy radosne Alleluja.

Marek przedkłada nam ramowy rozkład dnia.(tu zdjęcie 2380 Marek i plansza) Trudno byśmy czas rekolekcji zmarnowali. Ten czas został nam dany i zadany i warto go wypełnić konkretną treścią. Podstawą jest organizacja czasu.

Patrząc z perspektywy na ten tydzień, trzeba podkreślić wielką determinację organizatorów, by to co zostało zaplanowane, zostało we właściwym czasie zrealizowane.(tu zdjęcie 2381 Marek omawia planszę z planem dnia)
Logistyka na medal. Dziękujemy.

Za stołem siadają Zbyszek i Lucyna.(tu zdjęcie 2383) Skoro mamy wziąć udział w Weselu w Kanie starają się nam przybliżyć problematykę Kany jej historię i czasy współczesne. O czym mówią ? O tym o czym ja niejednokrotnie na tych łamach się rozpisywałem: O małżeństwie, jako drodze do świętości. Mamy się nie zrażać, że dotychczas Kościół beatyfikował tylko jedną parę małżeńską. Widocznie trudniej w małżeństwie dojść do świętości niż w celibacie.Przyjechaliśmy tu, by się dzielić bogactwem doświadczeń małżeńskich, bo czegoś nam brak. Czeka nas ponowne narodzenie i odpowiedzialność za drugą osobę (za dzieci, aż nie wyjdą z domu).

Lucyna zajęła się krótką analizą siedmiu cudów opisanych w Ewangelii św. Jana.(zdjęcie 2384)
Dobrą nowinę o pierwszym cudzie Jezusa, przemienienia wody w wino w Kanie Galilejskiej (J 2. 1-12) połączyła z cudownym Zmartwychwstaniem Jezusa (J 12-19), wskrzeszenie syna dworzanina (J 4. 46-54) z wskrzeszeniem Łazarza (J 11. 1-44), a uzdrowienie chromego nad sadzawką (J 5. 1-9) z uzdrowieniem niewidomego (J 9. 1-12) i pozostał jeszcze jeden opisany przez św. Jana cud rozmnożenia chleba (J 6. 1-15),

Wejdźmy na wesele w Kanie i popatrzmy:Jezus przyszedł na nie, bo chciał pomóc małżeństwu.(zdjęcie 2385 Lucyna referuje połączenie cudu w Kanie ze Zmartwychwstaniem).
Maryja nie miała własnego pomysłu, jak zaradzić sytuacji. "Zróbcie cokolwiek mój Syn wam powie". Zaufajcie Duchowi Świętemu. Najlepsze wino jest na koniec małżeństwa, a nie przed nim, albo na początku. Najważniejszy cud Zmartwychwstanie, Jezus zostawił na koniec. To nasza nadzieja.

Pieśń: Otwórz me oczy

Agata i Jurek proponują teraz spotkania w mniejszych grupkach.(zdjęcie 2386 i 2387 z tablicą wszystkich grup). Podobnie jak w czasie spotkania młodych z Taize. Tematy rozmów ściśle określone i całkowita wolność wypowiedzi. Dzielić się będziemy sprawami osobistymi stąd całkowita dyskrecja. Mówimy oczywiście o sobie, a nie o współmałżonku, nie dopowiadamy, nie przerywamy, nie moralizujemy. Wsłuchujemy się, co inni mają do powiedzenia, dając czas innym, by każdy mógł się swobodnie wypowiedzieć.
Na zdjęciu grupa, w której ja uczestniczyłem. Liczę, że wszyscy rozpoznają się na zdjęciu.

Podsumowanie: W ocenie wyboru drogi życiowej wszyscy czują wyraźną ingerencję Boga, a to daje im poczucie szczęścia i pewności kroczenia właściwą drogą niezależnie od stanu (małżeństwo czy celibat).(zdjęcie 2388 tablica z tematami pierwszego rozważania)

Pierwsza południowa Msza Święta.


Ula z gitarą doskonale prowadzi śpiewane części Mszy św.
Ta Msza św. prowadzona była z intencją "O jedność" . Ks Christoph na wstępie powiedział, że przeszkody do jedności zarówno w małżeństwach jak i między kościołami są w naszych sercach i wyraził prośbę, by droga którą kroczymy do jedności, doprowadziła nas do Pana Boga.

W homilii, którą wygłosił po polsku (przeprosił za niedoskonałości językowe) zwrócił uwagę na dwie sprawy:
1. Jezus przeżywa opór, gdy spotyka się z wrogami , z niedowiarkami. Trzy lata nauczania i trzy lata walki. Ludzie go nie uwielbiali. Uzdrawiał , ale faryzeusze zawsze ostro reagowali na to. Jezus nie był tym zniechęcony.Idzie dalej i robi (pełni) swoją misję. Nie boi się. Ewangelia zaprasza do wytrwałości. Jezus ma zaufanie, że wszystko będzie dobrze.

2.Jezus nie działa sam. Jezus lituje się nad tłumami i prosi uczniów, by Pan żniwa wysłał robotników. Jezus może robić wszystko sam. Nie potrzebuje pomocy, ale mówi błagajcie, módlcie się. Ja potrzebuję waszego partnerstwa żeby działać. Nie robi nic bez zaangażowania. To wezwanie i szansa dla nas.

Znak pokoju odebrany przez Ewę od ks. Christopha. Obok Oto Baranek Boży ...

Komunia św. wiernych

Ks. Andriej (grekokatolik) i błogosławieństwo celebransów na zakończenie Eucharystii

Wierni zgromadzeni na Mszy św.

Ostatnie komunikaty i para młoda duchem

Historia kościoła i parafii w Krzydlinie



Uwaga: zdjęcia z Wesela w Kanie opisane w tekście drobną czcionką mogą zostać udostępnione zainteresowanym uczestnikom rekolekcji po uprzednim skontaktowaniu się z autorem bloga.

Brak komentarzy: