czwartek, 3 czerwca 2010

Boże Ciało

Wczoraj z rana Ktoś Nowy na forum, na którym pisuję napisał: Powiedzcie jak zamienić rozpacz w działanie? odnosząc te słowa do beznadziejnej z ludzkiego punktu widzenia sytuacji chorobowej ojca (nieoperowalny glejak pnia mózgu).

Odpowiedziałem krótko: Po pierwsze uświadom sobie, że Tato nie żyje na tym świecie dla Ciebie, dla mamy. On miał, ma i będzie miał do spełnienia SWOJĄ misję. Swoją, to zn. tylko jemu przypisaną.

Prawdziwie kochać, to zadbać o to, aby Tata, gdy przyjdzie mu opuścić ten świat, a z tym niestety musisz się liczyć, podobnie jak musisz się liczyć z tym, że i Ty go kiedyś opuścisz, odszedł z niego jak święty. Święty, to znaczy pojednany z samym sobą, pojednany z najbliższymi, pojednany z Bogiem.

Mając tę świadomość rozpacz zamienisz w działanie.

Wszystko jeszcze przed Tobą. Z Bogiem!

I nie byłoby w mojej odpowiedzi nic dziwnego, gdyby nie usłyszane na wieczornej Mszy św. słowa z 2 listu do Tymoteusza (2 Tm 1, 12). " Z tej właśnie przyczyny znoszę i to obecne cierpienie, (...) bo wiem, komu uwierzyłem". Jakże one współgrały z moją odpowiedzią pomyślałem sobie. Przepojone zaufaniem do Boga, ufnością Bogu. Zaufać Jezusowi, zaufać Bogu, to znaczy, jak mówi św.Tymoteusz "nie dał nam Bóg ducha bojaźni ale mocy i miłości i trzeźwego myślenia".

A to trzeźwe myślenie polega na tym, że skoro Bóg dopuszcza jakąś krzywdę, jakąś tragedię, to po to aby wyciągnąć jeszcze większe dobro. Gdy spojrzę na swoje życie wstecz doskonale to dostrzegam, ale gdy Bóg zsyła na mnie dzisiaj jakieś doświadczenie (choćby złamana ręka Ewy unieruchomiona w gipsie) na nowo muszę się uczyć wierzyć i ufać. Jezu proszę Cię o łaskę wiary, abym potrafił w Twoje ręce oddać te wszystkie trudne sprawy i te większe i te mniejsze.

I tak sobie rozmyślając skończyła się Msza św. i rozpoczęło wystawienie Najświętszego Sakramentu.
Ks Proboszcz czyta litanię do Serca Jezusowego: Serce Jezusa, gorejące ognisko miłości, źródło wszelkiej pociechy, życie i zmartwychwstanie nasze, nadziejo w Tobie umierających - zmiłuj się nad nami.


Wychodzimy z procesją eucharystyczną z kościoła . Nie widzę panów z wyznaczonych ulic, proszę ich nie zastępować przy baldachimie. Pójdę z odkrytym Jezusem. Niech promieniuje na całe Baranowo stwierdza ks. Proboszcz wznosząc w górę nową ciężką monstrancję z Najświętszym Sakramentem.

Jest nas niewielu. To pierwsza w tym roku procesja w wigilię Bożego Ciała która

jak zwykle kończy się błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem.


A to sprzątanie trasy przemarszu jutrzejszej procesji.
z udziałem samochodowej mechanicznej szczotki

Nie obyło się bez ręcznego wspomożenia. Pod kulami okalającymi plac zebrało się po zimie sporo piasku
Ewa wyrywała zielsko rosnące przy krawężniku dając próbkę swojej sprawności fizycznej, za co dostało się jej ode mnie "po uszach". Intencja super, ale wykonanie nie takie (niebezpieczne przy jej zawrotach stanie na górze krawężnika i schylanie się poniżej poziomu na którym się stoi).


Na wieczornej modlitwie przed Pomnikiem Miłosierdzia zebrało się nas tylko 10 osób. Modlitwę Koronką prowadziła siedząca na krześle przed stojącymi na placu osobami Ewa.



U drzwi Twoich stoję Panie,
Czekam na Twe zmiłowanie,
Który pod postacią chleba,
Bóg prawdziwy schodzisz z Nieba.

Tak brzmią słowa pierwszej zwrotki znanej wszystkim pieśni o Najświętszym Sakramencie.
Będziemy ją dzisiaj śpiewać na ulicach miast i wsi jak Polska długa i szeroka. Nie zawsze tak bywało w powojennej Polsce, że Kościół cieszył się taką wolnością, że jego kapłani mogli swobodnie nieść Najświętszy Sakrament pośród naszych domostw. Niech młodzi wychowani w wolności pamiętają o tym i z radością zamiast jechać na długi wekend "do wód" jak zachęcała przez ostatnie dni laicka prasa uczestniczą w procesji, choćby w miejscu wypoczynku, stawiając to niecodzienne wydarzenie na pierwszym miejscu w swoich wakacyjnych planach.

Brak komentarzy: