Czytając dzisiejszą Ewangelię (Mt6, 1-6.16-18) mam poważny dylemat czy to co piszę, czy reportaże, które zamieszczam nie są anty świadectwem. Niejednokrotnie bowiem zarzucano mi, że to co robię, to robię na pokaz. Co decyduje o tym, że to co czynię robię nie po to, aby się przypodobać innym, również nie po to, by sobie udowodnić jaki to ja jestem pobożny, ofiarny, hojny? Jak udowodnić moje działanie - potrzebą serca?
Stwierdzić to może jedynie Ojciec, który widzi w ukryciu. On zna moje serce, On pragnie bym każdego dnia klękał przed Bożym Miłosierdziem i modlił się na publicznym miejscu.
Czystość moich intencji to również skupienie się na swoich uczynkach i nieporównywanie ich z innymi. Jedynym autorytetem jest dla mnie Jezus, a poza nim wszyscy jesteśmy grzesznikami i błądzimy.Z pewnością to nie ja mam być sędzią, nie ja mam oceniać i rozliczać. Ja mam mieć czyste i pokorne serce, a wsłuchując się w głos Pana mogę dawać moim życiem piękne świadectwo.
Do tego co czynię potrzebuję Jego łaski. On , który widzi w ukryciu zaprasza jedynie mnie do współpracy. "Niech Twoje oblicze jaśnieje nade mną" Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz