środa, 9 czerwca 2010

Pogrzeb Witolda

9 czerwiec 2010, kilka minut przed 9:30, parkujemy samochód z dzwonem Pojednanie przed kościołem Matki Bożej Pocieszenia na poznańskich Podolanach. Za chwilę rozpocznie się Msza św. za duszę śp. Witolda.

Mając chwilę czasu obfotografuję kościelną dzwonnicę. Trzy dzwony zawieszone na prostej stalowej ramie nieco pochylonej. Prosta konstrukcja w otoczeniu zieleni doskonale współgra z prostą bryłą kościoła. Nieliczne osoby wchodzą do kościoła. Wśród nich nasza znajoma pani Jolanta, która zamienia z ks. Proboszczem jeszcze kilka słów.

Pierwsze czytanie i słyszymy słowa: "Żyjemy dla Pana i dla niego umieramy."
Śpiewany psalm: "Zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną".
A w Ewangelii słyszymy: " Kto spożywa Ciało Moje żyć będzie na wieki"

Homilia: Ks. Proboszcz na wstępie zaznacza, że księża towarzyszą wiernym od chrztu aż do śmierci. Mówi o bezsilności wobec ludzkiego cierpienia nawiązując do ostatnich lat i miesięcy choroby zmarłego. Przypomniał nam Jana Pawła II i jego odejście do domu Ojca. Jego śmierć pozwoliła nam poukładać wszystkie sprawy. Odrzucenie Boga, to bezsilność i bezradność wobec śmierci. A Jezus mówi nam nie lękajcie się. Pokarmem niech będzie dla nas Eucharystia. Ona daje więź z Panem Bogiem.
Brakuje w nas miłości i pokoju, a wszystko to czerpiemy od Chrystusa. Tu kaznodzieja podał przykład wypaśnego telefonu komórkowego z którego używamy tylko najprostsze funkcje. Trzeba to umieć rozpakować. Podobnie jest z wiarą. Im więcej wiary, tym więcej cudów dzieje się w naszym życiu. Jeżeli wierzymy, to we wszystkim sobie radzimy. Nie jest to jednak łatwe. Nie moja, ale Twoja niech będzie wola. Zawierzywszy życie Bogu jestem spokojny i wy bądźcie spokojni to słowa Jana Pawła II. Z nami ma być tak samo jak było z JP II. Dziękujemy za jego życie, Podobnie dziękujemy za zmarłego. Niech ta śmierć umocni więź międzyludzką. Bo to w życiu bardzo ważne.

Na zdjęciach ks.Proboszcz w czasie przeistoczenia.
W czasie Mszy św. śpiewaliśmy ;"Kto się w opiekę", a na zakończenie "Serdeczna Matko"

Uczestnicy porannej Eucharystii przed kościołem

Ewa z panem Januszem i panią Jolantą

Po mszy jedziemy z dzwonem na drugi koniec Poznania na cmentarz górczyński, gdzie będzie pochowany w południe pan Witold. Sporo czasu zajęło mi załatwienie formalności wjazdu samochodu z dzwonem na cmentarz. Samochód zostawiamy pod krzyżem, natomiast dzwon z pomocą pana widocznego na zdjęciu podpycham w pobliże przygotowanego miejsca na pochówek. Jak łatwo można zawrzeć znajomość z przypadkową osobą, jeśli nadaje na tej samej fali, myślę sobie, odwiedzając groby dziadków i mamy Ewy.

Przed kaplicą cmentarną zbierają się osoby uczestniczące w pogrzebie

W kaplicy przy trumnie zmarłego zgromadzili się najbliżsi.

Ewa prowadzi koronkę do Bożego Miłosierdzia w intencji zmarłego.

Posłuchajmy co mówi kapłan : Tobie Boże polecamy naszego brata Witolda i prosimy Cię, Ojcze pełen miłosierdzia odpuść mu grzechy, które popełnił z ludzkiej ułomności , aby umarły dla świata żył dla Ciebie. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

Stojąc nad trumną i kropiąc ją trzykrotnie wodą święconą kapłan mówi ł dalej : Wszechmogący Bóg odrodził Cię z wody i Ducha świętego na życie wieczne , niech zatem dopełni dzieła, które rozpoczął na chrzcie świętym.
Na koniec modlitw w kaplicy zaśpiewaliśmy wspólnie z księdzem:
Przybądźcie z nieba na głos naszych modlitw,
mieszkańcy chwały, wszyscy święci Boży;
z obłoków jasnych zejdźcie aniołowie,
z rzeszą zbawionych spieszcie na spotkanie.
Anielski orszak niech twą duszę przyjmie,
uniesie z ziemi ku wyżynom nieba,
a pieśń zbawionych niech ją zaprowadzi,
aż przed oblicze Boga Najwyższego.
Niech cię przygarnie Chrystus uwielbiony,
On wezwał ciebie do królestwa światła
Niech na spotkanie w progach Ojca domu
po ciebie wyjdzie litościwa Matka
Promienny Chryste , Boski Zbawicielu,
jedyne światło , które nie zna zmierzchu
bądź dla tej duszy wiecznym odpocznieniem,
pozwól oglądać chwały swej majestat.
Gdy ja pospiesznie udałem się na miejsce pochówku, obsługa cmentarna zdjęła trumnę z katafalku i postawili na wózku. Ruszył kondukt pogrzebowy.

Przed trumną krzyż i ksiądz, a za trumną rodzina niosąca wieńce i wiązanki kwiatów.
Na miejscu pochówku obsługa cmentarna ustawia trumnę nad wykopanym grobem

A ksiądz zaintonował:
Witaj Królowo, Matko litości
Nasza nadziejo, życia słodkości,
Witaj Maryjo , Matko jedyna,
Matko nas ludzi , Salve Regina.
Nędzne my dzieci Ewy wołamy,
Do Ciebie Matko z płaczem wzdychamy,
Niech nas wspomaga Twoja przyczyna ,
Na tym padole , Salve Regina.
Zwróć Pośredniczko na nas wejrzenie,
Przyjmij łaskawie nasze westchnienie,
Pokaż nam Matko Twojego syna,
W górnej krainie Salve Regina.

Gdy skończyliśmy śpiewanie wsłuchaliśmy się w słowa kapłana:
Prośmy Boga, aby pobłogosławił grób naszego brata.
Miłosierny Boże, Ty dajesz odpoczynek duszom wiernych, prosimy Cię pobłogosław ten grób i uwolnij od wszystkich grzechów duszę zmarłego Witolda, którego ciało tutaj składamy, aby mógł razem ze Świętymi bez końca radować się w Tobie.
Po modlitwie powszechnej, którą odmawiamy za zmarłego Witolda kapłan mówi w naszym imieniu:
Boże ty dajesz ludziom życie i zmartwychwstanie, które my grzeszni z bólem zanosimy, wysłuchaj prośby, za Twego sługę, wyzwól go od więzów śmierci i daj mu udział w radościach raju z Twoimi Świętymi.

Kropiąc trumnę wodą święconą kapłan powiedział:
Niech Bóg da Tobie pić ze źródła wody życia.
A rzucając ziemię na trumnę powiedział:
Prochem jesteś i w proch się obrócisz. Ale Pan cię wskrzesi w dniu ostatecznym. Śpij w pokoju.

Na słowa kapłana: Złóżmy ciało naszego brata w grobie. Ponieważ Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy z umarłych i odnowił nasze śmiertelne ciała na podobieństwo naszego ciała uwielbionego, ufamy, że wskrzesi ciało naszego brata, gdy przyjdzie w chwale.
Obsługa złożyła trumnę do grobu.

W tym czasie kapłan modli się słowami:
Boże Twoje dni trwają bez końca, a Twoje miłosierdzie jest bez granic. Spraw, abyśmy zawsze pamiętali, że nasze życie jest krótkie, a godzina śmierci przed nami zakryta. Niech Duch Święty prowadzi nas przez ten świat w świętości i sprawiedliwości, abyśmy służyli Tobie w społeczności Twojego Kościoła i z mocną wiarą, z pełną pokory nadzieją oraz w doskonałej miłości z wszystkimi ludźmi, doszli szczęśliwie do Twojego Królestwa . Amen.

Na koniec kapłan odczytuje terminy i godziny zamówionych przez córki z rodzinami za Witolda Mszy Świętych.

Wieńce i wiązanki czerwonych kwiatów okryły trumnę.

W tym czasie głos Pojednania wprowadził zebranych w modlitewną zadumę.


W czasie składania nielicznych kondolencji słychać było delikatne gongi Pojednania

Wąską ścieżką wśród grobów pomogła mi wypchnąć dzwon rodzina zmarłego

Pożegnanie z panią Jolantą i jej rodziną.

Ewa przy grobie mamy i czarny słowik na jednym z pobliskich pomników.

Na zakończenie cytuję wpis z 01.11.2009 jaki dokonała Ewa na forum na którym pisuje:

Mówi się, że czas leczy rany. Nie wierzcie! Zalecza, ale nie do końca. Moja mama zmarła dokładnie 60 lat temu, w uroczystość Wszystkich Świętych - 1 listopada 1949 roku. Pewno nikogo z Was nie było jeszcze wtedy na świecie. Miałam wtedy 3 latka i kilka tygodni. Ciekawi Was co może pamiętać sędziwa kobieta z okresu, gdy była tak małym dzieckiem? Czy w ogóle można coś pamiętać z tak wczesnego dzieciństwa?
Wyobraźcie sobie, że pamiętam do dzisiaj pogrzeb mamy, a także reperkusje wynikające z tego zdarzenia. Najpierw chwaliłam się dzieciom, że mi zmarła mama, a wam nie!!! Nie mogłam się chwalić zabawkami, lalkami (pierwszą szmacianą dostałam gdy miałam 7 lat), ale mogłam się chwalić zmarłą mamą. Tym nie mogło się pochwalić żadne dziecko z ulicy. Długo nie mogłam zrozumieć, że dziadkowie, którzy mnie przysposobili i wychowywali do pełnoletności, nie chcą odkopać mamy z grobu. Skoro Ona tam jest, a widziałam ją najpierw w trumnie, a potem zasypywaną trumnę w grobie, to ciągle prosiłam, by mi odkopali mamusię. Wyobrażam sobie, jak ich tym raniłam. Ale ja naprawdę wiedziałam, że moja mamusia zmarła. Pamiętam, gdzie stała maszyna do szycia (za drzwiami w kuchni), na której moja ciocia - Marysia (jest krawcową) szyła dla mojej Mamusi sukienkę do trumny. Pamiętam też, że trumna była biała i taki sam kolor miała sukienka Mamy. Nie mam świadomości ciała mamy, które było w domu przed pogrzebem, natomiast dokładnie pamiętam biały materiał z delikatnymi białymi, nieco ciemniejszymi kropeczkami na całej powierzchni.
I tak przez 60 lat . Z jednej strony , jest mi smutno, że jej nie ma. Że nie mam się komu poradzić , że nie mam się przed kim cieszyć. A z drugiej strony cieszę się, bo dzisiejszy dzień Wszystkich Świętych, to jej wielkie święto. Ona dokładnie przed 60 laty, tego właśnie dnia, urodziła się dla nieba. Nie okrzyknięto jej świętą , ale ja mam prawo, za taką ją uważać. W chwilach trudnych modlę się do niej, jak do Matki Boskiej, która mi zastąpiła moją rodzoną matkę. Nie każdy może mieć dwie matki w niebie - chwalę się dzisiaj przed Wami. Obie, ta rodzona i ta która urodziła Odkupiciela Świata, opiekują się moją osobą. Doświadczam tego we wszystkich krytycznych i szczególnych momentach mojego życia. Obu matkom dziękuję za niebiańską opiekę. Zaś moja rodzona dziękuje mi za moje modlitwy.
Już od 60 lat czekam z utęsknieniem na spotkanie z Nią , na to Świętych Obcowanie i Żywot Wieczny w Światłości Wiekuistej wszechmogącego Boga.

Brak komentarzy: