Komu potrzebne jest pojednanie?
Pod takim tytułem usłyszałem katechezę w Radio Maryja w Dniu Dziecka
Zaciekawił mnie temat jako że idea pojednania jest mi szczególnie bliska.
Spróbuję przybliżyć Wam niektóre myśli prelegenta. Będą one przemieszane z moimi przemyśleniami. Bo trudno napisać jest "z pamięci" coś co usłyszało się w czasie jednej audycji i to sprzed tygodnia (tekst napisany przez autora 8 czerwca )
Cóż to jest pojednanie?
W skrócie to dążenie do zgody, prowadzące do przebaczenia.
A przebaczenie?
Przebaczenie to nie kasowanie pamięci. To nie zaznaczenie pewnego fragmentu tekstu na ekranie i naciśnięcie klawisza "Delete". Tak tylko komputer potrafi, który pyta się czy usunąć daną rzecz z pamięci czy też nie? Przy pojednaniu nie ma "cancel".
Z pojednaniem jest podobnie jak z naszym ciałem. Gdy się zranimy, lub ktoś nas zrani w pierwszej chwili mamy ranę, leje się krew, boli. Ale jak wiecie, czas leczy rany, przestaje boleć, tworzy się strup. Można go zdrapać zanim sam odpadnie i rozdrapywać ranę. Niekiedy tak po wielokroć rozdrapując ranę, zadając sobie samym ból, zapominamy o pierwotnej przyczynie powstania rany. Ważna staje się niezagojona rana, liczy się kolejny ból jaki sobie sami zadajemy. Sami chcemy żeby bolało. Chcemy jątrzącej rany.
Ale są i inne rany. Szczelnie zabandażowane, niekiedy jak mumie zagipsowane, czekają na ich odwinięcie, nie wiadomo jak już długo.
Jest i trzeci gatunek ran. Te się szybko zabliźniły. Przestały boleć. A my patrząc na blizny, bez bólu możemy opowiedzieć o przyczynie ich powstania. Nie żeby się chwalić bliznami , choć nie raz przyjdzie nam się powołać na ból, jakiego kiedyś doświadczyliśmy.
Podobnie jest w sprawach duchowych.
Wybaczenie polega na tym by rany oczyścić i pozwolić im się wygoić, a nie postępować jak dzieci zdrapujące strupy, ciekawe jakie to wywoła wrażenie na otoczeniu.
Takim pierwowzorem pojednania jest dla mnie, stwierdził ks Wojciech Skibicki, Józef Egipski syn Jakuba.
Przypomnę w wielkim skrócie tę historię z 37-45 rozdziału Księgi Rodzaju.
Siedemnastoletni Józef ma kolejny proroczy sen w którym słońce (matka), księżyc (ojciec) i jedenaście gwiazd (tylu starszych braci miał Józef) oddają mu pokłon. Opowiedział go rodzinie.
Ojciec go tylko skarcił, ale bracia zapałali zazdrością.
Gdy bracia na odległym pastwisku paśli trzody, wysłał Jakub (ojciec) Józefa do pozostałych braci. Gdy ci go ujrzeli postanowili go zabić. Ostatecznie skończyło się na wrzuceniu go do suchej głębokiej studni. Dzisiaj byłaby to taka 3-4 metrowa śmierdząca studnia po opróżnionym szambie jaką dzisiaj odkryto na mojej posesji.
I byłby tam umarł z głodu i wycieńczenia. Gdy nadarzyła się okazja wyjęli bracia Józefa ze studni i obdarli go z szat oraz sprzedali go jako niewolnika kupcom. Szaty zmoczyli krwią zwierzęcia i wysłali ojcu. Ten zobaczywszy szaty ukochanego syna opłakiwał go i nikt i nic nie zdołało go pocieszyć.
Józef dostał się najpierw do rąk Potifara urzędnika faraona, potem do więzienia, a że Pan był z nim i sprawiał, że mu się wszystko udawało, gdy wytłumaczył sen jaki miał faraon, ten uczynił go w wieku trzydziestu lat rządcą całego Egiptu. Józef dostał za żonę córkę kapłana z którą miał dwóch synów. W siedmiu latach urodzaju zapobiegliwy Józef zgromadził w spichlerzach nieprzebrane ilości zboża i gdy nastały lata głodu zwracali się do Józefa nie tylko mieszkańcy
Egiptu ale i krajów ościennych. Do sprzedającego zboże Józefa przyszli także jego bracia z wyjątkiem najmłodszego. Józef rozpoznawszy ich oskarżył ich o szpiegostwo. Wypytawszy dla niepoznaki szczegółowo przez tłumacza o ojca i najmłodszego brata wyprawił ich do domu z ziarnem zostawiając jako zakładnika jednego z nich. Mieli powrócić z najmłodszym bratem by udowodnić że nie szpiegują. Gdy przejedli zborze, ojciec wysłał tym razem wszystkich synów do rządcy Egiptu. Ten napełniwszy ich worki zbożem, kazał swoim sługom włożyć do nich sakiewki którymi płacili za zboże, a najmłodszemu Beniaminowi włożono do worka między ziarno srebrny puchar Józefa. Bracia zadowoleni opuścili miasto. Wtedy słudzy Józefa oskarżyli braci o kradzież puchara. Gdy padli na twarz przed Józefem ten tylko najmłodszego Beniamina zatrzymał jako niewolnika, puszczając pozostałych wolno. Tym razem jeden z braci wstawił się za Beniaminem mówiąc: Jeśli go nie przyprowadzę do ojca, to ojciec mój umrze ze zgryzoty weź mnie o Panie jako zakładnika.
Wzruszył się Józef i kazał wszystkim postronnym wyjść a sam wybuchnąwszy głośnym płaczem takim, że aż usłyszeli go dworzanie faraona dał się poznać braciom opowiedziawszy im o sobie kończąc: A teraz nie smućcie się i nie wyrzucajcie sobie żeście mnie sprzedali kupcom. To Bóg wysłał mnie tu do Egiptu przed wami, to Bóg uczynił mnie doradcą faraona. Sprowadźcie tu mojego ojca , sprowadźcie wasze rodziny bo będzie jeszcze pięć lat głodu w waszej krainie. Po czym rzucił się bratu swojemu Beniaminowi na szyję i płakał . Płakał i Beniamin, płakał i Józef ściskając braci swoich. A potem bracia z nim rozmawiali.
To w miarę szczegółowy opis pojednania.
Zauważmy, że ze strony braci nie ma żadnej prośby o wybaczenie. Zlękli się go, gdy się im przedstawił. Musiał im rozkazać by się do niego zbliżyli. wtedy bez emocji powiedział im prawdę Ja jestem brat wasz, którego sprzedaliście do Egiptu. Prawda musiał zostać powiedziana. I tą prawdę, tą swoją tragedię Józef zamienia w wolę Bożą mówiąc: Dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie do Egiptu. To Józef podjął wszystkie kroki do pojednania. Mógłby z nich skinieniem palca zrobić niewolników, nie rozpoznali bowiem w namiestniku Faraona swego brata, mógłby ich bez słowa puścić do domu. Ale czy wtedy wyleczyłby się z rany, którą nosił w sobie. On pojednał się z nimi, nie dla braci, ale dla siebie. Nie chciał być dłużej poranionym, które swoje rany nosi w sobie. To jemu, jako ofierze, zależało żeby podjąć kroki ku pojednaniu.
Komu zatem potrzebne jest pojednanie? Każdemu, kto nosi w sobie rany, które się nie zabliźniły. Jeśli z inicjatywą pojednania wychodzą oprawcy, krzywdziciele to jest to kolejny zabieg pijarowski. Jeśli w duszy nie potrafią wyznać prawdy i zaszlochać nad sobą, widząc we wszystkim rękę Boga, to mamy kolejne bicie piany.
Józef, ten perfekcyjny urzędnik ówczesnego mocarstwa jakim był Egipt, głęboko wzruszony płacze. Wybuchnął płaczem tak, że nawet dworzanie faraona go słyszeli. Głęboka rana boli, a pojednanie jest bardziej bolesne niż zadawanie rany. Podjęcie kroków w kierunku pojednania niesie za sobą cierpienie. Dopiero w przyszłości da komfort życia. Warto nie nosić w sobie urazów i ran przez całe życie.
14 komentarzy:
Nie możemy w nieskończoność przebaczać, gdy tą naszą naiwność ktoś wykorzystuje. Gdzie podział się nasz rozum? Tu nie chodzi o cierpiętnictwo.Jak długo jeszcze mamy być spokojni?
Jarosław
Wybaczenie jest potrzebne nam samym. Nie możemy pielęgnować w sobie zła. Pan rozliczy nas z miłości a nie z używania rozumu.
Wojtek
Ks.Jerzy za JPII powtarzał:"Zło dobrem zwyciężaj". Nie można złorzeczyć, przeklinać innych, bo to oddaje ich ZŁEMU. Nie powinniśmy rozdrapywać ran, a patrząc na Jezusa wołać jak On: Panie przebacz im, nie miej im tego za złe.
Moje rany są błogosławione, bo moje przebaczenie uzdrawia mnie. Tego życzę wszystkim
Barbara
Życie jest pełne paradoksów. Gdyby Józef był nieszczęśliwy w Egipcie, bracia by mu pewno przebaczyli, a tak nie stać ich było na jedno słowo przepraszam. Ja nie mogę zmienić tego co się stało, ale mogę, opierając się na słowie Boga, zmienić swoje nastawienie.
Paweł.
Jak pojednać się z sobą samym, kiedy zło uczyniło się sobie. Jak wybaczyć sobie?
Wydaje mi się, że nie potrafiąc sobie wybaczyć odchodzimy od Miłosiernego Boga. Przebaczenie sobie samemu jest bardzo trudne, co nie znaczy niemożliwe. Trzeba pozwolić na to, by sobie wybaczyć. Niezbędna do tego jest szczera intencja i wewnętrzne naprawienie tego co zrobiono źle.
Zrobiono mi wiele przykrości, było mi ciężko przebaczyć, stosowałam metodę "ząb za ząb, oko za oko". Jeżeli nie wybaczymy, nie oczekujmy łask od Boga. Pan Jezus wskazuje drogę swoim życiem. Wybaczając doznajemy łask i szczęścia. Zło wraca jak bumerang. Za osobę, która uczyniła zło trzeba się modlić, by wyrwać ją z rąk szatana.
Pozdrawiam Bronisława.
Co robię kiedy ktoś niewinnie oskarża mnie? Biorę przykład z Chrystusa na śmierć skazanego.
Wracając do wypowiedzi Jerzego, chciałabym zaznaczyć, że Bóg nie wybacza grzechu nie wyspowiadanego, ale kiedy my po spowiedzi nie wybaczamy sobie, to stawiamy siebie ponad Bogiem
Wybaczenie, to proces rozciągnięty w czasie , to nie musi się stać od razu.
Od złości do miłości jest niekiedy droga bardzo długa i często rozciągnięta w czasie.
Co należy rozumieć pod pojęciem wybaczenia sobie?
Co robić kiedy ten komu wybaczamy nie chce przyjąć naszego przebaczenia i robi nam kolejną krzywdę. Jak wtedy reagować?
Bożena
Co należy rozumieć pod pojęciem wybaczenia sobie?
W chrześcijaństwie wybaczenie grzechów udzielane jest przez Boga w sakramencie pojednana pod warunkiem szczerego wyznania win i uczynionych krzywd, okazania skruchy i żalu oraz zadość uczynienia za wyrządzone zło. Wybaczenie stanowi jednocześnie wymóg moralny. Chrześcijanin obowiązany jest wybaczać – przebaczać innym ale też i sobie po ważnej sakramentalnej spowiedzi zakończonej rozgrzeszeniem odprawioną pokutą (zadośćuczynieniem) .
Zacytuję tu wypowiedź anonimowego z 14.06 godz. 13:03
„....chciałabym zaznaczyć, że Bóg nie wybacza grzechu nie wyspowiadanego, ale kiedy my po spowiedzi nie wybaczamy sobie, to stawiamy siebie ponad Bogiem.”
W szczególnym przypadku chodzi o winy , krzywdy poczynione przeciw własnej osobie. Tych w szczególności, ale żadnych innych też, sami sobie, jako pierwsi przed Bogiem nie możemy wybaczać, gdyż tak czyniąc stawiać będziemy siebie ponad Bogiem i wypatrzać będziemy systematycznie swoje sumienie.
Bożeno
Gdy się „natniemy” pamiętając, że nie raz , nie siedem, ale siedemdziesiąt siedem razy mamy przebaczać, nie musimy się afiszować ze swoim pojednaniem, przebaczeniem. To ma być uzdrowienie naszego serca
Kto doświadczył pojednania, zna jego piękno. Człowiek staje się nowym człowiekiem.
Prześlij komentarz