"Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas, W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy " ( Dz 17, 27b-28a) z dzisiejszego czytania mszalnego.
Wczoraj odebrałem dziwny telefon. Miły kobiecy głos wypytywał mnie między wierszami prowadzonej rozmowy o moje preferencje polityczne, w związku z mającymi się odbyć wyborami. Rozmówczynię odesłałem do bloga . W rozmowie odniosłem wrażenie, że go pewnie pobieżnie czytała.
Żeby sprawa była jasna powtórzę jeszcze raz warunki wyjściowe, jakie obowiązkowo musi spełnić mój kandydat, by otrzymać mój pojedynczy głos. Czy zależeć mu będzie na moim jednym głosie, to już jego sprawa. Powtórzę wyraźnie JEGO sprawa, a nie jego sztabu wyborczego, jego komitetu poparcia, jego komitetu honorowego.
W tych wyborach, każdy będzie musiał opowiedzieć się sam za siebie. I to nie tyko wyborcy, ale i sami kandydaci. Oczywiście mogą się nie wypowiadać, mogą kluczyć, wynajdywać tematy zastępcze, proponować walkę na programy, na obietnice wyborcze, mogą dyskredytować przeciwników politycznych, zarzucać im to czy tamto. To wszystko nie będzie miało znaczenia.
Liczyć się będzie tylko jedno i to dla wyborcy i dla wybieranego: jasne i zrozumiałe dla wszystkich opowiedzenie się za krzyżem, za ochroną życia od poczęcia do naturalnej śmierci, za najważniejszym prawem jakim jest prawo Boże - to jest 10 przykazań. Kto jasno stwierdzi, że dla niego najważniejsze są sprawy ostateczne, a więc Pan mój i Bóg mój, Jezu ufam Tobie i tym sprawom podporządkuje swoje ziemskie postępowanie, kto wprost powie, że dla niego najważniejsze jest przykazanie miłuj bliźniego swego jak siebie samego- ten już zostanie zwycięzcą. A ja tylko takiemu kandydatowi mogę ze spokojem powierzyć moje sprawy , sprawy mojej rodziny, mego miasta i mojej ojczyzny. Tylko takiemu, który wskazując na Jezusa Miłosiernego powie za JPII. „Twoją jesteśmy własnością i do Ciebie należeć chcemy” (słowa wygłoszone w Toruniu na lotnisku ,w czasie pielgrzymki 7 czerwca 1999 roku).
W dzisiejszej prasie przeczytałem, że nie jest najlepszą rekomendacją dla przyszłej głowy państwa jego stan wolny, gdyż taka osoba pozbawiona jest pewnej wrażliwości i ma węższy kontakt z realiami codziennego życia w zbiorowości. A skoro na całym świecie obowiązuje kanon, że „rodzina jest podstawową komórką społeczną’" to ktoś, kto nie jest głową rodziny, w przeciwieństwie do np. Bronisława Komorowskiego wzorowego męża i ojca wieloosobowej rodziny, głową państwa być nie może. To warunek elementarny, nawet nie polityczny, pisze były redaktor naczelny znanego w kraju pisma. To laickie pismo i nie dziwię się tej, dla mnie przewrotnej argumentacji. To tak: jakby podobnie przewrotnie, zarzucano Ojcu Świętemu Benedyktowi XVI, że wybrano go na Ojca całego kościoła katolickiego, mimo że będąc stanu wolnego i nie mającego doświadczeń w prowadzeniu własnej rodziny, starał się przewodzić jak pasterz - jak ojciec, całej rodzinie ludzkiej w jej drodze do Boga, do świętości .
Podobnie dziwię się przekazywanym przez prasę złośliwościom skierowanym w stosunku do byłego marszałka Sejmu RP ojca dwójki dzieci z którego prasa naśmiewa się, że jego „cała partia zmieści się w windzie”. Były marszałek jest jedynym kandydatem prawicowym, który jasno i konsekwentnie broni podstawowego prawa człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci i sprzeciwił się ratyfikacji traktatu lizbońskiego ograniczającego suwerenność Polski. Nie tylko że nie jest ulubieńcem mediów liberalnych ale jest nie lubiany w niektórych środowiskach odwołujących się do chrześcijaństwa. Dla tych środowisk stanowi wyrzut sumienia.
Przykładowo w miniony piątek 6 maja 2010 w sejmie odrzucono poselski projekt całkowitego zakazu stosowania zapłodnienia in vitro wykluczając nawet możliwość dyskusji nad nim w komisjach poselskich. Jeden z posłów pytał: „Co jeszcze musimy przeżyć, żebyśmy uszanowali życie? Czy te doświadczenia nie są wystarczające? Czy ci ludzie, którzy by się narodzili, a których życie zostało przerwane, byliby gorsi od nas, czy oni byliby gorsi od tych , którzy w tej tragicznej katastrofie zginęli? Zadajemy sobie to pytanie.”
I jaka była odpowiedź?
Smoleńska tragedia nawet w PiS nie rozbudziła dostatecznej wrażliwości, skoro trójka posłów z tej partii przyłączyła się do odrzucenia zakazu zapłodnienia in vitro. Wśród tej trójki znalazła się posłanka Joanna Kluzik-Rostkowska, której Jarosław Kaczyński powierzył odpowiedzialność za prowadzenie swojej kampanii prezydenckiej. Pani Joanno myślę, że pozwoli Pani mieć panu Jarosławowi zupełnie przeciwne zdanie w tej materii i że pozwoli Pani mu je głośno publicznie jasno wyartykułować!
(na zdjęciach dzisiejszy ranek widziany przez okno)
8 komentarzy:
Mylisz pojęcia Jerzy,co ma piernik do wiatraka?Ojciec Św.Benedykt XI jest następcą Naszego Pana Jezusa Chrystusa,który w czasie ostatniej wieczerzy ustanowił sakrament kapłaństwa,zapomniałes?Więc o jakim stanie wolnym śmiesz pisać w odniesieniu do Ojca Św.?Jak się Boga nie boisz,ty taki świątobliwy!A jeżeli chodzi o pierwszy wątek,to przysłowie,jako swoista mądrość ludowa mówi:syty głodnego nie zrozumie,więc zaiste człowiek stanu wolnego ,o którym myslisz nie ma bladego pojęcia co to rodzina,odpowiedzialność za domowników,za wychowanie dzieci,nieprzespane noce z powodu chorób dzieci,za zapewnienie im niezbędnych warunków socjalno bytowych,etc.
Wydaje mi się anonimowy, żeś mnie do końca nie zrozumiał . Przemyśl to jeszcze raz.
Poniżej link do wczorajszego artykułu Tomasza Wołka „Wajda miał rację” z tezami którego polemizowałem.
http://www.rp.pl/artykul/2,478381.html
Podobnie nie mogę się zgodzić na to jak Andrzej Wajda oskarża Jarosława Kaczyńskiego o spowodowane katastrofy, a Agnieszka Holand żali się na „brak umiaru w przeżywaniu żałoby” i „ckliwą świętość” a Grzegorz Miecugow mówi o „rozbudzaniu demonów patriotyzmu” czy Marcin Król nazywa film Pospieszalskiego SOLIDARNI 2010 „paskudnym”. Z drugiej strony ma rację Marcin Król pisząc dzisiaj w Rzeczypospolitej, że „Obie strony mają ogromny problem ze zdefiniowaniem roli prezydenta i powiedzeniem czegoś wyrazistego, co ułatwi ludziom decyzję”.
Podpowiadam wobec tego obu kandydatom: „Pan mój i Bóg mój, Jezu ufam Tobie, Cały jestem Twój z moim narodem” – wystarczy.
Uważam,że Pan A. Wajda miał rację,i podpisuje się pod tym obydwoma rekami,a ty nie wywracaj religii i ewangelii do góry nogami ,/mam na myśli twoje twierdzenie o stanie wolnym Ojca Św.Benedykta XVI
Skoro się podpisujesz, to uzasadnij dlaczego?
Co powiedział P.A.Wajda-Cytuję:"Najwyższe nasze zdumienie wywołała decyzja pochowania prezydenta L.K z żoną na Wawelu.Prezydent L.K. był dobrym,skromnym człowiekiem,ale nie ma żadnych przyczyn,dla jakich miałby spocząć na Wawelu ,wśród królów Polski-obok marszałka Józefa Piłsudskiego.Uważam,że wysoce niestosowne jest w takiej sprawie powoływanie się na wybór rodziny.Decyzja ta wywołuje poważne protesty i może spowodować NAJGŁĘBSZE OD OZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI W 1989R PODZIAŁY POLSKIEGO SPOŁECZEŃSTWA.aPELUJEMY DO WŁADZ KOŚCIŁA O WYCOFANIE SIĘ Z TEJ WYSOCE NIEFORTUNNEJ DECYZJI PODJĘTEJ POCHOPNIE W CHWILI ŻAŁOBY I WSPÓŁCZUCIA"-Gazeta wyborcza 15.04.2010r.
I moje uzasadnienie: Wawel to święte ,historyczne miejsce,jest to miejsce zamknięte,nie powinno się tam nikogo chować.BARDZIEJ TO MIEJSCE POCHÓWKU NALEŻAŁO SIĘ ŚP.R.KACZOROWSKIEMU,ale,jak to się mawia niech mu ten alabaster lekkim będzie.
Nieco inne zdanie od Twojego miał w tej materii Pan Premier, który błyskawicznie zaakceptował ideę pochówku Lecha Kaczyńskiego na Wawelu i starał się, aby uroczystości pogrzebowe wyglądały jak najbardziej godnie i aby nikt nie mógł mu zarzucić braku wrażliwości. Wyczuł dobrze nastroje społeczne i nie miał zamiaru im się przeciwstawiać.
Jeśli chodzi o pana Wajdę, to tytuł artykułu z którym polemizowałem (nie z tytułem, który ty odniosłeś do pochówku na Wawelu, ale z jego treścią ) mówił o tym, że pan reżyser miał rację. Nadal podtrzymuję swoje zdanie, że pan Wajda NIE MIAŁ RACJI gdy udzielając na początku maja wywiadu amerykańskiemu dziennikowi Washington Post stwierdził, że to polski prezydent doprowadził do katastrofy samolotu z 96 osobami na pokładzie. Śledztwo nie zakończone, a on, Polak mówi amerykańskim dziennikarzom o polskim prezydencie takie rzeczy. Jak byś to nazwał – anonimowy? Wczoraj pan Wajda powrócił do wojennej retoryki. Tym razem wyborcy to słyszeli , bo powtórzyły to wszystkie media, gdy zadeklarował „wojnę domową”. Walczy nie z konkurentem, nie z politycznym przeciwnikiem, ale z wrogiem, o którym można już mówić, że jest „kandydatem specjalnej troski”, że „uprawia polityczną nekrofilię”, że ma „maniery Mao Tse - tunga” i „charyzmę psychopaty” . A Bartoszewski rozwinął tym razem pojęcie „ojcostwa” do roli „hodowcy zwierząt futerkowych”. I co ? I nic ! Kandydat na prezydenta w żaden sposób ich nie wycisza, nie kontroluje. Czyżby znalazło się kilku nowych Palikotów? To też dostrzegli wyborcy.
Jeśli chodzi o "ojcostwo" Ojca Świętego, to nie widzę swojego błędu. Przeczytaj jeszcze raz mój tekst i napisz jasno o co ci chodzi anonimowy.
Premier nic nie miał do gadania w sprawie przedmiotowgo pochówku.Decyzja zapadła poza PO
A pan Wajda miał?
PIKOLO
Prześlij komentarz