poniedziałek, 3 maja 2010

Złodziej krzyża

Znana jest pewno wszystkim historia wykradzenia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej uwięzionej przez komunistyczne władze na Jasnej Górze. I mnie przytrafiła się podobna historia. Wykradłem z publicznej wystawy, chronionej przez zawodowych uzbrojonych ochroniarzy i spod oka zakładowych kamer, eksponat, a konkretnie mój Świetlisty Krzyż Pojednań. Jesteście pewno ciekawi jak to było? Opowiem od początku.
.
Gdy z internetu dowiedziałem się 25 września o wynikach konkursu, a następnego dnia ranny serwis Gazety Wyborczej doniósł o tym, że nie będzie się sakralizować dawnego Placu Zwycięstwa zrozumiałem, że mój krzyż z wyznaczonym miejscem do indywidualnej modlitwy oraz programem wspólnych modlitw z Papieżem nie spełnia tego ograniczenia, pominiętego w regulaminie konkursu. Moja docelowa wizja Postaci Jana Pawła II wytworzonej najnowocześniejszą techniką laserową, niematerialnego, przestrzennego, ruchomego hologramu animowanej postaci, ze wzniesionymi rękoma, wykraczała co najmniej o pół wieku współczesną "modę" na estetyczną rzeźbę.
.
Czarę goryczy dopełnił dziwny telefon jaki odebrałem 26 września wieczorem po pierwszym dniu od otwarcia wystawy. Ktoś znający dokładnie środowisko twórców oraz regulamin konkursu próbował mnie namówić do przyłączenia się do zbiorowego protestu mającego na celu podważenie werdyktu jury. Wskazano mi na konkretne istotne uchylenia szeregu prac w stosunku do regulaminu konkursu określającego szczegółowo, jak winna wyglądać praca konkursowa, by nie zostać zdyskwalifikowaną. Moja odpowiedź była natychmiastowa i jednoznaczna mimo, że całkowicie zgadzałem się z moim rozmówcą, nie będę podważał wyników jury. Jeszcze dzisiaj można się przekonać o zasadności zastrzeżeń mego rozmówcy przeglądając oficjalny album z wystawy i porównując konkretne prace z ustaleniami regulaminu konkursu.
.
Gdy opadły emocje, po tygodniu trwania wystawy, z udziałem Kuby, sporządziłem trzy plakaty wymiaru A-3 i 100 kart pocztowych z moim Świetlistym Krzyżem na tle Ołtarza Ojczyzny w bazylice Świętego Krzyża w Warszawie. Pod zdjęciem umieściłem trzy zdania:
Pierwsze zdanie dziękujące Bogu że mogłem wystąpić w tym konkursie "W dobrych zawodach wystąpiłem , bieg ukończyłem ..."(2Tym 4,7-4,8) ... na przedostatnim 51 miejscu.
Drugie zdanie odnoszące się do przyszłego świętego Jana Pawła II: Przyjdzie niebawem taki czas, gdy ludzie ślady Jego stóp całować będą.
I trzecie prorocze zdanie: Będziemy się wyrzekać krzyża, jeśli patrzeć będziemy na niego TYLKO jak na symbol.
Tym ostatnim stwierdzeniem chciałem zwrócić uwagę, że nie można patrzeć na Chrystusowy krzyż tylko jak na znak, symbol kultury europejskiej, jak na dzieło sztuki. Krzyż to znak wielkiej miłości Boga do człowieka i człowieka do Boga. I ten skromny przydrożny, i wystrugany przez pastucha z kawałka kory, i mój świetlisty, mogą mieć dla Boga równą wartość. Wszystko zależy od tego jak bardzo krzyże te będą omodlone, jak bardzo On, Zbawiciel otoczony zostanie naszą miłością.
.
Wyposażony w plakaty, zdjęcia oraz 1,2 m wysoki dwustronny obraz Jana Pawła II na pleksi na sobotę i niedzielę 4 i 5 października pojechałem na wystawę do Warszawy.
Hotel Bristol, na parterze ogromna sala balowa,a w niej na sztalugach 54 prace konkursowe. Każda praca to oddzielny boks a w nim trzy plansze, makieta krzyża - pomnika i opis do projektu koncepcyjnego. Mój 15 m wysokości jedyny biało czerwony (praca o36) stoi obok zwycięzcy skromnego białego 9 m wysokości krzyża, o idealnych proporcjach i stałym przekroju poprzecznym wszystkich belek (kwadrat o boku 0,8m) - praca 0,43. Robiąc zdjęcia wszystkich pozostałych prac konkursowych przysłuchuję się komentarzom zwiedzających. Z godziny na godzinę upewniam się, że Duch Święty kierował moimi myślami, że mój krzyż niesie wspaniałe przesłanie ewangelizacyjne. Instalacja elektryczna, rozświetlająca mój krzyż jest odłączona. Nikt ze zwiedzających nie może obejrzeć wydobywającego się się z głębi ziemi i rozświetlającego światłem od wewnątrz krzyża. Kto widział płonący od środka krzyż - zdanie jednego z członków jury? A to płonące biało - czerwone światło to jeden z przymiotów Boga. Tak jak na obrazie "Jezu ufam Tobie" światło od Zmartwychwstałego rozchodzi się na całą ziemię, tak w moim krzyżu światło wydobywające się z ziemi przechodząc przez biało czerwoną szachownicę i biało czerwony krzyż wzbija się razem z naszą modlitwą do nieba. Zwiedzający przechodzą od jednej pracy do drugiej czasmi się nawet nie zatrzymując. Przed zwycięską pracą nie da się nie zatrzymać, słyszę opinie. Jak zwykle Polacy są podzieleni. Jednemu podoba się matka, drugiemu córka.



Wieczorem jestem z kuzynką u ks.Andrzeja Przekazińskiego proboszcza parafii Św. Trójcy na Powiślu, a zarazem Dyrektora Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, członka jury. Od niego to słyszę słowa, że mój krzyż to taki Mc' Donald. Zabolały mnie na tyle, że zaniemówiłem. Dopiero po przemyśleniu doszedłem do wniosku je jeśli okażą się prawdą to będę bardzo szczęśliwy, bo któż nie chciał by być w swej próżności tak sławny jak Mc' Donald. (potem przez pół roku robię zdjęcia wszystkim napotkanym Mc' Donaldom, doszukując się podobieństwa z moim krzyżem. Wreszcie znalazłem - szeroka oferta menu. I na moim Świetlistym Krzyżu jest szeroka oferta modlitw w formie napisów. Każda ściana krzyża, to taki odrębny bilboard poświęcony jednaj z osób Trójcy św. Widzisz jedną ścianę modlisz się do jednej osoby. Obejdziesz krzyż wokół, "zaliczysz" wszystkie osoby i na dodatek Matkę Boską. Taka niebiańska jedność prawda: Trójca Święta i na dodatek Bogurodzica. Spojrzysz pod nogi, a w korzeniach krzyża znajdziesz słowa, które znasz od urodzenia, których cię matka uczyła: W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Po co Ci je przypominam wypisując je na krzyżu? Zapytaj siebie kiedy tak się szczerze modliłeś? Popatrz na ręce z krzyżami umieszczone na biało czerwonej szachownicy. Las rąk z krzyżami to Solidarni '80. Obchodów milenium i wędrującej Matki Boskiej już nie pamiętasz. O "Solidarnych 2010" już napisano, że to "agitka" . Powiesz, że mój krzyż to kicz, że tylko braknie jeszcze swądu spalanej benzyny lotniczej. Nie bój się i o niej nie zapomniałem. Jerzy czy ty chcesz Polskę ukrzyżować? Nie ja chcę aby Polska zmartwychwstała. Przecież to śmieszne co ty wypisujesz. Zgoda, ale to co śmieszne dla świata może być wielkie dla Boga. A dla mnie Bóg się tylko liczy.


Ks. Proboszcza ze Św. Trójcy raziły opisane w wielu językach ściany krzyża ale nie rażą go te same trzy osoby Trójcy św. w prezbiterium jego parafialnego kościoła. I on podniósł temat, że krzyż jest przegadany. A kościół ks. Proboszczu, to nie jest przegadany? Ileż tam świątków, świecidełek, obrazów i ozdób. W muzeum Archidiecezji patrzy Ksiądz na każdą rzeźbę na każdy detal z osobna i tak je Ksiądz gromadzi. Ale proszę spojrzeć na mój krzyż jak na świątynię, bogato wyposażoną gdzie każdy detal, każdy element ma na celu jedno: stworzyć miejsce, przestrzeń do modlitwy. Współcześni ludzie nie wszyscy kierują kroki do kościoła, by się tam modlić. Przyzwyczajeni do reklam ulicznych do bilbordów przydrożnych nie zauważają skromnego, brzozowego, niewielkiego, krzyża ze zniczem gdzieś na zakręcie drogi. To dla nich ta moja pochodnia z Janem Pawłem II. To od ich modlitwy będzie zależało, czy wzniesione do Boga papieskie ręce nie opadną w bezsile.
.
A ja budzę się z soboty na niedzielę o 6 rano w hotelowym pokoju i spoglądam na stojącego pod oknem Papieża. Na czole zauważam nad jego lewym okiem w miejscu gdzie Ewa miała guz wyraźny ciemny ślad. Jakoś go wcześniej go nie zauważyłem, a tyle już razy spoglądałem na Jego podobiznę. Tak bardzo bym chciał by stanął na placu na biało czerwonej szachownicy. Pójdę rano na Mszę św. do o. Białkowskiego poradzić się co mam dalej czynić? Póty co chwytam za aparat i robię Janowi Pawłowi zdjęcie. Lampa błyskowa odbija się w miejscu jego serca. Wstaję z łóżka odsuwam firankę i robię kolejne zdjęcie kierując obiektyw na dwie wieże u Świętego Krzyża.


Zakrystia kościoła św. Krzyża, to stąd, z tego zegara, każdej niedzieli o dziewiątej rano z dokładnością do pół sekundy słychać dźwięk rozpoczynający transmisję niedzielnej mszy św. Już nie pamiętamy że to Solidarność przed trzydziestu laty wywalczyła z komisją rządową te transmisje. Dzisiaj w niedzielę 5 października 2008roku inauguracja roku akademickiego. Tym razem w stalach zasiadł senat Wyższej Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Właściwi ludzie na właściwym miejscu. Piękny śpiew chóru akademickiego. Jeśli sztuka ma sobą reprezentować głębokie wartości, to dobrze że tu są. Uczestnicząc we Mszy św. słyszę słowa na wejście: Boże udziel nam tego, o co nawet nie ośmielamy się prosić ". Te słowa będą dzisiaj motorem mojego działania. O co proszę? Już nie o krzyż, którym warszawscy decydenci wzgardzili, ale o miejsce dla Jana Pawła II. Plac Marszałka Józefa Piłsudskiego leży na terenie parafii Św. Krzyża. Niestety ks. proboszcz jest chory, nie odprawił nawet Mszy św. dla akademików. Siostra siedząca w zakrystii radzi rozmawiać na temat tymczasowego ustawienia Jana Pawła II z ks. arcybiskupem Kazimierzem Nyczem. Nic z tego ani jego ani ks.Biskupa Polowego Wojska Polskiego nie zastaję w niedzielne przedpołudnie w ich siedzibach.


Z Papieżem wracam na wystawę. Niedziela sporo zwiedzających. Na kartce papieru składam propozycję podarowania dla Warszawy postaci Jana Pawała II. Zwiedzający kiwają głowami zabierając zdjęcia mojego krzyża. Kończę inwentaryzację fotograficzną wystawy i demontuję model krzyża ze styropianowej podstawy. W miejsce krzyża montuję obraz Jana Pawła II.




Około 15.00 owinąłem folią krzyż i biorąc go pod pachę wychodzę z nim z wystawy. Przy wyjściu podchodzę do strażnika i mówię mu że biorę mój krzyż. Prosi bym poczekał, aż on uzgodni to ze swoim przełożonym. Mnie każe czekać. Po chwili wychodzę z krzyżem na ulicę. Ze spokojem idę na plac Marszałka Piłsudskiego. Nie podoba się warszawiakom biorę go wobec tego do domu. Stawiam go przed drewnianym krzyżem na placu przy płycie poświęconej Janowi Pawłowi II i kard. Wyszyńskiemu i pogrążam się w modlitwie. Gdy skończyłem koronkę, doskakuje do mnie szef ochrony i wyrywa mi krzyż z rąk krzycząc na cały głos że jestem złodziejem i że wykradłem krzyż z wystawy. Grozi mi że wezwie policję, na co się zgadzam. On z krzyżem a ja z nim wracamy na teren hotelu i wystawy. I tu problem. Trójka strażników próbuje znaleźć miejsce kradzieży. Po trzykroć obchodzą całą wystawę nie mogąc znaleźć miejsca z którego zabrałem krzyż. Na moim stoisku w miejscu krzyża stoi Jan Paweł II i nikomu z ochrony przez myśl nie przyszło, że mógł tu stać krzyż. A ja uparcie twierdzę, że krzyż jest mój z nim przyszedłem na wystawę, bo chciałem go pokazać ludziom i z nim wychodzę. To oczywiście kłamstwo bo przyszedłem z Janem Pawłem II, a wychodzę z krzyżem. Próbuję strażnikom wręczyć zdjęcia krzyża z namiarami na mnie, ale zdenerwowani nie chcą ze mną rozmawiać. Na wszystkich pracach konkursowych porozkładałem zdjęcia mojego krzyża. Na wolnych stołach zdjęcia biało czerwonego krzyża. 100 zdjęć z moim krzyżem porozkładane na wystawie. Zdenerwowani ochroniarze karzą mi się wynosić z terenu wystawy, przekonani , że robię sobie reklamę. Zabieram krzyż i tym razem przez nikogo nie zatrzymywany z nieopakowanym krzyżem idę w kierunku dworca centralnego. Przed hotelem Victoria łapię taksówkę. Taksiarzowi opowiadam historię kradzieży krzyża. Za kurs bierze symboliczną dychę życząc mi pomyślności.


Na peronie krzyż wzbudza sensację. co rusz to ktoś podchodzi podziwiając niezwykły model. Mam okazję zamienić z podróżnymi kilka słów na jego temat.




Podobnie w wagonie. Podróż mija na opowiadaniu pasażerom o krzyżu, o moich przeżyciach o idei świetlistego krzyża, o pojednaniu.


Szczęśliwy wracam do domu, gdzie z kolacją czeka na mnie Ewa, gotowa wysłuchać przeżyć z wystawy. Wieczorem mam telefon od kuzynki z Warszawy. Byłam na wystawie około 17:00. Wśród zwiedzających krążyła informacja, że jedna z prac biało czerwony krzyż się palił i jej właściciel po ugaszeniu pożaru zabrał ją do domu, ale twój papież stał w boksie. To mój krzyż tłumaczyłem mam go w domu.



Następnego dnia z rana redaguję pismo od organizatora wystawy przesłane przed południem faxem, w którym informuję, że ze wzgl. bezpieczeństwa ppoż nie mogąc naprawić na miejscu instalacji elektrycznej zmuszony byłem do zabrania z terenu wystawy modelu mojego krzyża i wstawienia w miejsce krzyża dwustronnego obrazu Jana Pawła II.
Po dziesięciu dniach odebrałem z poczty pismo informujące mnie, że z uwagi na fakt, że po dokonanej zmianie moja praca nie jest tą samą pracą jaką oceniał sąd konkursowy, to została w całości zdjęta z wystawy i mogę ją odebrać zgodnie z regulaminem u organizatora w przeciągu jednego roku.
Resztki pracy odebrałem z Urzędu Miasta równo po roku, w ostatnim możliwym terminie.
Opisałem to na blogu na końcu postu:
http://zapiskijerzego.blogspot.com/2009/10/wakacje-112009-odwiedziny-u-papieza.html
oraz na początku postu:
http://zapiskijerzego.blogspot.com/2009/10/wakacje-122009-trzy-krzyze.html

1 komentarz:

meeweck pisze...

Jedno mi tylko przychodzi do głowy : OBSESJA!!!