niedziela, 2 maja 2010

Jak oni się miłują

.

2 maj 2010 Po tym poznają, żeście uczniami moimi ... Nie po krzyżu, takim czy innym, prostym rzymskim czy prawosławnym przekreślonym, drewnianym czy z biało czerwonego szkła, przydrożnym czy wielofunkcyjnym, kiczowatym czy wysublimowanym. Nie po tym czy słuchamy Radia Maryja, czy oglądamy TVN, nie po tym czy czytamy Gazetę Wyborczą czy Nasz Dziennik, nie po tym do jakiej partii należymy. Nawet nie po tym ile razy w ciągu tygodnia nawiedzimy świątynię i czy się na publicznym placu co dzień modlimy. Znakiem rozpoznawczym jest to jak bardzo się wzajemnie kochamy, jacy jesteśmy dla siebie i dla tych, którzy nie są nasi.
Zastanówmy się komu podajemy rękę lub kiwamy głową w kościele, gdy kapłan mówi przed Komunią św. słowa: "Przekażcie sobie znak pokoju".
Czy ja Jerzy podaję dłoń tylko małżonce, sąsiadowi, którego lubię, miłej sąsiadce? To za mało. Wyciągając rękę wyciągam ją, do nieżyczliwego sąsiada, do nieprzychylnego człowieka, wyciągam dłoń do tego, który mię skrzywdził, upokorzył , do wroga. Nie ma innej opcji. Jakże może być inaczej, jeśli za chwilę mam przyjąć Pana do swego serca?
Panie, otwórz moje serce na bliźnich. niech świat pozna, że jestem Twoim uczniem. Niech Twoja miłość przelewa się się przeze mnie na współbraci. Wszak Twoim jestem. Niech ci, którzy Ciebie nie znają zdumieni powiedzą: Popatrzcie jak on kocha innych.To jest chrześcijanin.
To Ci dzisiaj Panie, za namową ks. Proboszcza wyrażoną na zakończenie dzisiejszej homilii, obiecuję.

Społecznicy: Pan Zbigniew z Pogodnej i Pani Katarzyna ze Wspólnej.



W południe jak co niedzieli odmawiamy Anioł Pański z Papieżem by przyjąć jego telewizyjne błogosławieństwo i wysłuchać co ma nam do powiedzenia.





Pytają mnie ludzie jak się czuje Ewa, pytają ją samą a ona tylko wzrusza ramionami albo mówi tak sobie. Zaproponowałem jej dzisiaj spacer do kościoła na majowe. Po drodze po 200 metrach mamy boisko. Była 17:00 a do kościoła mamy dla zdrowego 10 minut, nam potrzeba już 25-30 minut. Było więc jeszcze trochę czasu. Na prowizorycznej estradzie rozłożono instrumenty muzyczne a człowiek - orkiestra rozpoczął niedzielną "majówkę". Grał i śpiewał do tańca praktycznie dla nas obojga, bo kto będzie tańczył o tej porze na publicznym boisku. Po trzech rytmicznych kawałkach Ewa poprosiła byśmy wrócili do domu mówiąc, że jest na tyle słaba, że nie jest wstanie dojść ze mną do kościoła na majowe. A samochodem? Wolałabym zostać w domu. Odprowadziłem ją do domu. Jak chcesz to jedź sam a ja spróbuję wieczorem wyjść pod pomnik. Na majowym zrobiłem tylko zdjęcie żółtych papieskich tulipanów ofiarowując jej krzyż niemocy Najświętszej Panience. Wieczorem poprosiła o ogrodowe krzesło na którym przesiedziała przed Chrystusem całą koronkę. A jeszcze wczoraj odkopywała mi piłkę w Biernatkach. Jak będzie jutro, zobaczymy?

Brak komentarzy: