piątek, 5 marca 2010

Symeon i Anna

Dzisiaj będzie o dziadkach. Postanowiłem pisać o sobie, a więc będzie o mnie jako dziadku i o mnie jako o wnuku. A że ks. Tymoteusz, jak co dzień, napisał mi kolorową podkładkę, pozwolę ją sobie maksymalnie wykorzystać.
Dzisiaj pierwszy piątek po drugiej niedzieli Wielkiego Postu. Co chwila prószy śnieg. Plac Pojednań przed Bożym Miłosierdziem, jeszcze oficjalnie tak nie nazwany, a już wygląda jak siwy starzec, przyprószony delikatnie płatkami śniegu.


Ewa zalotnie, czule szepcze "pocałuj mnie łysy potworze" jako, że łysiny u mnie więcej, niż resztek siwizny nad uszami. Właśnie wybiera się z synowymi na randkę, boć to dzisiaj podobno "dzień teściowej". Ja zadowolony z odebranych rano z IPN-u papierów, siadam do kompa, by pisać o dziadkach.

Kochani moi!
Uśmiecham się , gdy czytam w Łukaszowym opisie Ofiarowania Pańskiego o Symeonie i Annie. Wydaje mi się, że tu mowa jest o kimś bardzo mi bliskim.

A był wówczas w Jerozolimie człowiek imieniem Symeon, mąż sprawiedliwy i pobożny, oczekujący pociechy Izraela ... Otrzymał on zapewnienie od Ducha Świętego, że nie umrze, dopóki nie zobaczy Mesjasza Pańskiego ... Ach Panie, ukaż mi swoje oblicze.
A gdy Dziecię Jezus było wnoszone przez rodziców do świątyni, wziął je na ręce swoje i błogosławił Boga.

I była tam też Anna prorokini, córka Fanuela z pokolenia Asera, wdowa mająca już osiemdziesiąt cztery lata. Nie opuszczała świątyni , postami i modlitwą służąc Bogu we dnie i w nocy.

Uśmiecham się przy tym czytaniu dlatego, że stają mi przed oczyma pamięci obie babcie i oboje dziadków. Mógłbym się nimi długo chwalić, ale to nie tu pora i miejsce na to.

Wydaje się, że wnuki to bardziej kochają dziadków niż rodziców.
Wydaje się, że dziadkowie też bardziej kochają wnuków niż swoje dzieci.
No niech tak będzie. Bo tak jest księże Tymoteuszu!
Dziadkowie są doświadczeniem mądrzejsi o ileś lat od rodziców, o drugie tyle. Wychowali dzieci, lepiej lub gorzej, na niejednym się w życiu sparzyli i los ich boleśnie doświadczył.
Dla wnuków są ciekawsi, bo na więcej pozwalają, opowiadają ładnie o dawnych dziejach, aż człowiek nie wie, czy to bajka , czy to prawda?

Księże Tymoteuszu, tak to ja słuchałem opowieści moich dziadków, dzisiaj wnuki już dziadków nie słuchają, mają komputery, a i dziadkowego bloga, wydaje się, że nie chcą czytać, wzbraniając się przed umieszczaniem swoich podobizn na nim. Czyżby boli się ewentualnego obciachu kolegów?

A szkoda, bo dziadek tyle przeżył, więc niczemu się nie dziwi. Czasem tylko chce, żeby dzieci były trochę cicho, bo babcię ta operowana głowa boli, jak za bardzo hałasują. Gdy dziadek chce się pomodlić, to wychodzi z domu i klęka przy poręczy przed pomnikiem i nawet samochody mu w modlitwie nie przeszkadzają.

Dziadek umie się modlić prawie jak Symeon, jak babcia Gertruda : Teraz Panie , mogę spokojnie umrzeć, bo oczy moje oglądały Zbawiciela Świata. Światłość na oświecenie pogan i chwałę dla ludu Swojego... Panie mój, Boże nasz, siłę masz, siłę dasz. Tylko Ty, tylko Ty.

Księża bardzo kochają tę modlitwę i codziennie mówią ją Panu Bogu na dobranoc (tę na brązowo - ta czarna to modlitwa babci i dziadka) , prosząc o noc spokojną i koniec życia szczęśliwy.

Oj , Dziadziusie moi Kochani, Kochane babcie! Ufam, że jesteście w niebie
, ale czy tam, u Matki Boskiej , w maju Umajonej , a w październiku Różańcowej modlicie się za mnie?

To dobrze kochani dziadkowie Stefanie i Stanisławie i kochane obie babcie Jadwigi.
Bóg Wam zapłać!

Nie myślałem, że tak długo będę pisał. Właśnie babcia wróciła z randki z synowymi, obładowana kwiatami doniczkowymi. Dłużej będą rosły, przypominając pamięć i miłe spotkanie. W tym czasie siwy plac odzyskał kolory rozchodzących się jasno i ciemno szarych promieni. Z kolei ceglaste schody stały się śnieżno białe, a kamienny ołtarz, natura przykryła białym obrusem.


I tylko napis na drowowskazie z nazwą ulicy u dołu w lewym narożniku taki sam " ul Przemysława"

Brak komentarzy: