Któryś za nas cierpiał rany Jezu Chryste zmiłuj się nad nami. Kochani moi! Zbliżają się Trzy Dni Święte. Dziś ośmielam się przytoczyć słowa Pana Jezusa, które są żalem i płaczem. Mój Pan i mój Bóg płakał nad miastem, płakał nad moją wsią, płakał nade mną i płakał nad nami? ...Jeruzalem, Jeruzalem! Które zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Tyle razy chciałem zgromadzić syny twoje jak kokosz gromadzi pisklęta pod skrzydła, a nie chciałaś, Oto teraz zostanie dom wasz pusty. Przyjdą nieprzyjaciele, otoczą cię wałem i nie zostanie z ciebie kamień na kamieniu, boś nie poznało czasu swego nawiedzenia.
I płakał. Jeruzalem, Jeruzalem! Ach nawróć się do Pana Boga swego.
Bóg płacze?
Tak!
Chryste, mój Boże i Zbawicielu, abyś już nigdy nie płakał nad światem, nad moim miastem, nad moją wsią i nade mną.
Dlaczego do dzisiejszego, skróconego, listu ks. Tymoteusza dodałem "moją wieś"?
Bo wczoraj o 22:30, gdy wróciliśmy bardzo umęczeni podróżą z Bydgoszczy, nasz parafialny pomnik płonął w zniczach pozostawionych przez uczestników Drogi Krzyżowej, a na murkach z obu stron tablicy z tekstem Koronki, siedziało dwóch młodzieńców i piło piwo. Na prośbę Ewy podszedłem zwrócić im uwagę. Twarze ich, rozświetlone czerwonym światłem zniczy, miały także czerwony odblask. Spokojnym głosem zapytałem: Czy uważają to miejsce, gdzie ludzie się modlą, za najlepsze do picia piwa?
Na pytanie odpowiedzieli zaczepnie pytaniem: A czy się głośno zachowujemy?
Nie, przeciwnie. Odpowiedziałem krótko i spokojnie nie znanym mi młodzieńcom, w skórzanych kurtkach przystrojonych metalowymi ozdobami.
Wtedy ten, który miał metalowy kolczyk w dolnej wardze, zapytał: Czy są tu, gdzieś w pobliżu, jakieś ławki?
Wskazałem im boisko przy Spokojnej i plac zabaw przy Letniskowej.
Gdy wstali i odwróciwszy się do mnie tyłem, skierowali się w stronę boiska, w światłach zniczy, ukazały się na ich plecach duże białe trupie czaszki ze skrzyżowanymi piszczelami.
Klęknąłem przed Panem Jezusem polecając ich Bożemu Miłosierdziu, dziękując także za szczęśliwy powrót z Bydgoszczy. Gdy skończyłem była 22:40. Wyjąłem z kieszeni aparat fotograficzny i zrobiłem zdjęcie pomnika z płonącymi zniczami.
Wracając do Drogi Krzyżowej. Tak bardzo chcieliśmy w niej uczestniczyć, ale Profesor przeniósł datę i godzinę wizyty na poniedziałek 29 marca na godz. 18:40. Z domu wyjechaliśmy o 12:30. Za kierownicą siadła Ewa, która prowadziła samochód aż do samej Bydgoszczy. Przyjechaliśmy dużo przed czasem licząc, że może ktoś z pacjentów wypadnie i uda się być wcześniej przyjętym. Niestety, awaria komputera pana Profesora spowodowała ponad godzinne opóźnienie. Przed nami w poczekalni jeszcze siedem osób . To ponad dwie godziny czekania, licząc po 20 minut na jednego pacjenta. Zostaliśmy przyjęci o 20:00. Rozpoczęła się Droga Krzyżowa. Krótki wywiad: Jak się pani czuje? Po czym Profesor najpierw czyta wynik, a potem ogląda na laptopie ostatni MR. Dla porównania prosi o poprzedni MR sprzed roku - niestety nie mamy, został w domu. Jest tylko ten pooperacyjny z października 2008. Przy próbie jego odczytu zawiesza mu się laptop. Uszkodzona płytka DVD. Profesor jeszcze raz bierze ostatni MR i idzie do domu na stacjonarny komputer. Po 5 minutach wraca do gabinetu, znajdującego się w budynku gospodarczym, z werdyktem "niczego do operacji nie widzę" . Prosi zrobić kolejny rezonans i z dwoma ostatnimi wynikami w formie papierowej i z płytkami DVD proponuje zgłosić się na następną wizytę na koniec maja. Z gabinetu wychodzimy uspokojeni werdyktem o 20:20.
Za konsultację neurochirurgiczną płacimy 300 zł.
Ewa nie chce w nocy wracać do domu i jest skłonna nocować w hotelu. Mnie to zupełnie nie odpowiada, chcę wracać do domu. Jest koniec miesiąca i mam dużo pracy w firmie. Siadam za kierownicą i po dwóch godzinach przy siąpiącym deszczu jesteśmy w Baranowie.
1 komentarz:
"Aniołku nie bój się Kapłaństwa,nie każdy może być Kapłanem,to służba Bogu i bliźniemu, to wyróżnienie,zaszczyt i sława,Anonimowy"
Prześlij komentarz