niedziela, 25 kwietnia 2010

Imieninowe Wybory

Tak się w tym roku złożyło, że moje imieniny obchodzę na raty. Dzisiaj w niedzielę na Marka przyjdzie część gości, głównie znajomi. Wczoraj na Jurka miałem rodzinę. Imieniny musiałem rozłożyć na raty. Trudno byłoby małe wesele obsłużyć za jednym razem. Ewa może mi już tylko służyć radą. To bardzo cenne, bo zwraca uwagę na takie szczegóły, które dla mnie chłopa, nie mają znaczenia, lub po prostu o nich zapominam. Z dużym wyprzedzeniem zamówiła w mojej intencji Mszę św., a dodatkowo sprezentowała elektryczną piłę do przycinania żywopłotu. Myśli daleko do przodu, bo ogrodowe tuje jeszcze małe. To cieszy.

Sprosiła też rodzinę na przyjęcie zapraszając ją na 16:00 na kawę, potem na Mszę św. a po mszy na kolację. Logistycznie wszystko wypaliło. W piątek w Wojciecha upiekłem dwie blachy piernika z bakaliami. Okazało się, że ten bez jajek wyrósł mi lepiej, niż druga blacha do której dodałem trzy jajka i ubitą na sztywno pianę. Wniosek : nie bij chłopie piany, bo i tak z tego nie będzie pożytku. Od bratowej zamiast kwiatów dostałem blachę wspaniałego placka drożdżowego (przepisu nie biorę, bo i tak wszystko w kuchni robię po swojemu bez przepisów - tych mam dosyć w pracy zawodowej . Do tego kupiłem dwa torty w Auchan i 10 pączków. Zanim pojawili się goście przygotowałem sobie wszystko do kolacji. Galart po poznańsku, a z małopolska zimne nóżki udał się wspaniale. Bez żelatyny na dwóch stópkach, z mięsem z pieczonego królika (dostałem go na imieniny dzień wcześniej od rodziców synowej) i na sześciu piersiach z kurczaka. Do tego dwie upieczone karkówki pokrojone na plasterki i bigos z białą (nie miała wzięcia). Wspaniały wędzony austyiacki bekon (prezent wielkanocny od synowej i syna uzupełniłem pokrojoną w plasterki polską z Wilczyny. Wszystko to stało przygotowane na półmiskach na balkonie.
W czasie gdy byliśmy na Mszy św. pani Iwonka sprzątnęła po kawie i nakryła stół do kolacji.
Spisała się na medal, za co jej tą drogą serdecznie dziękuję.
Nie mam zdjęć z gośćmi imieninowymi, nie życzą sobie bym ich twarze zamieszczał w internecie a o sfotografowaniu ładnie nakrytego stołu po prostu zapomniałem.Mam za to kilka zdjęć zrobionych przez brata w kościele i przed kościołem.





Są na nich ci moi goście którzy zgodzili się stanąć ze mną do zdjęcia. Nasze kochane moherowe berety nasze mamy i babcie. Całość gości dokonała wyboru kto z JURKIEM, a kto stanął PO przeciwnej stronie. Te prawybory odbyły się całkiem spontanicznie, bez żadnej kampanii i do tego demokratycznie. Spytacie o wynik: za JURKIEM (nie wiadomo czy MARKIEM) stanęło 6 osób, PO przeciwnej stronie fotografa 4 osoby, uchyliło się od głosowania 6 osób w tym fotograf i 5 osób, które bezpośrednio po Mszy św pojechały święcić imieniny drugiego Jurka. Przekładając te wyniki do końca na język wyborczy można powiedzieć, że przy doskonałej frekwencji 67% za JURKIEM stanęło też 67% a PO przeciwnej stronie 37% . Na zdjęciu jeszcze dwie osoby skryły swą twarz (to niezdecydowani) co zmniejsza realną przewagę JURKA do 50% .

Zostawiając te przedwyborcze dywagacje z boku siedliśmy pojednani przy imieninowym stole racząc się doskonałym "cygańskim" chlebem z piekarni Junikowskiej. O czym były rozmowy przy stole - wiadomo dotyczyły wydarzeń z ostatnich dwóch tygodni. Z prawej strony słyszałem głosy, że tradycja nakazuje nam poszukać dobrych cech i o zmarłych mówić dobrze. I mam się nie łudzić że zmienili zdanie o Prezydencie, że tak jak na poprzednich przyjęciach naśmiewali się z mojego kaczyzmu i wytykania Kaczorom błędów to zmienili zdanie. Nie zdanie mają takie same, tylko chcą pojednania i spokoju. Nie było żadnego przepraszam cię Jerzy, myliłem się, a jednak miałeś rację mówiąc o nim przez pięć lat dobrze. Nic z tych rzeczy. Dzisiaj po dwóch tygodniach nadal ważne jest to co było przez pięć lat, a nie przez pierwsze pięć dni żałoby, kiedy to z kurtuazji mówiliśmy dobrze i tonem pojednania podobnie jak kiedyś przemawialiśmy tonem solidarności.

Gdy po kolacji pokazałem wszystkim jeszcze raz makietę Świetlistego Krzyża Pojednań zwrócili mi nawet uwagę, że na biało czerwonej szachownicy zaprojektowałem przed dwoma laty tylko "dla swoich" 84 wyrastające z ziemi ręce z krzyżami pomijając 12 pozostałych i że oni też zginęli i dlaczego ich pomijam.

Ktoś powiedział że nawet mieli pogrzeby katolickie i na wszystkich 96 trumnach były tabliczki z krzyżem i literkami ŚP. Nie pomogły moje tłumaczenia że Jan Paweł II miał 84 lata, gdy odszedł do domu Ojca i dlatego każdy rok, to jeden krzyżyk i stąd 84 ręce. Stwierdzili, że skoro widziałem urwane od łokcia ręce, to powinienem wiedzieć, że będzie ich 94.

Bardzo szkoda wszystkich, którzy zginęli śmiercią tragiczną, bezsensowna i niepotrzebną. Ale to, ze nie żyją ,w żaden sposób nie wpływa na ocenę tego kim byli i jak sprawowali swoje funkcje za życia. Trudno mi się z nimi nie zgodzić. To podstawa do pojednania. Jeśli Jerzy uważałeś od dawna, że projektujesz biało czerwony krzyż - pomnik dla ofiar tragedii w Smoleńsku, a dla prezydenta tylko Wawel to ciebie doskonale rozumiemy (w swoim czasie wdrożymy postępowanie wyjaśniające skąd o tym wiedziałeś. A może to Ty dokonałeś inteligentnego sabotażu tzw. meaconingu wysyłając z ziemi sygnał do satelity powodujący przekłamanie odebrane przez pokładowy komputer Tu-154M wyposażony w system TAWS, chcąc za wszelką cenę sprzedać swój pomysł na pomnik. Ale jeśli twój Wawel ma być tylko związany z katastrofą, to nie rozumiemy tego, tym bardziej, że sposób podjęcia tej decyzji jest dla nas nie do przyjęcia. Nam nigdy nie przyszło o głowy, że Kaczyński zasłużył na Wawel. Było przed nim tylu ważnych ludzi Wyszyński, Anders , Kuroń zaakceptowany przez wszystkich! Edelman nawet Kaczorowski. Można by wymieniać dość długo ale nie doszli byśmy nigdy do Kaczyńskiego. Jednej rzeczy Jerzy nie możemy mu w ogóle darować - zdziwisz się - uhonorował wspaniale Powstańców i to było wielkie, a potem zaraził ich nienawiścią i doprowadził do tego, że Ci wspaniali wiekowi ludzie wygwizdali nawet Bartoszewskiego na Powązkach - zatruł ostanie dni tym wspaniałym ludziom, nie ma usprawiedliwienia dla tego i tak się nie zdobywa głosów . Twój idol od pięciu lat grał nie fair. Nie dziw się więc, że tak mówimy jak mówimy.

I nie próbuj nam tłumaczyć że dzisiaj mamy Marka, a wczoraj było Jurka i że On jest za życiem od poczęcia do naturalnej śmierci. My jesteśmy za NIEŚMIERTELNOŚCIĄ ale w tej ziemskiej rzeczywistości, a skoro z medycyną jesteśmy trochę w Polsce zacofani, to jak ją sprywatyzujemy, to pójdziemy jak burza do przodu. To tylko kwestia kilku, no może kilkunastu lat byśmy żyli wiecznie. A Ty chcesz nam serwować prezydenta, który zrzeknie się urzędu i obwoła Chystusa Królem Polski. Nam starczy Matka Boska. I będziemy się bronić. I będzie obrona Jasnej Góry. Pamiętaj Jerzy, raz zdobytej władzy nie wypuszcza się z rąk. I nie będzie żadnych przedterminowych wyborów. Prawybory się odbyły i myśmy już wybrali.

A ja na to ze spokojem mówię: Nie będzie walki , nie będzie kłótni, modląc się spokojnie poczekam, aż mój kandydat na Prezydenta za mną powie przed Narodem: "Cały Twój jestem Boże, Jezu Ufam Tobie, zostań nam Królem".

A teraz o manipulacji:

W Głosie Wielkopolskim z poniedziałku 19 kwietnia na str.23 ukazał się fotoreportaż z sobotnich uroczystości pogrzebowych 96 ofiar katyńskich jak miała miejsce na Placu Marszałka Piłsudskiego w Warszawie przekazanej za pomocą telebimów na Poznański Plac Mickiewicza. Wśród zdjęć widać mój dzwon POJEDNANIE oraz mnie dzwoniącego. Inne zdjęcia fotoreportażu opisane. To ze mną nie! Dlaczego?

Mój reportaż zamieszczony na blogu nie wyjaśnia tego. Do dzisiaj nie mając czasu nie opisałem generalnie zdjęć. Warszawskie uroczystości rozpoczęły się biciem dzwonów o 12:00. Siedząc na placu w pierwszym rządzie krzeseł pociągnąłem za 20 m długości sznurek podłączony do serca dzwonu POJEDNANIE by go uruchomić. Przy trzecim gongu sznurek się zrywa w połowie. Podbiegam do zerwanej końcówki i ciągnę raz dwa i znowu to samo w ręce zostaje mi kolejne 10 metrów luźnego sznurka. Tym razem urwał się tuż przy sercu dzwonu. Biegnę za metalowe barierki. Wszystko dzieje się błyskawicznie i spontanicznie między jednym a drugim gongiem. Klękam przed dzwonem chwytam za krótką 30 cm końcówkę sznurka prawie że za serce i ciągnę z całych sił. Ciągnę wolno aż poprzedni dźwięk nie rozpłynie się po placu i czuję jak przy kolejnych biciach łzy napływają mi do oczu. Takiego scenariusza nie mógł nikt wymyślić. Sam na oczach całego tłumu klęczę przed dzwonem ciągnąc jego serce, ogłuszony dźwiękiem 150 kg dzwonu i płaczę razem z moim dzwonem Pojednanie żegnającym 96 ofiar katastrofy. To kolejny zbieg okoliczności w który ja już od dawna nie wierzę. Przede mną dzwon a za nim dywan zniczy aż pod poznańskie dwa krzyże. Czy przybędzie na nich jeszcze jedna data 2010. Ile tych dat ma na jeszcze na nim być Boże? Dopisaliśmy Twoje Imię Boże na Poznańskich Krzyżach. I mało? Widać to nie koniec narodowej tragedii. Tam już nie ma gdzie pisać kolejnych dat.

Da szare Poznańskie Krzyże z orłem jeszcze bez korony i dwa Świetliste Krzyże Pojednań . Jeden w Smoleńsku i drug w Warszawie przed Pałacem Prezydenckim w miejscu istniejącego pomnika. Na dzisiaj wystarczy.




4 komentarze:

meeweck pisze...

Drogi Jurku... nie wiedziałam, że baabcia z KONICZYNKI była u Ciebie na imieninach.... (???) Oj TY mega manipulancie!!!!!!!!!!!

meeweck pisze...

http://www.nadzieja-glejak.pun.pl/viewtopic.php?pid=3974#p3974

meeweck pisze...

Jurek napisał:
"A ja na to ze spokojem mówię: Nie będzie walki , nie będzie kłótni, modląc się spokojnie poczekam, aż mój kandydat na Prezydenta za mną powie przed Narodem: "Cały Twój jestem Boże, Jezu Ufam Tobie, zostań nam Królem"."

Co za skromność, Jurku.....

A Ty nie kandydujesz???

Jerzy pisze...

Droga Meweck!
Tylko baabcia z Koniczynki wiedziała czego mi w dniu imienin potrzeba. Za treść wpisu (życzeń) nie wypadało mi dziękować, a tym bardziej dyskutować, w wątku dot. śp Twego Taty. Baabci dziękuję za twórcze natchnienie i przepraszam, że szeroko następnego dnia cytując, nie podałem źródła. Jeśli chodzi o wybory, to wystarczy, że jest jeden Jurek, a Marek na niego od urodzenia wołają.