wtorek, 13 kwietnia 2010

Dolecieli szczęśliwie.

13 kwiecień 2010 Dzisiaj wyjątkowo jestem na Mszy św. w swoim kościele na 8:00 rano. W kościele wyjątkowo dużo osób, cztery razy więcej niż normalnie. Sprawę wyjaśnia ks. Proboszcz Tę Mszę św. ofiarujemy w intencji błogosławionych owoców pielgrzymki do Ziemi Świętej. Ks. Andrzej wyrusza w nią dzisiaj o 13:20, wraz z grupą parafian, w ramach archidiecezjalnej pielgrzymki dwudziestu iluś kapłanów z okazji ich 25 lecia kapłaństwa. "Moje" miejsce w pierwszej ławce zajęte. W ławce siedzi dwoje młodych ludzi, małżeństwo. Modlą się pewno za szczęśliwą podróż mamy i babci, której prawdopodobnie zafundowali ten wyjazd. Nie mam wątpliwości, że ich mama będzie się za nich modliła w świętych miejscach, korzeniach chrześcijaństwa. Z wyjeżdżających to najbardziej jej tego zazdroszczę, że w Ziemi Świętej będzie jej dane wypraszać łaski dla syna, który tak jak Ewa już 5 lat żyje po operacji glejaka. I mnie się marzyło jechać na tę pielgrzymkę. Ewa była nawet za, namawiając mnie kilkakrotnie do wyjazdu gdy zwolniło się jedno z miejsc. To ja się migałem zasłaniając się nawałem pracy. Nie chciałem jej zostawić samej. We wczorajszym wywiadzie prowadzonym przez pracownika pomocy społecznej zadeklarowałem wystarczającą pomoc i opiekę nad nią z mojej strony.



Nie robię dużo zdjęć: Przeistoczenie, Ojcze nasz w czasie którego załamał się głos ks. Proboszczowi. Nie robię zdjęć przystępującym do Komunii św. Przystępuje do niej cały kościół i ci co wylatują samolotem za kilka godzin do ojczyzny Jezusa i ich rodziny.

Ci co ulegli tragicznej katastrofie też w większości byli w stanie Łaski Uświęcającej, a kto nie był, tego objęło Miłosierdzie Boże, a jak ktoś leciał tylko dla blichtru, to po prostu pomylił samoloty, wsiadając do samolotu lecącego tylko do Nieba. Jak się dowiedziałem Prezydent Kaczyński 5 kwietnia był u spowiedzi, a ostatnim aktem jaki podpisał późnym wieczorem 9 kwietnia było oświadczenie w obronie papieża Benedykta XVI.

Msza święta kończy się krótkim pożegnaniem z pozostającymi na miejscu parafianami oraz błogosławieństwem dla wszystkich obecnych.

Dla mnie to jednocześnie zachęta do odwzajemnienia.
Postanawiamy z Ewą, że pojedziemy na lotnisko żegnać pielgrzymów. A jak żegnać to głosem dzwonu Pojednanie.
Piszę meila do Prezesa Zarządu Portu Lotniczego w Poznaniu, podając wszystkie dane personalne z prośbą o wystawienie przepustki na wjazd na lotnisko w pobliże płyty postojowej. Do meila dołączam zdjęcie dzwonu jak obok.
Rozmowa z asystentką pana Prezesa kończy się wyrażeniem zgody na ustawienie dzwonu na ogólnie dostępnym parkingu w miejscu z którego będzie widać samolot w odległości od niego jakieś dwieście trzysta metrów. Próba targowania się i powoływania na moje zasługi dla firmy, którą reprezentuje pan Prezes. Przez dwa lata byłem jej pracownikiem jako inspektor nadzoru budowy wydłużenia pasa startowego. Swego czasu projektowałem też remont i modernizację całego lotniska Poznań Ławica tak po stronie cywilnej jak i wojskowej.


Niestety stare zasługi się nie liczą i jedyne co mogłem wytargować to wjazd na zatrawioną część parkingu w miejsce z którego było widać samolot przygotowywany przez naziemną obsługę do odlotu.


Stojąc tak za drutami kolczastymi na dzwonie przyglądałem się odprawie Beninga 787.


Ewa nie mogąc stać w jednym miejscu poszła spacerkiem na taras widokowy do portu lotniczego.


Pod samolot co rusz to podjeżdżał autobus z pasażerami. W momencie jak pielgrzymi opuszczali autobus i wchodzili po schodkach do samolotu ja stojąc na dzwonie, prawą ręką dzwoniłem Pojednaniem wymachując jednocześnie lewą ręką. Czy z tej odległości słyszano głos dzwonu. Wątpię, nikt mi nie odkiwnął na pożegnanie. Ale nie o to, w tym akcie chodziło. Moje intencje, moje działanie mnie budowało i to było najważniejsze. Gdy piszę te słowa jest 22:55 odwołuje mnie Ewa i pokazuje SMS: Jesteśmy na miejscu, śpimy w Betlejem. Pozdrawiam!


Czy to oznacza, że ktoś z 250 pielgrzymów słyszał Pojednanie nie wiem. Wiem, że ktoś o nas pamięta i to wystarcza. Wracając do zdjęć: Na lewym widać odholowany samolot na drogę kołowania. Tam o 13:45 uruchomił silniki odrzutowe by po woli wkołować już samodzielnie na płytę postojową a następnie nie zatrzymując się przekołować drogą kołowania na wschodni próg drogi startowej.


Tu nastąpiło włączenie pełnej mocy silników i samolot pomknął drogą startową w kierunku zachodnim - Przeźmierowa nabierając z sekundy na sekundę prędkości.

Na tym zdjęciu samolot znajduje się mniej więcej w połowie drogi startowej, to jest około 1250 metrów od wschodniego progu (miejsca rozpoczęcia startu).

To ostatnie zdjęcie jakie udało mi się zrobić. Samolot po pięciu minutach od uruchomienia silników oderwał się od ziemi. Za nim na horyzoncie zabudowania Baranowa. A ja stojąc na dzwonie i robiąc to zdjęcie słyszę głos : Tu służba celna proszę o dokumenty. Odwróciłem się do mówiącego umundurowanego funkcjonariusza i powiedziałem by mi dał jeszcze parę sekund bym zrobił zdjęcie samolotu w powietrzu. Niestety poprosił bym zszedł na ziemię. Podałem mu dowód osobisty i prawo jazdy oraz podpisaną i ostemplowaną kartę parkingową upoważniającą mnie do darmowego opuszczenia parkingu oraz powołałem się na zgodę władz lotniskowych na ustawienie dzwonu i dzwonienie w tym miejscu. Zostawił mnie chłop pod opieką drugiego celnika a sam zabrał mi prawo jazdy i przepustkę i poszedł do portu sprawdzić moje personalia z meilem, który wysłałem rano do Prezesa Zarządu Portu. Po 15 minutach przyszedł z dokumentami , które mi grzecznie zwrócił. Kilka minut przed 15:00 byliśmy już w domu konsumując po talerzu grochówki ugotowanej na peklowanej golące. O 18:00 dzwoni ciocia Marysia z informacją że samolot wylądował szczęśliwie w Tel Avivie.

Brak komentarzy: