poniedziałek, 2 listopada 2009

Wszystkich Świętych

"Po śmierci proszę o Msze św. i modlitwy" jedno jedyne zdanie w testamencie Jana Pawła II dopisane i nie podpisane mimo, że inne wpisy są podpisane. Jest tak uniwersalne, że Papież nie chciał rościć sobie do tej oczywistości praw autorskich.
Każdego roku w dniu 1 listopada Ewa zamawia Mszę św za swoją mamę a gdy zmarli najpierw dziadek a potem jej babcia, którzy ją przysposobili po śmierci mamy także za nich. Msza św., Komunia św, modlitwa, odpust to najważniejsze co możemy uczynić dla naszych bliskich. Tak było i w tym roku. Po Mszy św. i śniadaniu ruszamy do bliskich na cmentarze.




To cmentarz parafialny na Górczynie. Tu leżą doczesne szczątki najbliższej rodziny Ewy oraz moja ciocia a także dalsi krewni i znajomi.










Przy grobie mamy.





i dziadków Teresy i Władysława. Tam spotykamy Celinę i Anię i Marysię (ciocie Ewy)































































To folklor - pierniki i poznańskie rury. Gdy nasze dzieci były małe i liczył się każdy grosz, gdy nie było straganów i wolnego handlu, gdy nie było żadnych prywatnych sklepów, restauracji, kawiarni . Gdy na Starym rynku nie było knajpek i ogródków ze stolikami i po latach władze zezwoliły na pierwszą po dłuższej przerwie procesję Bożego Ciała upiekliśmy z żoną pełen kosz od prania takich rur wg. przepisu mojej mamy i stanęliśmy pod ratuszem. Byliśmy wtedy jedynymi, którzy odważyli się wznowić starą tradycję. Rury rozeszły się w kilku minutach ustawiła się kolejka. W następnym roku pojawiła się konkurencja, a po trzech latach trzeba było prowadzić działalność gospodarczą by móc handlować w miejscu publicznym. Wycofaliśmy się z takiego interesu.













Na cmentarzu na Jeżycach przy ul. Nowina mamy dwa groby. Mego najstarszego kuzyna i jego żony oraz wujka Czesia przy grobie, którego zastaliśmy żonę kuzyna Mirkę.

To skromna kaplica na cmentarzu w Krzyżownikach. Na tym cmentarzu leżą pochowani moi rodzice i dziadkowie, chrzestna oraz kilkoro osób z najbliższej rodziny. Za wszystkich nich indywidualnie składaliśmy dzisiejszego dnia swoje modlitwy i zapalając znicze.






































































Nasz parafialny cmentarz w Przeźmierowie, a nim ta jedna jedyna, nam najbliższa mogiła Łukasza. Obok przygotowane miejsca dla nas. Jak się z taką świadomością żyje. Pojednani z sobą z najbliższymi, z sąsiadami, z Bogiem, otwarci na wszystkich z którymi nam przyszło współdziałać mamy świadomość, że śmierć boli, bo rozłąka, ale możemy w nią wchodzić z odwagą trzymając się nie ziemi , nie siebie, ale Jezusa Chrystusa.




































.














Po zaparkowaniu na całkowicie opustoszałym parkingu przed Uniwersytetem Poznańskim wtoczyliśmy dzwon na Plac Mickiewicza. Nie było nam trudno pokonać próg i wjechać z nim na stopień płyty przed pomnikiem. Sam dzwon Pojednanie stawiamy w pobliżu płyty poświęconej Janowi Pawłowi II.










Przy Papieskiej tablicy stawiamy znicz. Wszak to dzisiaj Jego święto. Santo Subito.










Zapalamy znicze i po modlitwie chwytam za sznurek i dzwonię i dzwonię na całkowicie pustym placu. Nie ma przechodniów. Nikt nie stoi na widocznym z dala przystanku. Jest godz. 19:00. I o to mi chodziło. Jest okazja by na tym publicznym zawsze pełnym placu spojrzeć inaczej na dwa splecione krzyże. Jeden to Twój Boże, a drugi to mój. Połączone węzłami bo chcę by moje cierpienie się z Twoim związało. Tak jak Chrystus sam z siebie oddał życie Bogu ojcu, tak ja Tobie je oddaję. Ty chciałeś pojednać wszystkich rozwierając ramiona na krzyżu i ja marzę o pojednaniu. Ty przygotowałeś mi miejsce, a gdy powiesz przyjdź do mnie, pójdę nie oglądając się za siebie. Ty masz słowa życia wiecznego. Matko Najświętsza stojąca tak ja ja, dzisiaj pod krzyżem módl się za nami grzesznymi, którzy się do Ciebie uciekamy i za wszystkimi , którzy się do Ciebie nie uciekają oraz za tych, których polecamy Tobie i tych którzy nas prosili o modlitwę.














Na zakończenie pół godzinnego pobytu w tym miejscu robimy sobie pamiątkowe zdjęcie z dzwonem pod pomnikiem na którym wypisano kolejne daty. Patrząc na nie możemy powiedzieć, że umarli otwierają oczy żywym i to nie tylko w wymiarze politycznym ale w każdym wymiarze. Krzyż i śmierć Jezusa Chrystusa to dla nas brama przejściowa. Ufajmy zatem w Boże Miłosierdzie.










W powrotnej drodze zatrzymujemy się pod Mickiewiczem. I jemu, naszemu wieszczowi należy się nie tylko skromny znicz, ale i kilka dźwięków. Toż to może uchodzić za jednego z patronów pojednania międzynarodowego.









Zaparkowane samochodu z podczepionym dzwonem pod stokami Poznańskiej Cytadeli graniczyło z cudem. Pod schody główne musieliśmy go zatoczyć. Tylko głos dzwonu docierał w górę do podstawy obelisku, na którym niegdyś była czerwona gwiazd. Dzwoniąc POJEDNANIEM modliliśmy się o pojednanie między narodami mając na myśli oba sąsiadujące z nami narody. Dwa totalitaryzmy, dwa mocarstwa od wieków staczały ze sobą wojny na naszym terytorium, zawierały ze sobą układy, a potem je zrywały, staczając ze sobą najtragiczniejsze wojny. Dzieje się tak, jak władza ludzka nie uznaje Boga. W idei pojednania międzynarodowego widzę rolę naszego narodu. Nigdy nie byliśmy państwem kolonialnym, zaborczym. To nas kolonizowano, rozbierano, niszczono. Przetrwaliśmy dzięki wierze i z naszej wiary może się zrodzić autentyczne pojednanie. Przećwiczcie to z najbliższymi, a przekonacie się, że mam rację.








Sporo wysiłku nas kosztowało by wtoczyć dzwon na stok z grobami bohaterów polskich z lat 1945-1956.
I dla nich wszystkich wydzwaniałem modlitwę pojednania. Pytali mnie ludzie czy to dzwon Pokoju zdemontowany z dzwonnicy? Nie kochani to dzwon pojednania. Walka o pokój i sprawiedliwość między narodami była walką.Ci wszyscy, którzy tu leżą na stokach ginęli bądź w wojnie, bądź w walce o utrwalanie władzy ludowej albo byli ofiarami wojny lub walki. O pokój walczono, a o POJEDNANIE w ojczyźnie i między narodami NALEŻY NAM SIĘ MODLIĆ.
Panie zejdź pan na ziemię. I Pan wierzy w coś takiego? Tak wierzę , wierzę tak samo jak wierzę w Boga. On sam Jezus Chrystus się o to modlił, aby wszyscy byli jedno i jego krzyż i te wszystkie krzyże wokół, są na to najlepszym dowodem. Rozejrzycie się wokoło - wszystkie równe wszystkie jednakowe. Zamiast walczyć o pokój módlmy się o pojednanie , o pojednanie ludzi ze sobą i o pojednanie ludzi z Bogiem. A zapalając kolejny znicz dodajmy ... a Światłość wiekuista niechaj mu, jej, im świeci na wieki wieków.









Tej nocy nie tylko ziemia miliardami zniczy ale i księżyc rozjaśniał mroki ciemności wychwalając swym odbitym światłem swego Stwórcę. Jakże nieodgadnione musi być Niebo z Światłością Boga.









Dzień kończymy odwiedzinami u babci Gertrudy . Wczoraj przywieźli ją pogotowiem z wypisem ze szpitala do domu. Wymaga opieki hospicyjnej. Słucha sobie Radia Maryja i modli się z młodymi Litanią Miast. Jest bardzo obolała na pośladkach dwie podleczone odleżyny, każda wielkości dłoni Ile to człowiek się musi nacierpieć zanim go Pan weźmie do siebie - mówi mi gdy zostajemy sami. Widać jeszcze nie nadszedł czas dla Babci odpowiadam . Uśmiecha się i ściska mi dłoń. Zdaję jej relację z dzisiejszego dnia i obiecuję, że ściągnę Kubę z ekranem to jej pokażę zdjęcia. Cieszy się.










Tomek z Basią planują opiekę nad Babcią na jutrzejszy dzień. Załatwienie wizyty lekarki domowej, pielęgniarki rejonowej, hospicjum, wykupienie lekarstw i stała obecność przy chorej wymagają dobrej organizacji. A pamięć już nie ta i trzeba sobie wszystko dokładnie rozpisać. Cieszy mnie, że mój brat jest zadowolony i odprężony wspólnym dzisiejszym wyjazdem z dzwonem na pojednanie żywych z umarłymi.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

a