niedziela, 8 listopada 2009

Mam glejaka cz.11 - ustawienie pomnika

4 listopad 2005
Po wczorajszych wykopach dzisiaj przy pierwszym piątku decydujemy się z panem Zbigniewem Dłużniewskim na wycinkę drzew. Pan Zbigniew przychodzi z piłą spalinową i jako pierwszy daje mi instruktarz obchodzenia się z piłą. Do wycinki mamy osiem rozłożystych wielopniowych drzew.

Pocięte na kawałki grube pnie nadające się do palenia w kominku składamy pod drzewami na których zawieszona jest makieta pomnika. Robota szła, że aż furczało.



Najzgrabniej idzie nam praca zespołowa przy cięciu grubizny. Drobne gałęzie należało poobcinać od pni nożycami i uprzątnąć składowując je na wolnej działce mego brata.
Ewa, która próbowała nam pomóc niestety po pierwszej próbie z nożycami musiała odstąpić od tej pracy . Podobnie było z odnoszeniem gałęzi. Ani się schylić, ani coś nieść. Głowa po operacji dawała dotkliwym bólem znać o sobie. Pozostało jej tylko robienie zdjęć do tego reportażu za co jej bardzo dziękuję.









W tej pracy pomógł mi Mateusz z ul. Letniskowej, który akurat wracał ze szkoły.









Na koniec zostawiłem sobie rozłożystą czeremchę, której boczne gałęzie musiałem poobcinać z drabiny nim ją powaliłem na ziemię.
Czy było mi żal ciąć te drzewa. Trochę było, ale w miejsce tych ściętych na terenie przykościelnym posadziliśmy drugie tyle nowych drzew.

Po skończonej pracy Ewa dostaje telefon od pani Grażyny by się modlić za pana Marka chorego na glejaka, którego Ewa 17 października namówiła do pojednania po kilkunastu latach z Bogiem. W czasie wieczornej Mszy św na prośbę Ewy modlimy się całym kościołem za spokojną śmierć dla pana Marka. Po kilku dniach Ewa dowiaduje się, że właśnie w czasie naszych modlitw Pan powołał Marka do siebie.

5 listopad 2005

Ewa zamawia na poniedziałek pana z karczerem do umycia pomnika, a na wtorek dźwig do ustawienia pomnika. Wieczorem jesteśmy na Mszy św. odprawionej za ś.p. Łukasza zamówionej przez panią Alę Lewkowicz. Kolację jemy wspólnie z państwem Lewkowiczami.


7 listopad 2005

Przez całe poniedziałkowe przedpołudnie poszerzam wykop pod fundament pomnika. Postanawiam by na spodzie wykopu położyć płytę żelbetową o wym 1,5 x 1,5 x 0,20, na której obecnie stoi Chrystus Miłosierny. Wyniosę tym sposobem jeszcze 0 20 cm w górę pomnik w stosunku do projektu podnosząc część ołtarzową.

Zbity twardy grunt wymaga użycia nie tylko łopaty ale chwilami kilofa.

Gumówką wycinam wystającą bednarkę, a sekatorem kolidujące korzenie drzew




Gdy ja pracowałem przy wykopie firma pana Lewickiego wymyła dokładnie cały kamień pomnikowy. Przywieziony ze żwirowni w Rosku położonej na skraju lasu, kilka kilometrów od jeziora Białego w Puszczy Nadnoteckiej, gdzie swoje ostatnie kardynalskie wakacje spędził Jan Paweł II, mimo że stał przez całe lato narażony na deszcze nie oczyścił się z gliniastych zabrudzeń. Czyszczenie należało rozpocząć od góry używając do tego celu malarskiej drabiny.









8 listopad wtorek 2005 rok

Po trzech miesiącach od szczęśliwej operacji glejaka Ewy i siedem miesięcy od dnia kiedy wiatr przewracał kartki ewangelii na trumnie Jana Pawła II po siedmiu miesiącach starań, z samego rana rozpoczynam montaż pomnika. Wszystkie elementy przygotowane stoją na placu budowy . Drzewa kolidujące wycięte, pnie i gałęzie usunięte. Tylko ziemia wydobyta z wykopu może stanowić jakieś zagrożenie. Wszystkie formalności dotyczące bezpieczeństwa pracy mam spełnione. Jestem po specjalnym kursie. A st. inspektor pracy pan Sławomir Włodarczak dokonał w niedzielę odbioru placu budowy i sprawdzenia opracowanego harmonogramu montażu i planu BIOZ.

Pierwszą czynnością jaką należało wykonać było zdjęcie kamienia z Chrystusem z żelbetowej płyty na której Chrystus stał dotychczas. Razem z panem Krawczykiem właścicielem dźwigu założyliśmy pas parciany na hak potężnego dźwigu o nośności 17 ton. Dobrze wyważony kamień spoczął delikatnie na rodzimym gruncie.

Kolejną czynnością było ułożenie płaskiej płyty żelbetowej na dnie dokładnie wypoziomowanego wykopu pod płytę dałem 5 cm warstwę wyrównawczą z drobnego sypkiego piasku.


Włożenie płyty w niewiele szerszy wykop wymagało precyzji operatora dźwigu i starannego naprowadzenia opuszczanej płyty.

Na płycie ułożyłem z udziałem pana Krawczyka warstwę plastycznej zaprawy cementowej.









Teraz należało na tej zaprawie ustawić prefabrykowany blok żelbetowy. Zaczepiony stalową liną tylko za dwa ucha (przygotowałem cztery) spoczął na plastycznej zaprawie wyciskając ją na boki.

Sprawdzenie poziomego ustawienia bloku wypadło idealnie tak, że nie było potrzeba podnosić bloku i podkładać przygotowanych klinów.

By na bloku ustawić część ołtarzową należało ją odwrócić na prawą stronę (częścią ołtarzową do góry).










Gdy tym zajmowali się pan Krawczyk z operatorem dźwigu ja odcinałem od bloku fundamentowego wystające stalowe ucha.









Gdy przyszło do ustawienia części ołtarzowej na placu budowy zjawił się ks. Proboszcz, który natychmiast zabrał się do pracy. Po oczyszczeniu górnej powierzchni bloku przywiózł taczkę zaprawy klejowej, którą rozłożyłem cienką warstwą na bloku fundamentowym wypełniając wcześniej zagłębienia po kotwach.









Teraz można było ustawić i spasować z blokiem część ołtarzową. I tym razem odbyło się bez podkładania klinów. Po pierwszej przymiarce górna gładź ołtarzowa ustawiła się idealnie w poziomie.









Tej pracy przyglądała się Ewa robiąca te wszystkie zdjęcia i Hania Małuszyńska oraz ks. Andrzej, który dołączył do kobiet. I znowu na gładzi ołtarzowej rozłożyłem cienką warstwę zaprawy klejowej.









Potężny dźwig unosi w końcu kamień z Chrystusem Miłosiernym. Urwie się tym razem czy nie? Wszyscy mamy duszę na ramieniu, mając świeżo w pamięci wyładunek kamienia, kiedy to nie wiadomo czemu urwała się stalowa lina.









Nakierowując Chrystusa na część ołtarzową starałem się czynić to z zachowaniem maksimum bezpieczeństwa używając specjalnej drewnianej długiej listwy. Gdy Chrystus stanął jedną stroną ma ołtarzu, a drugą na podkładce z cegły mogłem przystąpić do odczepienia zawiesia z haka.

Po owinięciu pasem Chrystusa "w nogach" należało go nieco unieść, wyjąć podkładkę z cegły i delikatnie opuścić na ołtarz.













Po zdjęciu pasów przez pana Krawczyka mogłem odetchnąć z ulgą. Serce moje i nie tylko moje rozpierała ogromna radość. W tydzień od uprawomocnienia się decyzji o pozwoleniu na budowę Chrystus Miłosierny stanął razem z ołtarzem wykonanym z tego samego kamienia na baranowskiej ziemi i do tego stanął przed moim domem, w taki sposób że w dzień będzie stał na dachu lub w progu mojego domu odbijającego się w gładzi pomnikowej (ale to zjawisko odbicia, zupełnie naturalne, odkryję dopiero po dwóch latach).


Podobnie jak ja szczęśliwy był gospodarz parafii Ks. Andrzej Strugarek. Do niego będzie w przyszłości należało szerzenie kultu Miłosierdzia Bożego.
Gdy Jan Paweł II nie mógł już mówić napisał w liście do kapłanów poniższe słowa:
Wypełniając Boże posłannictwo miłosierdzia, miej na uwadze, że żadna religia świata nie stworzyła obrazu Boga Miłosiernego. On taki był od pierwszego grzechu istoty ludzkiej i dlatego przysłał na świat Swego Syna Jezusa Chrystusa, by Ten poprzez Swoją śmierć odkupił świat, a przez ZMARTWYCHWSTANIE dał świadectwo PRAWDZIE.
I dalej na zakończenie:
Niech Maryja, Matka miłosierdzia, pomaga wam i wszystkim kapłanom, być pokornymi "narzędziami" Bożego miłosierdzia i Bożej świętości. Niech uświadamia każdemu kapłanowi, że został powołany do pełnienia wzniosłej misji z czystym sercem i posłusznie poddając się działaniu Ducha Świętego, aby przekazać światu z zapałem i wyobraźnią miłosierdzia dar, który on sam otrzymuje na ołtarzu . W tym duchu wszystkim z serca błogosławię
Poliklinika Gemellego, 8 marca 2005 (zauważ: dokładnie 8 miesięcy temu)
Joannes Paulus II

Budowniczowie: od prawej: Roman Krawczyk, Irena Zygarłowska, Ks. Andrzej Strugarek, Zbigniew Dłużniewski i Jerzy Zygarłowski



Gdy wszyscy się rozjechali na placu budowy zjawił się pan Tokarz , który ofiarował swoją pomoc w posprzątaniu placu budowy.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Jurek urwało
Ci komentarz do połowy zdjęć.. T o m e k