wtorek, 3 listopada 2009

Dzień Zaduszny

Dzień Zaduszny, to dzień modlitw zarówno indywidualnych jak i zbiorowych za dusze naszych zmarłych które wyczekują w czyścu na przejście do Światłosci w której będą mogły oglądać swego Boga twarzą w twarz i cieszyć się szczęściem wiecznym.










W kościelnym półmroku na indywidualnej modlitwie. Na balaskach ustawiono czerwone znicze. Każdy z nich symbolizuje zmarłych parafian w kolejnych latach . Dwanaście lat istnienia parafii i dwanaście zniczy.













Ksiądz Proboszcz zamiast homilii odczytuje z imienia i nazwiska wszystkich zmarłych od początku istnienia parafii. Modli się za nich i za wszystkich zmarłych, w czasie każdej Mszy św. Listę 184 zmarłych w poszczególnych latach parafian wywieszono na ambonce.










Po Mszy św. parafianie z zapalonymi zniczami zebrali się przed kościołem. By pod przewodnictwem ks. Proboszcza uczestniczyć w procesji różańcowej za naszych zmarłych parafian ulicami Baranowa










Z krzyżem na czele opuszczając teren przykościelny odmawiając tajemnice radosne różańca świętego wychodzimy na ul. Pogodną, by dalej podążać odmawiając kolejną dziesiątkę różańca szerokim chodnikiem ul Wypoczynkowej w kierunku ulicy Słonecznej.









Skupienie, powaga i zaduma towarzyszyło wszystkim uczestnikom modlitewnego zgromadzenia zdążającego ul. Przemysława na plac, zwany przeze mnie Placem Pojednań przed Bożym Miłosierdziem, pod Pomnik votum wdzięczności Parafian za pontyfikat Ojca Świętego Jana Pawła II.










Tam pod Pomnikiem Miłosierdzia Bożego uczestnicy procesji po skończeniu ostatniej dziesiątki różańca złożyli niesione ze sobą znicze.










Na koniec odśpiewaliśmy wszyscy Jezu Ufam Tobie, a ks. Proboszcz życzył wszystkim dobrej nocy.










Gdy wszyscy się rozeszli pod pomnikiem pozostał Pan Jan, który na codzień z własnego wyboru opiekuje się palącymi dniem i nocą zniczami. Tym razem pozapalał powtórnie te, którym zdarzyło się zgasnąć . Wiał bowiem tego dnia silny wiatr i było zimno. Po chwili dołączyła do męża znana wszystkim z anteny Radia Maryja pani Irena.










A teraz kilka słów refleksji jakie nasunęły mi się w związku z wczorajszym świętem Wszystkich Świętych i dzisiejszym Dniem Zadusznym.
Zarówno pogrzeb osoby najbliższej, jak i ostatnie dni skłaniają nas do refleksji. Dzisiejszy świat, mass media czynią wszystko, aby nas odciągnąć od zamyślenia się, od refleksji, od zastanowienia się nad swoim życiem , od pomyślenia, porozmawiania poważnie o śmierci. Można z dziećmi bawić się w dynię i nie widzieć w tym niczego złego. Tak się dzieje gdy odchodzi się od Boga. bożo – narodzeniową szopkę zastępując dynią. Dzieci nie można stresować, nie można ich straszyć szpitalem, widokiem chorej prababci, babci. Dzieci mają się tylko bawić i używać życia. Gdy dorosną wychowane do zabawy życie potraktują jak zabawę. Szpital to miejsce gdzie tylko mamusia ciebie urodziła, tam nikt nie umiera, tam się tylko leczy chorych. Po co dzieciom mówić o chorobie, o bólu, o cierpieniu, o śmierci. Z tą ostatnią są oswojone. Są z nią otrzaskane. W telewizyjnych serialach bohaterowie mają po kilka żyć. W grach komputerowych zawsze można włączyć program i załączyć go od nowa, a bohater na nowo odżyje. Co za problem?
Dlaczego chodziliśmy na cmentarze. Czy był sens dzwonić POJEDNANIEM na placu Mickiewicza pod Poznańskimi Krzyżami, a potem na Poznańskiej Cytadeli? Dlaczego ja i póty co wielu innych jeszcze chodzi na cmentarze? Czy tylko pooglądać światełka? Dlaczego idziemy ulicami Baranowa pod pomnik Bożego Miłosierdzia odmawiając różaniec za zmarłych?
Kamienne kręgi z okresu z pierwszego tysiąclecia, groby z krzyżami z drugiego tysiąclecia , rozwiane przez wiatr na polach lub zatapiane w jeziornej wodzie prochy z pieców krematoryjnych XX wieku, urny z prochami trzymane w domach mieszkalnych w trzecim tysiącleciu. Wszystko to świadczy o kruchości i skończoności naszej ludzkiej egzystencji. Nic się od wieków nie zmieniło.
Dlaczego zapalam znicze?
Przecież oni nic już nie widzą.
Po co kładę kwiaty na mogiłach?
Oni już tego nie czują.
Dla poprawy samopoczucia?
Byłoby to śmieszne.
Oni są, żyją, czują. Wierzę w życie wieczne, w ciała zmartwychwstanie – powtarzam te słowa każdego dnia. To nie są puste słowa. One rodzą określone konsekwencje, określone zachowanie.
Żyjący chcą zatrzymać w pamięci swoich najbliższych. Takie to ludzkie, naturalne i niezależne od koloru skóry, upodobań, poglądów politycznych, wyznawanej wiary.
Każdy z nas zastanawia się w tych dniach: Co jeszcze mogę zrobić dla zmarłych? I tych małych nienarodzonych, a już uśmierconych, tych którzy sami sobie odebrali życie lub prosili o to, by im inni pomogli odejść z tego świata i dla tych zmarłych naturalnie po cichu, z różańcem w dłoniach, otoczonych modlitwą najbliższych oraz dla tych, którym przy śmierci towarzyszył krzyk najbliższych „nie odchodź” i dla tych którzy odeszli w opinii świętości, dla katów i ich ofiar, dla ideologów i wspierających totalitaryzmy XX wieku, dla bohaterskich żołnierzy Armii Czerwonej i wspierających ich Polaków którzy szli w bój myśląc, że walczą o wolną Polskę, i dla równie ambitnych i walczących do końca żołnierzy wermachtu, którzy zaślepieni ideą Wielkich Niemiec szli na front i ginęli pod Stalingradem i w twierdzy Poznań, dla Hansa Franka nawróconego na katolicyzm przed śmiercią w polskim więzieniu i dla namiestnika Kraju Warty gauleitera Arthura Greisera powieszonego publicznie na szubienicy na stokach poznańskiej cytadeli 21 lipca 1946 r. (ostatnia publiczna egzekucja na ziemiach Polskich) . Co ja mogę dla nich wszystkich dzisiaj, uczynić?
Mogę mówić: ... a światłość wiekuista niechaj im świeci. O jaką światłość tu chodzi? Cóż to jest ta światłość wiekuista? Tą Światłością jest Bóg. Ta światłość nigdy nie gaśnie, nie zna zmierzchu. Więc proszę za nich, niech Oni Boga oglądają. Wielu z nich za życia prosiło po śmierci o Msze św i modlitwy.
A ja proszę i za Tych co prosili i za Tych, co nie prosili.
Chodzę po cmentarzu i jestem spokojny.
Ci co tu leżą nie planowali miejsca swojej śmierci. Gdy szli do boju, jedni mówili w imię Boże i czynili znak krzyża, inni krzyczeli śmierć niemieckim faszystom, za swobodu, a jeszcze inni nic nie mówili, chwytali broń i szli do przodu. Zawahanie się, zatrzymanie, odwrót groził kulą w plecy od swoich.
Teoretycznie wiem gdzie będę spoczywał.
Pewno obok swoich bliskich żony i syna.
Ale dokładnie i ostatecznie, to tylko Bóg to wie.
Żeby tylko ktoś zmówił za mnie modlitwę, zamówił Mszę św., zapalił znicz, położył kwiatki i przeczytał wyryte na kamieniu:
Panie mój, Boże nasz siłę masz, siłę dasz. Tylko Ty, Tylko Ty.
Stajemy z Ewą nad kolejnymi mogiłami. Modlimy się. Stąd tak blisko do spełnionych nadziei. Bo marzenia o zmartwychwstaniu w Światłości się spełniają.
A droga do zmartwychwstania prowadzi przez krzyż, przez pojednanie. Pojednanie z samym sobą, z ludźmi od najbliższych z rodziny do pojednania między narodami w skali światowej, do ostatecznego pojednania ludzkości z Bogiem.
Chorobliwe mrzonki, niespełnione marzenia powiedzą niektórzy.
Nie, to moja wiara, moja nadzieja i moja miłość.
Syn Człowieczy przyjdzie.
On to powiedział.
Wierzę Mu.
I dlatego na rozległej łące na cytadeli, na której odbywają się co roku Misteria Męki Pańskiej a przy której stoi dzwon Pokoju winien stanąć na jej środku Świetlisty Krzyż Pojednań z dzwonem Pojednanie i świętym Janem Pawłem modlącym się co trzy godziny razem z nami stojącymi pod Chrystusowym Krzyżem.
Już nam nie wystarcza dzwon Pokoju.
Gdy go stawiano w 1986 roku trwała jeszcze zimna wojna, a w wojskowych sztabach planowano agresję mówiąc jednocześnie o walce o pokój i przyjaźń między narodami.
Jakże bardzo powiększył się od tego czasu arsenał broni atomowej.
Bo czymże jest pokój ?
To tylko brak wojny – to okresowa równowaga sił,
Ludzkości nie potrzeba takiego pokoju (zawieszenia broni), takiej walki o utrzymanie pokoju, nie potrzeba dekretowanej przyjaźni w której jeden patrzy jak drugiego wycykać.
Ludzkości potrzeba pojednania.
I to pojednania w odniesieniu ostatecznie do Boga i z Bogiem.
O pojednanie modli się kapłan w każdej Mszy św.
I tylko Pojednanie w Bogu stworzy odpowiedni klimat na ziemi, by powtórnie na świat przyszedł w chwale Syn Człowieczy.
Masz szansę jeszcze zdążyć.
Nie jesteś przegrany.
Bóg pragnie Twojego powrotu.
Masz szansę się z nim pojednać.
Na co jeszcze czekasz?
Gdy staniesz w naszym kościele, zanim z niego wyjdziesz, spójrz w górę na chór. Na gobelinie Chrystus niesie baranka.
To Ty!
On Cię weźmie na swoje ramiona.
Pojednaj się z nim!

Brak komentarzy: