piątek, 9 października 2009

Wakacje 9/2009 - ujście Dzierzęcinki

Po raz kolejny wstaje słońce nad Łazami.
Na zdjęciu widok z Łaz na Jezioro Jamno.
Wielu snem śmierci pomarli, co się wczoraj spać pokładli,
My się jeszcze obudzili, byśmy Cię Boże chwalili.






Po ogromnej wspaniałej sośnie nadbrzeżnej pozostał tylko pieniek, a co po mnie pozostanie zastanawiam się spacerując po pustej plaży i odmawiając na głos poranne modlitwy. Jakże tu nie chwalić Cię głośno Panie, choć i tak nie przekrzyczę szumu morskich fal...








A cóż to za średniowieczna budowla z wbudowanymi w ściany kołami młyńskimi, oraz głazami narzutowymi ? Czyżby jakaś baszta, a może wieża lub latarnia morska? Nie, to kościół parafialny do którego przynależą Łazy.

Tak wygląda tenże kościół od tyłu. Stary, kilkakrotnie przebudowywany wart nie tylko obejrzenia. Miałem okazję być dzisiaj w nim na porannej Mszy św. o 7:30. W kruchcie za szerokimi drewnianymi drzwiami wejściowymi na kilku tablicach opisana jest historia kościoła oraz krwawiącej hostii spisanej przez kronikarza w 1626 roku. Podaję opis w skrócie: W czasie Mszy św. do Komuni św. podchodzi żona pasterza, obok stoi szlachcianka która gniewna i rozzłoszczona odpycha ją od Świętego Stołu. Wytrąca hostię z rąk kapłana i Ta upada na ceglaną posadzkę. Kapłan który się schylił by ją podnieść, zobaczył na niej krople krwi i umieścił ją w tabernakulum. Tam świeciła krwawoczerwonym promieniem jako obraz Chrystusa dla grzeszników. Z powiewem czasu dawno przeminęła wiara, że taki cud się zdarzył (a było to przed reformacją) i nie ma śladu po Krwawym Chlebie nieba. Być może ma ją jeszcze stara babulina, która tego dnia razem ze mną przystąpiła do Stołu Pańskiego.













Jadąc z Łaz w kierunku Koszalina z zza zakętu wyłania nam się taki oto widok na kościół w Osiekach słynący w XV wieku jako miejsce pielgrzymkowe do Krwawiącej Chostii.


"Rogi Łosia"
przed budynkiem Urzędu Morskiego w Łazach przy ul Wczasowej









" Ale lakieta" rzekłby Kubuś zobaczywszy mamę na takiej "torpedzie".








Mewy na brzegu i na morskich falach.

Po wieczornej Mszy św. w Unieściu mieliśmy z Ewą okazję ucałować relikwie św. o. Pio (dzisiaj jego wspomnienie mszalne).










Nie obyło się bez gofrów z bitą śmietaną i owocami.

Zachód słońca oglądaliśmy razem z kaczuszkami tym razem u ujścia Dzierzęcinki do morza



















A wieczór spędziliśmy przy scablach i na czytaniu rekolekcji Półtawskiej.

Brak komentarzy: