poniedziałek, 19 października 2009

Imieniny Ireny - Ewy

Świętowanie imienin Ireny-Ewy rozpoczęliśmy już w sobotę, na który to dzień solenizantka zaprosiła na kawę znajomych. Nie wszyscy mogli przybyć ale i tak zgromadziła się nas dziesiątka osób. Któż to są ci nasi znajomi, to przyjaciele i koleżeństwo u których bywamy na podobnych imprezach. Nie pasowała mi ta kawa o 18:00. Muszę się wysilić i sprawić przyjemność solenizantce stawiając gościom ciepłą kolację. Do dyspozycji miałem całą kuchnię, jako, że już od dłuższego czasu zainteresowana, z racji na zdrowie, wyłączyła się z samodzielnego przygotowywania posiłków. Pozostało mi zrobić odpowiednie zakupy na ryneczku z warzywami, w Chacie Polskiej i w Auchan. Jako że były to pierwsze imieniny całkowicie przeze mnie wyprawiane, muszę się pochwalić z przysmaków kulinarnych: na ciepło pieczarki nadziewane farszem z ugotowanych jajek doprawionych, cebulą. czosnkiem, majerankiem, solą i pieprzem, a całość po upieczeniu przyozdobiona startym na tarce serem gouda z zieloną pietruszką. Do tego ziemniaki pokrojone na sześć części i upieczone razem z pieczarkami na blasze posmarowanej tłuszczem w piekarniku o temp250 stopni (frytki bez tłuszczu), leczo i 3 rodzaje kiełbasy na gorąco, oraz wędliny i pomidory.

Gdy goście się najedli i przy okazji pogadali na tematy z pierwszych stron gazet, rodzice Kasi (mojej chrześniaczki) pokazali zebranym album ze zdjęciami sporządzony przez zawodowego fotografa. 300 zdjęć bez specjalnego komentarza to zbyt dużo stwierdził ojciec Kasi obejrzawszy mój fotoreportaż na blogu ze ślubu i wesela córki. W tym czasie ja miałem czas by posprzątać ze stołu i nakryć do kawy.

Po kawie kończąca wieczorne sobotnie spotkanie atrakcja: oglądamy 45 minutowy film na DVD "Jan Paweł II Odnowiciel Mowy Polskiej wyd. przez Uniwersyteckie Studio Filmowe UAM z Ogólnopolskiej Konferencji Naukowo Artystycznej Poznań 2-3 czerwca 2009".

W niedzielę mieliśmy drugą grupę gości - swoich najbliższych dzieci i wnuków. Nie było tylko syna rajdowca który miał imprezę i wnuczki Emilki która wyjechała na zawody jachtowe (10 letnia pływa sportowo na żaglówce). Po Mszy świętej odprawionej w intencji Łukasza (od lat, od dzieciństwa w jego imieniny zamawiamy msze) Ewa zaprosiła wszystkich na obiad i kawę .







Tym razem miałem do obsłużenia 10 osób. Podałem zupę grzybową, pieczoną karkówkę w sosie pieczeniowym, gotowane piersi kurczaka w sosie śmietanowym z drobnymi kluseczkami (ziemniaki gotowane roztarte z czosnkiem i majerankiem żółtkami i mąką dokładnie wymieszane z których ukulałem wałki o średnicy 8 mm zostawiając ich pocięcie ze skosa na 1 cm kawałeczki najmłodszej wnuczce Michasi oraz wnukom Jasiowi i Michałowi.
Wrzucenie ich na na słony wrzątek i wyjęcie jak wypłyną na wierzch zostawiłem już sobie, bojąc się, że maluchy mogą się poparzyć. Sprawiłem tym daniem radość całej rodzinie, która z apetytem zjadła całą przygotowaną porcję. Na deser był kompot z mrożonych truskawek. Jako, że pogoda była ładna, najmłodsze wnuki okupowały ogród, gdzie stoczyli bitwę na jabłka, a gdy im się znudziło rzucanie nadgniłymi spadami, dziewczęta bawiły się w nakrywanie ogrodowego stołu. Duże liście winogron służyły za talerze, na których znalazły się ciemne i żółte winogrona dwa gatunki jabłek , gruszki i orzechy.
Po kawie i słodkim towarzystwo rozjechało się do domów a myśmy wybrali się na cmentarz na grób Łukasza. Przy okazji odwiedziliśmy jeszcze kilka innych grobów naszych znajomych, tak że odmawiając przy każdym z nich dziesiątkę różańca, zaliczyliśmy tego spokojnego i ciepłego wieczoru cały różaniec.

W poniedziałek Ewa miała tylko jednego gościa. Na kolację i dłuższą rozmowę wpadł jej najstarszy kuzyn Piotr, proboszcz z Dolska.
Przy kolacji z tzw. resztek spędziliśmy miło wieczór słuchając jego opowieści dot. pracy i planów na najbliższą przyszłość. Uraczyłem go starym chlebem sprzed tygodnia i powidłami wiśniowymi swojej roboty. Zapytałem go czy słucha codziennych zamyśleń ks. bpa Zawitkowskiego na rok kapłański? Niestety, interesują go szpadel i grabki, porządki i blichtr. Trzeba nam nie ustawać w modlitwie w jego intencji i wierzyć gorąco, że Ktoś odwróci mu proporcję spraw Bożych do przyziemnych.

We wtorek, w dzień imienin Ewa wybrała się corocznym zwyczajem (podobno kontynuowanym od siedmiu już lat) do restauracji do Skórzewa na obiad z Basią , Alą i ks. Andrzejem. Tym razem towarzyszyła im mama ks. Proboszcza. Podają tam doskonałą czerninę i na drugie danie firmową "gwiazdę polarną". Obiad dla wszystkich funduje solenizant(ka). Jest to okazja aby porozmawiać nie tylko na tematy parafii, rodzin ale i o "wszystkim".

Wieczorem byliśmy oboje na różańcu i Mszy św. odprawionej w intencji zdrowia solenizantki. Po mszy było śpiewanie solenizantce: "życzymy , życzymy i zdrowia i szczęścia i błogosławieństwa przez serce Maryii".




Jest taki miły zwyczaj w parafii, że śpiewa się tę pieśń całym kościołem dorosłym jubilatom i solenizantom, za których odprawiana była msza św.




A potem było składanie życzeń (gratulacji). Powyżej państwo Alicja i Maciej Cylkowie oraz Basia Wasylowa i Janina Budzyńska.



Dwie panie Zygarłowskie żony dwóch kuzynów. W berecie Benigna wdowa po Janku synu Floriana.









Mama ks. Andzeja Konopki (dominikanina z Wrocławia) - Zofia.




Beata W. córka znanej wszystkim z anteny Radia Maryja p. Ireny z Baranowa, także dzisiejszej solenizantki, której tą drogą składamy serdeczne życzenia zdrowia, sił i wytrwałości w pracy dla dobra ojczyzny.






Przez cały dzień dzwoniły telefony z życzeniami. Rodzinę Ewa prosiła na najbliższą niedzielę. A na dzisiejszą kolację zaprosiliśmy Maciejów - kuzynostwo Ewy.


Środę Ewa miała zaprzątniętą badaniem momograficznym piersi. Wracając z badań wstąpiliśmy do Brata i Bratowej dowiedzieć się co z babcią Gertrudą. Po powrocie ze szpitala do domu na kilka dni przy okazji kolejnej dializy zatrzymano ją w szpitalu "Cegielskiego". Dzisiaj miała mieć transfuzję krwi. Pamiętajmy o niej w swoich modlitwach.
Jeśli chodzi o Brata i Bratową to okazało się, że czytają tego bloga po zareklamowaniu go przez ich córkę Agę przebywającą w Angli, która a kolei dowiedziała się o nim od córki mego kuzyna Władka, mieszkającej od lat w Londynie, a ta miała namiary od rodziny z Warszawy, której zostawiłem adres internetowy. Pozdrawiam tą drogą cały łańcuszek bliższej i dalszej rodziny. Cieszę się, że mnie czytacie. Czekam na krótkie komentarze.
cd nastąpi - na niedzielę proszona jest rodzina

Niedziela 25.10
Jak zwykle po rannej modlitwie przed Chrystusem Miłosiernym wracam do domu z postanowieniem - piekę ciasta. Mam na to nieco ponad godzinę czasu do wyjścia do kościoła. Ewa mówi, że nie zdążę. Ryzykuję. Będę pierwszy raz w życiu piekł spody biszkoptowe pod jabłecznik i ciasto z owocami i galaretką. Recepturę podaje mi z głowy Ewa. Chwilami robię szybciej niż ona mówi. Ubij białka z cukrem, zanim powiedziała że najpierw białka a potem dodaj cukier już cukier był wsypany do nieubitych białek . Podobnie było z mąką, która trafiła do utartych z cukrem żółtek zanim je połączyłem z ubitymi białkami. Najważniejsze, że końcowy efekt był super. Ciasta po wyjęciu z gorącego piekarnika nie wystawiaj na zimną posadzkę balkonu bo ci siądzie. Ja piekę, ja decyduję zobaczymy co wyjdzie. Nic nie siadło.
















































































1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Bardzo prosiłbym o zastosowanie się do Art. 81 ust. 1 z Ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (z późniejszymi zmianami i uwzględnieniem dyrektyw Wspólnot Europejskich)