Tym razem skierowaliśmy swoje kroki w kierunku Unieścia. Doskonałym miejscem na plażowanie okazał się drewniany zaostrzony pal. Wygrzane słońcem drewno służyło nam za ławeczkę.
Dzisiaj piątek na obiad robię dla Eli i Ewy placki ziemniaczane z konfiturą owocową. Przedłużająca się przerwa w dostawie prądu uniemożliwia ich upieczenie. W domu jest tylko piecyk na prąd. Zniecierpliwieni jedziemy do Unieścia zobaczyć o której godzinie sprawowane są tam Msze św.
Przy okazji idziemy tam nad morze. Słońce chyli się ku zachodowi i zrobiło się zimno.

Ta osoba w kapturze to nie rybak, to Ewa, a ten ciemny charakter na zdjęciu obok to jestem ja. Poniżej to już my. Zdjęcia zrobione pod zachodzące słońce nie za bardzo się udały.

stojących w porcie rybackim w Unieściu

Zgłodniała Ela i Ewa zjadły z apetytem upieczone po naszym powrocie plendze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz