

Pierwsze kroki w Fasaden Glass skierowaliśmy na halę wyrobów gotowych. Tam na wózku - stojaku stał, a konkretnie leżał na jednym boku nasz Papież. Ręce uniesione w górę i twarz uśmiechnięta jak przed 31 laty. Zatopiony w kuloodpornym szkle między dwoma szybami o wymiarach 3207 x 1000 mm waży bagatela 160,7 kg. W fabryce obchodzą się z nim dobrze. Leży sobie gotowy do montażu od roku pod ścianą hali przykryty szklaną "kołderką" to jest kilkoma innymi szybami które na nasze odwiedziny zdjęto z wózka. To jedyna rzecz którą udało się wykonać do końca.





Tutaj Ewa przygląda się dwom taflom szkła z przewierconymi otworami przygotowanymi pod drugą szachownicę. A obok stoi z personelem oglądając przygotowaną do malowania biało - czerwoną farbą trzecią taflę szkła.


Obsługujące nas obie widoczne poniżej Panie nie potrafiły nam udzielić najistotniejszej informacji. Kiedy Papież stanie w Baranowie? Na to pytanie mógł tylko odpowiedzieć Prezes Firmy, który obiecał nam zakończenie prac w ciągu jednego tygodnia. Czy wystarczy uścisk dłoni i pamiątkowe zdjęcie, by słowa Prezesa stały się rzeczywistością? Zobaczymy.


Zadowoleni z przyrzeczenia Pana Prezesa, nie mając jednak nic na piśmie, opuszczamy firmę FGT. W Ozorkowie spożywambardzo smaczny obiad firmowy a' 11,50 zł w restauracji Tamanda (po gruzińsku wodzirej).



W drodze do Warszawy dotychczasowy kierowca poprosiła o szklankę dobrej kawy na jednej ze stacji benzynowych. W ładnym lokalu, na podwyższeniu wśród zieleni był jeden stolik i do tego wolny. Tam zaniosłem dwie szklaneczki kawy i czekałem na Ewę, która wyszła do toalety. Stolik stał na podwyższeniu, a Ewa idąc do niego podniosła jedną z nóg zbyt nisko, aby wejść na to podwyższenie i runęła jak długa na posadzkę nabijając sobie guza na goleni. To coś więcej niż zmęczenie - myślę sobie. To pierwszy upadek od początku wakacji. Staram się ją pilnować służąc jej za kulę (laskę). Tym razem siedząc przy stoliku nie wstałem i nie podałem jej ręki. Muszę bardziej na Nią uważać.


Na wieczorną Eucharystię, połączoną z różańcem i błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem poszedłem do Świętego Krzyża już sam, zostawiwszy umęczoną podróżą Ewę w hotelowym pokoju.


Decydentom podrzucono żabę. Dlaczego żabę? Dręczony rozważaniami i kłębiącymi się w głowie myślami o papieskim krzyżu pojednań klęknąłem w pokorze na granitowej posadzce mając przed sobą ledwo widoczne wypisane w nawierzchni pamiętne słowa: Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi.Tak, jak to czynię od lat, tak i dzisiejszego dnia odmawiałem w stałych intencjach koronkę do Miłosierdzia Bożego. Ostatnią dziesiątkę odmawiam zwykle w intencji ludzi sprawujących władzę wymieniając: pana Prezydenta, pana Premiera, posłów, senatorów kardynałów i biskupów. Gdy byłem w połowie ostatniej dziesiątki na płycie przy wiązance kwiatów uwagę moją zwrócił jakiś ruch. Nie mogłem się dalej modlić, nie przyjrzawszy się stworzonku, które skacze pod krzyżem. Żabka!!! Tak żabka, upewniam się nie wstając z klęczek. Skacze przed krzyżem w odległości 1 metra ode mnie. Jest na tyle jasno że widzę ją wyraźnie. Chwytam aparat i robię jej zdjęcie. Czy wyszło? Nie. Na granitowej posadzce widać ciemne plamy, ale nie da się powiedzieć, że któraś z nich jest żabą. Czy miałem przewidzenie. Nie. Mogę to przysiąc. Żaba chowa się w zwiędłej wiązance kwiatów, a ja kończę ostatnią dziesiątkę Koronki i wracam do Ewy, do hotelu, której opowiadam całą historię z żabą. Dzielę się nią również z recepcjonistką w hotelu. Pyta mnie, co oznacza dla mnie, ta żaba pod Papieskim Krzyżem. Dla mnie żabą jest to, co podrzucono decydentom i na razie tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz