sobota, 3 lipca 2010

wschodzi jutrzenka

Jezus przychodzi do wszystkich. Do tych co co uwierzyli (Apostołowie) jak i do tych, którzy nie wierzą (jak Tomasz). Przychodzi o poranku i mimo drzwi zamkniętych mówi: "Pokój wam".( J 20. 26b). I to powinno nam na dzisiaj wystarczyć, by mu odpowiedzieć: "Pan mój i Bóg mój , Jezu ufam Tobie, Totus Tuus".

Wychodząc sprzed domu, pomodliwszy się rano do Chrystusa Miłosiernego proponuję Wam o poranku spacer brzegiem jeziora. Ulicą Letniskową idziemy w kierunku północnym, w kierunku Chyb. Jest wczesny upalny poranek. Po minięciu domków letniskowych, które z czasem, w drugim pokoleniu, po rozbudowie, przekształciły się na normalne domy mieszkalne przed nami polna droga prowadząca krawędzią skarpy, z której swego czasu spadł maluch do jeziora, tak jak te ewangeliczne świnie z postu sprzed kilu dni.

Niestety polna na wysokości lasu kończy się biało czerwonym szlabanem. Pozostaje albo zawrócić i górą skarpy będącą granicą administracyjną miasta Poznania i Baranowa wrócić do Baranowa lub zejść po piaszczystej skarpie nad brzeg jeziora

Decydujemy się na zejście do wody. A tam od razu taki widok.

To worki podobne do tych jakich używano przy tegorocznej powodzi, tyle że zamiast piasku wypełnione są śmieciami. To pewno akcja ludzi ze Stowarzyszenia Ochrony Zasobów Jeziora Kierskiego. Lepiej rozkładać worki na śmieci niż w ramach jesiennej akcji sprzątania świata wywozić ze skarpy tony śmieci.

Idziemy brzegiem jeziora w kierunku Chyb. Prowadzi nas wśród starodrzewu kręta ścieżka wydeptana przez rybaków.

Co kawałek prześwity między drzewami i można dojść do samego brzegu

Jezioro jest generalnie porośnięte od tej strony trzcinami

Po 300 metrach zawracamy i wracamy brzegiem tą samą drogą do Baranowa

Jak pamiętam przed czterdziestu laty jezioro od tej strony nie było ani zadrzewione ani zakrzewione, a na ornej, łagodniejszej, skarpie uprawiano zboże i ziemniaki.

Woda w jeziorze była kryształowo czysta, a brzegi nie obrośnięte trzcinami.

Znad lasu po drugiej stronie jeziora wstaje słońce. Serce i usta śpiewają pieśń

Kiedy ranne wstają zorze, Tobie ziemia, Tobie morze
Tobie śpiewa żywioł wszelki, bądź pochwalon Boże wielki.

I ślimaki, które objadły liście łopianu i parka kaczek pływająca tuż przy brzegu

A człowiek, który bez miary, obsypany twymi dary
Coś go stworzył i ocalił , a czemuż by Cię nie chwalił ?

Ledwie oczy przetrzeć zdołam, wnet do mego Pana wołam,
Do mego Boga na niebie i szukam Go koło siebie.

Wielu snem śmierci upadli, co się wczoraj spać pokładli
My się jeszcze obudzili, byśmy Cię Boże chwalili

Boże, w trójcy niepojęty, Ojcze Synu Duchu Święty!
Tobie chwałę oddajemy, byś nas poświęcił prosimy.
I tak z pieśnią na ustach mijając rybaka docieramy do ośrodka żeglarskiego i Restauracji Kaskada. Po stromej skarpie wspinamy się do góry i po trzech minutach jesteśmy w domu.

Brak komentarzy: