

Nie, to nie jest nasz samochód.
Na zakupy, tak jak zresztą wszędzie, jeździmy Micrą, która z powodzeniem wystarcza dla dwojga osób. Przed laty gdy ostatnie z trójki naszych dzieci było w wózku sprawiliśmy sobie Syrenkę Bosto. Syrenka i dziecięcy wózek z zawartością brała udział w Poznańskich Pieszych Pielgrzymkach na Jasną Górę. Jako, że aktualnie poznańscy piesi pielgrzymi maszerują na Jasną Górę, pozdrawiam ich serdecznie i łączę się z nimi w modlitwie.
Przez pierwsze dziesięć lat małżeństwa, budowaliśmy własny dom systemem gospodarczym. Każdego dnia Ewa przywoziła mi z Poznania do Baranowa miejskim autobusem kursującym do Krzyżownik obiad. Garnuszki zawijała w dziecięcą kołderkę i kładła obok niemowlaka w wózku razem ze średnim synem. Starszy trzyletni trzymał się wózka. To był heroizm z naszej strony, budować się bez samochodu i betoniarki na które już nie starczało pieniędzy, bo musiały być na cement. Cement i pozostałe materiały budowlane były na przydziały i zapisy. By kupić kilka worków trzeba było od wczesnego rana wystawać w kolejce w GS -e (Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska). Tyle wspomnienie.
Po telefonicznym zarejestrowaniu się przez Ewę u chirurga, zostajemy przyjęci z niewielkim poślizgiem czasowym. Na dworze panuje niemiłosierny upał (34 stopnie) i pewno dlatego rejonowa przychodnia, w południowej porze jest pusta. Po obejrzeniu spuchniętej ręki i wysłuchaniu Ewy, że złamany palec nie rusza się i boli Ewa dostaje skierowanie do RTG.


Po kilku minutach czekania, dostaje do ręki zdjęcie RTG



Udajemy się z nim z powrotem do chirurga. Lekarz obejrzawszy zdjęcie stwierdził, że "jest lepiej" i wypisał skierowanie na: laser , wirówkę i magnetoterapię.


Pan doktor nie zgadza się pozować do zdjęcia, ale pozwala sfotografować się Ewie w gabinecie z zawsze uprzejmą panią pielęgniarką- rejestratorką z urologii.



Po weselu lodówka pusta, trzeba więc uzupełnić zapasy na Rynku Jeżyckim



W mojej młodości był to rynek, na który przyjeżdżali furmankami rolnicy z pod poznańskich wsi ze swoimi wyrobami. Dzisiaj rynek przypomina market, w którym wszystko można nabyć.


Na jednym ze straganów są kolorowe koszulki z napisem "cana". Dla nas, to nawet nie są podróby weselnego stroju. Te weselne były śnieżno białe i przypominały białą szatę, jaką symbolicznie nakłada się do chrztu niemowlakom. Miały wyhaftowany napis "Kana" i stronę http://www.chemin-neuf.pl

Bóg zapłać miła Pani, jeszcze raz dziękuję. Gdy będę na Rynku Jeżyckim tylko od Pani będę kupował warzywa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz