niedziela, 18 lipca 2010

Wesele w Kanie cz. 5 - straż przy grobie

Jest 11 lipiec 2010 roku godzina 3:10.
Kolejna Niedzielna Noc Zmartwychwstania
i kolejne zdjęcie z godziny 3:35

Świta godz.4:18 i zdjęcie nr. 2790 (ważne) z godz. 4:54

Głuchą ciszę Wielkiego Piątku i Wielkiej Soboty przerywa głos wyjącej syreny alarmowej. Dochodzi gdzieś z poza domu zakonnego. Nie namyślając się długo, biegnę za głosem w kierunku kościoła. Wydaje mi się, że syrenę słychać od strony " ronda" - środka wsi .

Po minięciu bramy i placyku przed kościołem widzę buchający dym. Aparat fotograficzny mam w ręce. Biegnąc drogą w dół robię następne kolejne zdjęcie nr 2791. Jest godzina 4:56.


Nigdy w życiu nie byłem przy gaszeniu pożaru. Pali się drzewo, a konkretnie jego wnętrze.
Kolejne zdjęcia zrobiłem o 4:56, 4:57 i 5:00

Duchu Ognia, Duchu Żarze czyżbyś w taki sposób dawał mi widzialny znak?
Pewno tak właśnie mam odczytać to, co mnie na weselu w Kanie spotkało.
I bez tej zadymy wiem, że: "Wielkie rzeczy uczynił mi Pan".
Od tych słów rozpocząłem pisanie cyklu Wesele w Kanie i one niech będą mottem dla każdego następnego odcinka cyklu.

Dziękuję Ci Boże, że dałeś mi widzialny znak. Wstałem dzisiaj przed świtem szukać grobu Pana, spotkać niewiasty, a znalazłem Ciebie w gorejącym pniu.
Niedowiarki powiedzą, że to kolejny przypadek w moim życiu. Od dwóch tysięcy lat tak mówią. ON nie zmartwychwstał, to weselnicy po pijaku odsunęli kamień, wykradli ciało i opowiadają brednie, że zmartwychwstał.

Mamy na to rzeczowe dowody zdjęcie z nr 2776 z 4:47. Policzcie proszę sami: trzy kartony, a w każdym po sześć butelek a' 0,75 l , razem 13,5 litra alkoholu. A ilu było uczniów? Dwunastu i jeszcze pewno Maryja, która usługiwała im do stołu. Jakby nie liczyć to i tak wypada ponad litr na głowę. Tylko tacy pijacy jak oni, mogli wymyśleć bajkę o zmartwychwstaniu. Zastanówcie się! Czy takim kłamcom, pijakom, bajkopisarzom (czterech z nich napisało jakiś pamiętnik zwany biblią) można wierzyć? Czy podobnie można wierzyć tym wszystkim, którzy brali udział w weselu w Kanie?

Ja Mu wierzę. Ja spotkałem Pana tak samo jak widziała Pana ta dwunastka zwana Apostołami, jak widział Pana Tomasz i około pięćset innych osób.

Po chwili podeszła do mnie pierwsza niewiasta ze słowami: "To ja poczułam swąd spalenizny i uruchomiłam syrenę. Pewno niedługo przyjadą. Widziałam jednego jak biegł w kierunku budynku straży pożarnej."

Razem obserwujemy gorejący pień. Z wydrążonego uciętego konaru jak z komina bucha płomień. Wydobywa się gdzieś z głębi pnia.

Po chwili przychodzi druga siostra, nazaretanka. Pewno przełożona, którą na nogi postawił głos syreny uruchomionej przez furtiankę. Siostry prowadzą obok duży dom dziecka.
One też usłyszały głos Pana i odpowiedziały na Niego.


Przyjechali strażacy jest godzina 5:01 Minuta wystarczyła by rozwinęli węże. Jest godz 5:02.

Strumień wody leje się do wnętrza pnia. Jest nadal 5:02. Aparat fotograficzny rejestruje kolejne zdjęcia. Gdy je teraz opisuję, dostrzegam dwie duże białe litery na czerwonym tle. To greckie alfa i omega czyli nasze polskie "A" i "Ż" . Początek i koniec.

Trochę dymu i pary świadczy, że pożar nie był duży

Jeszcze tylko drabina przystawiona do pnia i dokładne sprawdzenie czy wszystko zostało zalane wodą. O godz.5:14 akcja została zakończona.

A ja stojąc na poboczu z lekarzem z W-wy mam przed oczyma dwa obrazy. Jeden sprzed trzech miesięcy. Biało-czerwoną szachownicę i uwijających się po zgliszczach strażaków. I drugi wcześniejszy. Nad biało czerwoną szachownicą z 96. rękoma trzymającymi małe krzyże gorejący światłem wydobywającym się z wnętrza katyńskiej ziemi Świetlisty Krzyż Pojednań unoszony w górę przez Jana Pawła II. Opisałem szczegółowo ten na razie wirtualny świetlisty krzyż przed dwoma laty biorąc udział w konkursie na krzyż papieski na placu Marszałka Piłsudskiego w W-wie.
A w tym świetlistym krzyżu w miejscu Chrystusowego serca znajdzie miejsce mój bijący dzwon POJEDNANIE (opisałem to gdzieś wcześniej na blogu). Teraz rozumiecie, że nie mogę dzwonu dzisiaj zostawić w Kanie. To misyjny dzwon i tak jak na weselu w Kanie był ikoną pojednania w rodzinie, tak tam w Smoleńsku krzyż z dzwonem będzie (jak taka będzie wola Pana) ikoną pojednania wschodu i zachodu, prawosławnych i rzymskich katolików, Rosji i Polski.
Kiedy to będzie?
Gdy zmądrzejemy i przestaniemy wojować z krzyżem, a zajmiemy się konkretną pomocą dla powodzian. Pan sam określi stosowny czas. Bo tylko do niego należy to co było, to co jest i to co będzie.

(przepraszam że nie piszę po kolei, ale niebawem uzupełnię część 3 pożegnania i wyjazd oraz część 4 noc zmartwychwstania, które są w trakcie opracowania. A dalsze części mam w planie.

Brak komentarzy: