








A takie ograniczenie lekarskie, nie pozwala Ewie nic dźwignąć powyżej 1 kg. Każda próba przekroczenia tego zakazu skutkuje u niej dużym, wiercącym, punktowym bólem głowy. Współżycie na co dzień z Ewą wymaga wobec tego wielkiej wrażliwości na jej potrzeby. Niekiedy pytam co Ci Kochanie potrzeba, ale o wiele większą mam radość z dawania, gdy bez pytania odkrywam jej potrzebę. To daje radość dawania i rodzi radość brania, która staje się naturalna i nie budzi oporu.
Sam po sobie wiem, Ze o wiele łatwiej potrafię dawać, niż otrzymywać. A szczególnie trudno jest otrzymywać coś, co wydaje się nam całkowicie zbyteczne, wręcz kłopotliwe. Przyjęcie takiego daru tylko dlatego, by sprawić tym przyjemność darczyńcy graniczy niekiedy z heroizmem. Po co mi to. To mi do życia niepotrzebne. Sprawisz mi tylko kłopot. Weź to sobie. Nie zawracaj mi głowy pierdołami. Nie rób sobie kłopotu. Mam już dwie takie książki, a tym mi trzecią, taką samą, dajesz w prezencie.
Podam taki przykład który mnie bardzo zabolał: Z okazji 50 lecia małżeństwa nosiłem się z zamiarem by zadzwonić jubilatom, na wesoło, moim POJEDNANIEM pięćdziesiąt razy. Zależało mi bardzo na tym, bo to i prawdziwy jubileusz i jubilaci zacni. Nim jednak spytałem zainteresowanych czy mogę im zadzwonić przed jubileuszową Mszą św. na którą byliśmy zaproszeni usłyszałem: "Tylko nie próbuj mi dzwonić". Z miejscowym proboszczem sprawę miałem uzgodnioną. Nie dosyć, że nie miał nic przeciwko, to jeszcze podkreślił, że pomysł jest dobry zwłaszcza, że to zacna i udzielająca się w parafii rodzina. Jubilat na wstępie wykluczył dzwonienie przed kościołem. Zaproponowałem wobec tego, że zadzwonię pod domem. I tu odmowa. Dlaczego? Nie, bo nie - usłyszałem.To wobec tego zadzwonię przed lokalem, gdzie będzie się odbywało przyjęcie jubileuszowe. Nie zgadzamy się. Dlaczego? Nie chcemy. Rozumiem nie chcecie rozgłosu. Po co inni mają wiedzieć. Nie chcemy sensacji.
Wobec tego stanę na sąsiedniej ulicy za narożnikiem, dzwon słychać na pół kilometra i tam będę dzwonił jak będziecie wracać z kościoła do domu. Nie będziecie go widzieć, tylko dźwięk będzie słychać.
Nie potrafili mego daru przyjąć.
Zrobili mi tym wielką przykrość. Gdy po miesiącu dzwoniłem już bez pytania na pogrzebie kogoś z ich rodziny byli mi bardzo wdzięczni.
Taką trudność w przyjmowaniu darów widzę niekiedy u Ewy, mówi ,że ją to obraża a nawet poniża. Po czasie jak przemyśli jest mi nawet wdzięczna.
To świadczy z jak wielką delikatnością należy sobą i swoimi pomysłami obdarowywać innych.
Mnie też trudno jest przyjmować prezenty, zwłaszcza jak to są drogie prezenty, jak choćby ten klimatyzator, który wczoraj zamontowano w naszym domu. Dwa dni wcześniej pytanie syna czy może nam sfinansować i założyć klimatyzator?
Nasza zgoda
A wczoraj wykonanie.
Skoro w jego sercu zrodziła się taka potrzeba ulżenia w te okropne upały rodzicom, to nie mogę robić fanaberii i wymawiać się czymkolwiek. Przeciwnie, muszę zrobić wszystko, aby pozwolić się uszczęśliwić.









A może to On natchnął mego syna do zrobienia dobrego uczynku? Może to synowskie dziękczynienie za szczególnie intensywną weselną modlitwę za Synową i za Niego?
1 komentarz:
A
Prześlij komentarz