piątek, 1 stycznia 2010

Panie ukaż mi, ukaż nam, swoje oblicze.

Zblokowany od wigilii Bożego Narodzenia nie potrafię nic mądrego napisać. A rzecz rozbija się o ochronę wizerunku bliźniego. Zarzucono mi, że bez zgody portretuję osoby w swoim blogu. To prawda. Pierwszą osobą, dla mnie najważniejszą, której nie spytałem o zgodę jesteś Ty Panie. Ukryty w Najświętszym Sakramencie masz swoją Boską twarz. Próbuję ją uchwycić okiem swojego aparatu i w plenerze i w zgromadzeniu i w zbliżonym portrecie. To twarz człowieka. Stworzyłeś nas przecież Panie na swój obraz i podobieństwo. Mnie też. I moją żonę, moją rodzinę , znajomych i przyjaciół i tych zupełnie nie znanych mi z imienia i nazwiska ludzi, których każdego dnia stawiasz na mojej drodze. Wybacz mi Panie, że w ubiegłym roku nie zapytałem Cię o zgodę bym mógł Cię nie tylko fotografować w twarzach moich bliźnich, ale zamieszczać Twoje ludzkie portrety na swoim blogu POJEDNANIE. Zostawiłeś nam swoje rozmyte oblicze w Całunie Turyńskim, ale ja, ale my czytelnicy tego blogu, chcemy oglądać Cię w drugim człowieku i to od momentu poczęcia aż do śmierci, w zdrowiu i chorobie, w radościach i smutkach dnia codziennego, w uroczystościach rodzinnych, w pracy i w kościele, po prostu wszędzie. Nie sprzeciwiaj się więc Panie i pozwól mi ukazywać Twoje portrety w drugim człowieku.
Zaufaj mi Panie, że użyte w dobrym celu, nigdy nie zostaną wykorzystane do niecnych celów nie tylko przeze mnie, ale i przez niezliczoną rzeszę oglądającą ten blog. Przecież Ty, tym wszystkim rządzisz i możesz to sprawić. Jezu ufam Tobie, zaufaj i mnie.

Na zdjęciu: Opustoszałe na dzisiejszą noc sylwestrową tabernakulum. Czerwona wieczna lampka nie pali się. Ks Andrzej wyniósł Chrystusa do domu parafialnego. Tylko pozornie nic się w naszej świątyni nie zmieniło. Ten sam świąteczny wystrój, tylko przed ołtarzem z charakterystycznym krzyżem przybył ułożony z palących się laitów napis TAIZE. A w tabernakulum żłóbek z dzieciątkiem. Panie gdzież Twoje Ciało Przenajświętsze? Gdzie Twoje oblicze?
Czy moja, Twoja wiara zatrzymała się na poziomie tego rekwizytu, który brał udział w jasełkach odgrywanych przez dzieci przed dwoma dniami gościom z Taize?
Panie jesteś we mnie - myślę sobie. Jesteś we wszystkich tych młodych ludziach, którzy dziękowali za przeżyty rok i przyjęli Cię do swego serca. Na rannej Mszy św. nie było nas zbyt wielu. Ojciec Robert odprawiał ją w pewnej intencji. Gdy mu powiedziałem, że ma być za „anonimowych”, nie chciał przyjąć ode mnie pieniędzy.
To za gościnę odprawię tę ostatnią w tym roku Mszę św. - odpowiedział.
Proszę przyjąć wobec tego intencję na zakon.
Nic nie mówiąc schował pieniądze do kieszeni sutanny.
Dał mi swój prymicyjny obrazek. Jest na nim współbrat św. Maksymilian Kolbe – patron od środków masowego przekazu, pomyślałem sobie. On dokładnie zna się na ustawie o ochronie danych osobowych, wydawał bowiem przed II wojną światową w wielomilionowych nakładach ilustrowaną prasę katolicką.

Na zdjęciu. Bóg ukryty w Najświętszym Sakramencie, powrócił po nocy sylwestrowej na ołtarz ofiarny. Ukryty pod postacią chleba w nieskończonych ilościach białych hostii rozdzielany jest każdego dnia, w każdej jednej sekundzie doby, przez tysiące kapłanów sprawujących bezkrwawą ofiarę.
Przyjmując Go słyszę słowa: Ciało Chrystusa.
Ciało, a więc i Twoja Przenajświętsza twarz Panie. Twoje oblicze od dzisiejszego poranka znów jest we mnie. Czy muszę się nim dzielić z innymi?
Synu jeśli wierzysz nie zadawaj mi takich głupich pytań - odpowiedział Pan.
A intymność ? - próbuję się z Panem targować.
Też musi być zachowana - słyszę odpowiedź. Ale pamiętaj: masz być świadkiem, a przy dawaniu świadectwa, nie ma żadnych kompromisów. Moją twarz masz pokazywać innym nie zważając na nikogo i na nic.
W portretach innych ludzi?
Tak, w portretach też.
Ale oni są grzeszni.
I co z tego – słyszę głos Pana. Ich też, tak jak ciebie stworzyłem na swój obraz i podobieństwo. To, że dzisiaj są daleko ode mnie, nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Ja ich tak samo kocham jak ciebie, a Ty masz mnie w nich pokazywać - zakończył Pan.
Zadzwonił dzwonek i do pierwszej w tym roku Mszy św. o 9:00 rano wyszedł z zakrystii ks. Andrzej. W ogłoszeniach parafialnych pochwalił grupę młodzieży z Taize „balującą” w kościele zamiast uzgodnionej 2:00 to do 3:00 w nocy.
Po Mszy św. Podszedł do ławki w której siedziałem i powiedział: „Wejdź do mnie do zakrystii”. Gdy po chwili stanąłem obok niego usłyszałem: Masz zgodę, pisz ten swój blog i wręczył mi czekoladę. To był najpiękniejszy prezent noworoczny jaki otrzymałem od Pana.

Brak komentarzy: