środa, 6 stycznia 2010
Taize - przygotowania i powitanie gości
05 listopad 2009 dwa miesiące przed pielgrzymką zaufania przez ziemię Taize - Poznań 29.12.2009 - 2.01.2010 . To już drugie spotkanie rodzin przyjmujących (chcących przyjąć gości) z animatorami (grupą inicjatywną) . Pierwszą jaskółką było wcześniejsze niedzielne spotkanie z jednym z braci z Taize. Wspólna nauka śpiewu kanonów i sprawy organizacyjne wypełniły program spotkania.
W pierwszej połowie listopada w kościele parafialnym pojawił się charakterystyczny krzyż - logo Taize. Rozpostarte ramiona Chrystusa zdają się przygarniać do siebie wszystkie rozbite chrześcijańskie kościoły. Codziennie zanoszone z tego miejsca, w czasie Eucharystii, błagalne modły o jedność, o pojednanie współbrzmią z duchem ekumenizmu z Taize. By się o tym osobiście przekonać najlepiej uprzedzenia zostawić z boku i włączyć się w nurt przygotowań.
To jeden z plakatów informujący o kolejnym już spotkaniu modlitewno - organizacyjnym w dniu 20 listopada 2009. Dzisiaj gdy spotkanie już się odbyło należy sobie zadać sobie pytanie: czy uczyniłem krok w stronę ludzi których nie znałem? Jak udało mi się przezwyciężyć klimat nieufności jaki dominuje w moim otoczeniu? Czy potrafię tworzyć wokół siebie atmosferę przyjazną i gościnną? Myślę, że czytelnicy tego bloga znaleźli i znajdą na jego łamach pozytywną odpowiedź na te pytania.
A jeśli przespałeś dany Ci przez Boga czas, już dzisiaj, już teraz spróbuj uczynić coś dla innych, spróbuj się na innych otworzyć, a będzie Ci z tym łatwiej i lepiej żyć. Choćby jedna kartka widokówka dla 22 letniego analfabety Andrzeja Drozdowicza, o którym wspomniałem poprzednio. Masz moje słowo że coś się zmieni w Twoim życiu. A o to przecież chodzi w tej "pielgrzymce zaufania przez ziemię".
Na zdjęciu z prawej Marta Kostecka i Magda Okupniak w czasie ostatniego przed przyjazdem gości spotkania organizacyjnego. Mózgi parafialnych przygotowań, animatorki spotkań, dziewczyny na które zawsze możesz liczyć. Dziękujemy Wam, spisałyście się na medal.
Przy pracy. Marta Zakrzewska, Marta Kostecka, Karol Jazdon i ks. Proboszcz.
A to Piotr Karlik, bez którego tłumaczeń na angielski trudno byłoby się obyć. Włożył wiele wysiłku w to co robił, a robił na prawdę dużo. Osobiście dziękuję Ci za tłumaczenia moich słów o czym będzie później.
To jeden z wielu drogowskazów na skrzyżowaniu ul Przemysława i Spokojnej prowadzący gości z przystanku autobusowego do kościoła. Tam w salce w domu parafialnym od rana 29 grudnia 2009 parafia przyjmowała gości z Polski i z Europy.
Jednym z gości był ks. Robert Twardokus franciszkanin wikary w dużej parafii w Lęborku. Pierwszą rzeczą jaką uczynił, po przyjeździe z grupą młodych Polaków z Lęborka do Baranowa, było odprawienie Mszy św. Dla mnie była to kolejna okazja by pomodlić się w intencji dobrych owoców "pielgrzymki zaufania przez ziemię w Poznaniu" oraz by podziękować Bogu, że przyszło mi gościć księdza pod swoim dachem.
Nasze dziewczyny nad listami i materiałami przeznaczonymi dla gości. Parafianie chcieli przyjąć w swoich domach 76 osób (na dwa tygodnie przed przyjazdem gości). Z rozdzielnika przydzielono nam tylko 60 osób. Prasowe informacje, poprzedzające przyjazd gości, że Poznaniacy są niegościnni, okazały się nieprawdziwe.
Miejsc dla wszystkich starczyło, a nawet było ich więcej niż potrzeba. Do nas, do parafii przyjechało 15 Chorwatów, 15 Ukraińców, 15 Holendrów i 15 Polaków (z Włodawy z siostrą Janiną i z Lęborka z ojcem Robertem.
Próbowałem po skończonym spotkaniu dociec na jakiej zasadzie, z czyjego polecenia, tych dwoje młodych ludzi stojących po przyjeździe do Baranowa przy szopce betlejemskiej znalazło schronienie właśnie pod moim dachem? Ślad urwał mi się na Marcie Kosteckiej, która powiedziała, że tak po prostu jej wypadło z listy i nikt jej nie narzucał, że to ja mam przyjmować właśnie tych gości, równie dobrze mogłem dostać inne dwie osoby gdyby te zjawiły się przed ojcem Robertem i Mirkiem.
Zadowolony, że będę się mógł z gośćmi dogadać po polsku zgarnąłem ich spod szopy do samochodu i odwiozłem do domu. W deklaracji zgłoszeniowej nie zaznaczyłem, że umiem tylko mój rodzimy język i zdałem się na wolę Bożą.
29 grudzień 2009 godz. 15:50 Prawie cała 60 osobowa grupa młodych uczestników rusza spod kościoła na przystanek autobusowy, by wspólnie udać się na tereny MTP. Będę im towarzyszył w przemarszu ulicami Baranowa.
Po kolacji młodzi mają dzisiaj w programie: śpiewy, czytanie fragmentu biblii ( księgi Izajasza 43, 18-19) w wielu językach medytację brata Aloisa, a następnie modlitwę wokół krzyża.
Pytaliśmy wieczorem z Ewą (wrócili autobusem podstawionym na terenie MTP około 22:00) naszych gości o wrażenia z pierwszego dnia pobytu. Byli zachwyceni sprawnością organizacyjną, potęgą, doniosłością, siłą głosów hali śpiewającej kanony (równocześnie każdy w swoim języku), siedmio minutową ciszą modlitewną tysięcy młodych ludzi oraz adoracją krzyża do którego nie sposób było im się na moment docisnąć - jedna wielka niekończąca się kolumna młodych pragnących choć na moment złożyć swoją głowę na Chrystusowym Krzyżu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz