piątek, 22 stycznia 2010

Dzień babci i dziadka









Babci Ireny Ewy nie muszę przedstawiać, a ta starsza, będąca dla mojej małżonki jak matka, to ciocia - babcia Ela. Nie ma własnych dzieci, bo świadomie w młodości, będąc bardzo chora, nie chcąc swoim stanem zdrowia "uszczęśliwiać" chłopa, wybrała staropanieństwo. Pan widać uszanował jej wybór i dał jej długie, choć nie łatwe życie. Obie są bardzo podobne do siebie. Nie tylko z wyglądu, ale i ze sposobu reakcji na bodźce zewnętrzne. Widać to wyraźnie na obu zdjęciach wykonanych znienacka. Gdy ciocia - babcia była młodsza, odwiedzała nas często, pomagając Ewie przy dzieciach i różnych pracach domowych. Z zawodu księgowa, do emerytury pracowała na państwowej posadzie. Gdy firma nasza była na szczycie prosperity, w awaryjnych sytuacjach, była zawsze do mojej dyspozycji. Dzisiaj, jest jej trudno wyjść poza dom rodzinny, dzwoni więc co drugi dzień, by się dowiedzieć, co u nas słychać. Nie chce sobie dać założyć telefonu. Komórka z małymi klawiszami przekracza jej możliwości. Tak więc trudno nam się do niej dzwonić, nie narażając innych na kłopoty z przywołaniem. Gdy tylko któreś z nas jest w Poznaniu staramy się ją odwiedzić.
Czy w dzień babci "przyszywane" wnuki o niej pamiętały?
Nie pytałem.

"Bądź wola Twoja" te słowa zostały wyryte, przed półwieczem w kamieniu pomnikowym, pod czarną tablicą upamiętniającą dziadka Stefana. Kolejne przebudowy pomnika nie zatarły tych słów, a nowe płyty nagrobne starano się ułożyć tak, by słowa te były choć częściowo czytelne.
Dzisiaj nie żyją już te osoby, które stawiały i decydowały o tym, jak miał wyglądać ten pomnik. Nie żyje mój ojciec, podskrobek - najmłodsze - trzynaste dziecko moich dziadków, który miał wówczas najwięcej do powiedzenia. O ile sobie dobrze przypominam, on był głównym zleceniodawcą budowy i pewno on decydował, kto ma leżeć w tym potrójnym grobie.

Dzisiaj prochy ojca spoczywają pod płotem, na tym samym Krzyżownickim cmentarzu, z prawej strony trumny babci Gertrudy. Pod trumną babci Gertrudy leżą doczesne szczątki jego pierwszej żony, a zarazem mojej mamy Heleny.

Nie zaniosłem im wszystkim dzisiaj kwiatków, nawet zniczy nie zapaliłem. Skończyło się na odwiedzinach cmentarza po rannej Mszy św i krótkiej modlitwie nad grobami. Było po prostu bardzo zimno.

Gdy moi dziadkowie jeszcze żyli nie obchodzono ani dnia babci ani dnia dziadka. Odwiedzałem staruszków przed śmiercią w ich domu na Ławicy, Dom ten był przed laty miejscem moich narodzin ( w szpitalach rodziły Niemki, Polki musiały rodzić w domach). Gdy zimą wpadałem do dziadków niespodziewanie, siedzieli zwykle w sypialni, w swoich fotelach, w pobliżu kaflowego pieca i szeptali dziesiątki różańca. Nie było wtedy jeszcze telewizji, a skromne radio, o nazwie Pionier, stało w ogólnodostępnej kuchni. Częstowali mnie cukierkiem. Najczęściej była to landrynka lub ciągnąca krówka własnej roboty. Gdy byłem głodny dostawałem kromkę chleba obłożoną plasterkiem zwyczajnej kiełbasy. Dziadkowie żyli bardzo skromnie z jednej najniższej emerytury. Finansowo nigdy im się nie przelewało, ale mieli wielkie serce i to nie tylko dla najbliższych. Przeżyli ze sobą ponad sześćdziesiąt lat, otoczeni gromadą wnuków i prawnucząt.

Tak lubimy składać obietnice. Często są to puste słowa. Obietnice bez pokrycia. Skąd nam się to wzięło? Zastanawiam się głośno. Przecież te puste obietnice to nieczęsto wyrachowane kłamstwo. Czy nie lepiej nic nie mówić, zmilknąć ? Może nic nie mówiąc - wykonać. Co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj, bo możesz już tego nigdy nie wykonać. Braci miłujcie czynem i prawdą. Jakie to proste, prawda?

Czwartek godz. 14: 30 składamy z Ewą wizytę Wójtowi Gminy. To gospodarz terenu na którym stoi Pomnik Bożego Miłosierdzia. Sprawę jego budowy zna doskonale. Gdy przed laty był stawiany, był sekretarzem Rady Gminy. Wręczamy mu z Ewą pamiątkowy kartonik z puzzlami. Rozmawiamy na temat Europejskiego Spotkania Młodych Taize w Poznaniu, a potem poruszamy dla nas istotną sprawę nadania nazwy dla placu przed pomnikiem i związaną z tym zmianę adresu naszego miejsca zamieszkania. Wójt proponuje by omówić tę kwestię najpierw w następny czwartek na zebraniu Rady Sołeckiej. Ta winna wprowadzić nadanie imienia w porządek obrad ogólnego zebrania mieszkańców Baranowa. Gotową uchwałę zebrania mieszkańców należy przedłożyć pod obrady Rady Gminy, by ta ostatnia, jako organ stanowiący, podjęła stosowną wiążącą uchwałę. Zgadza się, że skoro proponowana nazwa nie będzie naruszać interesów osób trzecich, a jedynymi osobami chcącymi ponieść wszystkie koszty zmiany adresu bylibyśmy tylko my, On jako Wójt nie widzi przeszkód formalnych, by tę sprawę dało się, w taki właśnie sposób formalnie załatwić.

Nad bramą byłego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu z powrotem pojawił się napis w języku niemieckim "Arbeit macht frei." Wydaje się, że teraz nie będzie już wątpliwości kto obóz założył, czyj to był obóz, oraz kto posyłał do komór gazowych miliony ludzi.

Pojednanie nie jest możliwe bez oparcia go na prawdzie. Tylko PRAWDA nas wyzwoli. Tak - tak, nie - nie i żadnych kompromisów. 10 przykazań nie potrzebuje uzasadnienia. Nie zabijaj, to nie zabijaj . Nie tylko w komorach gazowych, nie tylko strzałem w potylicę, ale nie zabijaj w białym fartuchu, przez zaniechanie karmienia, odłączenie kroplówki, nie podanie lekarstwa. Nie zabijaj także słowem, bo i słowem można zabić człowieka. Słowo Boga powołało świat do życia, powołało człowieka. Słowo człowieka, który czuje się jak Bóg, może zabić drugiego człowieka. Tylko prawda mnie wyzwoli. Tą ostateczną prawdą jest dla mnie Bóg i on mnie ostatecznie może wyzwolić z moich grzechów i ułomności.

Z lewej: Krzyż od Michasi.
Bóg przez Syna i jego śmierć krzyżową pojednał ludzi z Sobą. Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. To nie moja wola ma decydować o tym co na ziemi . To Twoja wola Boże będzie o tym ostatecznie decydowała. Człowiek może budować swoją wieżę Babel aż do nieba.
I co?
Czy po śmierci trafi do nieba?
Za życia może bujać nad chmurami, może wędrować w kosmosie . Wiele rzeczy już może. Może mieć super komputer z pozornie nieograniczonym zakresem informacji.
I co?
Będzie wtedy jak Bóg?
Nie, nigdy nie będzie jednocześnie sprawiedliwy i miłosierny.
Popatrzmy wokół siebie, nawet sprawiedliwości nie da się zadekretować. A miłosierdzie?
Miłosierdzia nikt nigdy nie zaprogramuje w żadnym komputerze.

Przykazanie miłości. W miłości rodzi się dialog, błaganie, dążenie do jedności. Zauważam z jakim bólem wspominam wszystkie podziały. Te niby to drobne, bo na poziomie rodziny i te obejmujące zakresem narody i państwa.
Jezus zostawił nam testament.
Jest nią Eucharystia.
Przyjmuję Ją, nawet czasami codziennie, a jakże szybko zapominam o jedności, o pojednaniu , o miłości. Jakże ciągle brakuje mi miłości skierowanej bezpośrednio ku drugiemu człowiekowi. Jakże potrzeba mi mojej wewnętrznej osobowej jedności.
Nie raz stawiam sobie pytanie czy moja wiara zgadza się z moim postępowaniem.
Nie da się budować pojednania, jeśli będę duchowym karłem.
Nie ma jedności między państwami a ja się kłócę z żoną. Zamiast ciepła wyzywam ją, że kupiła niepotrzebnie kolejną parę zimowych rękawic i wymachuję jej przed nosem kilkoma nie do końca znoszonymi parami rękawic.
Czy zdaję sobie z tego sprawę, że ją ranię?
Chciała dobrze i po co ta cała awantura za kilkanaście złotych. To nie kształtuje jedności.
Przed wyjazdem na zakupy pytam po co jedziesz?
Nie odpowiada.
To też nie buduje jedności.
A szatan krąży i podsyca podziały, dolewa oliwy do ognia.
Jakże trudno mi w takiej chwili uprzytomnić sobie, że przede mną stoi Chrystus, a nie żona z wolną wolą. Jakże bym chciał nad nią zapanować, zaprogramować ją na swoją modłę. Byłaby taka jak ja i byłaby "jedność".
O nie, to byłaby tyrania.
Bóg każdego z nas zaprogramował na swój obraz i podobieństwo. Jesteśmy tak stworzeni jak Trójca Święta. Mnogość postaci, a jedność w istocie. Bez żadnej tyranii i podporządkowania.

Panie naucz nas dróg swoich , byśmy Twoimi ścieżkami chodzili. Byśmy te Twoje drogi odczytali, a będzie nam łatwiej. Byśmy połączyli w sobie ducha miłości i pokory.

Z lewej: Poduszka z ośmioma sercami od Emilki.
Sama małżeńska miłość już nam nie wystarcza. Nie wystarcza nam otworzyć serca przed sobą. Trzeba nam jeszcze pokory i to głębokiej pokory. Ale to sprawa Ducha świętego. Jesteśmy realistami i dostrzegamy jak nasze życie odbiega od obrazu i podobieństwa do Boga. Czytamy literaturę religijną, chcemy być jak święci.
Nie tędy droga.
Ja muszę kształtować swój obraz na podobieństwo Boga, do Niego się odnosić i do Niego bezpośrednio się porównywać.

We wtorek rano 19 stycznia odbieram laurkę od pani Agaty. To jedna z przewodniczek 9 Marszu dla życia. Na laurce dwanaście zdjęć i podziękowanie. Przytoczę w całości, bo było mi miło coś takiego otrzymać: "Dziękujemy Panu Jerzemu za udostępnienie dzwonu na potrzeby 9 Marszu dla Życia - Wielkiego Finału, za wspaniałe zdjęcia oraz artykuł o idei poznańskich marszów. Serdecznie dziękujemy." nie ma podpisu jest tyko data 22 listopada 2009 roku i stópki. To stópki niemowlaka. To te stópki się podpisały pod laurką z podziękowaniem. Jeśli choć jedne udało się uratować, to warto było podjąć te wszystkie trudy wysiłki i nakłady. Rośnijcie duże kochane stópki i pamiętajcie: Bóg zachował was przy życiu, bo ma dla was jedyny, niepowtarzalny, nie do skopiowania przez nikogo plan:
Módlcie się gorąco, a może uchyli wam rąbka tajemnicy.
Tym planem będzie - plan waszego zbawienia.
Tylko On może go zrealizować.

Z lewej: żabka ulepiona z gliny przez Jasia.
Jak być dla żony przez jeden dzień "serdecznie troskliwy"?
Ale tak, by to odczuła, ale jednocześnie by ta "serdeczna troskliwość" nie była jakaś nachalna i nie naturalna.
Jak w sobie kształtować taką postawę, by z czasem weszła ona w nawyk?
Już z góry wiedziałem, że zadanie to nie będzie takie proste.
I wiecie co wymyśliłem.
Nic.
Przez cały dzień chodziła mi po głowie jedna myśl: masz być "serdecznie troskliwy".

Z prawej: żabka Jasia
.Gdy kładłem się spać zrobiłem sobie rachunek sumienia i zapytałem siebie: Czy byłem dzisiaj "serdecznie troskliwym" dla Ewy?
I wiecie co mi sumienie odpowiedziało?
TAK byłeś.
I co wy na to?
Nic nadzwyczajnego nie zrobiłem, nie dałem Ewie kwiatka, nie poszedłem do kina, teatru. Wyszedłem tak jak zwykle na spacer, wszystko było tak jak zwykle.
A jednak nie.
Wystarczyła ta myśl powtarzana na okrągło: bądź dla niej serdeczny, bądź dla niej troskliwy.
I stało się.
Czy wystarczy mi sił, by każdego dnia tak sobie powtarzać?
Nie wiem?
Człowiek niby ma zakodowane bądź dobrym, nie kradnij nie mów fałszywego świadectwa, a w praktyce - wiecie jak to bywa.

Z prawej: Marylka przy kawie.
Środa 20 stycznia na obiad zaprosiłem Marylkę. Jest zimno i ślisko przywiozłem ją nie tylko na obiad, ale i na kawę. Została do kolacji której nie jada. Nie opisuję co przyrządziłem na obiad. Powiem tylko, że bardzo jej wszystko smakowało i podziwiała moje zdolności kulinarne i organizacyjne.
Dla mnie było najważniejsze, że Ewa, ostatnio bardzo małomówna i szukająca słów, rozkręciła się jak za dawnych czasów prowadząc żywą konwersację. To było wspaniałe popołudnie i wieczór.

Z lewej: Szuriś Marylki - nieoczekiwany gość.
Uświetnił je, wyjątkowo udany placek drożdżowy z kruszonką i powidłami czereśniowo-morelowymi upieczony na ostatnią chwilę. Blacha wyjęta z gorącego na
160 stopni piekarnika, mimo równie gorących protestów Ewy, została przeze mnie wystawiona na 12 stopniowy mróz. Po 15 minutach od upieczenia, placek bez zakalca gotowy był do spożycia.

Z prawej: słonik od Michała. "Modli się pod figurą, a diabła ma za skórą" powiedział mi ktoś ostatnio. Nie jest łatwo przejść do porządku dziennego nad takimi słowami. Podobnie nie jest łatwo zadeklarować się, że chce się zamieszkać przy Placu Pojednań przed Bożym Miłosierdziem. A szczególnie trudno odważyć się na coś takiego, gdy zdaniem postronnych osób burzy się istniejący spokój. Ale prawdziwe pojednanie to nie jest stan "bez wojny", to nie jest nawet na lata wyrachowane zawieszenie broni. By się prawdziwie pojednać nie można prawdą spekulować. Tu trzeba z pokorą stanąć w prawdzie i wtedy przyjąć miłość. Tylko prawda jest w stanie nas wyzwolić. Co to jest prawda? Nie wystarczą przytoczone suche fakty. To jeszcze nie jest cała prawda. Fakty muszą być podbudowane emocjonalnym nastrojem. Ten nastrój tamtych dni, kiedy to zaistniały historyczne fakty, to istotny element prawdy. I dopiero na takiej prawdzie można budować pojednanie. Patrząc w duchu pokory zauważymy wtedy nie tylko łzy, nawet nie tylko ich słony smak, ale poczujemy ból zranionego serca, upokorzenie duszy drugiej strony. To dopiero buduje prawdziwe pojednanie. Z tego rodzi się autentyczna miłość.
A póki co, na dzisiaj, w żadnym przypadku nie mówić źle, ani przed zainteresowanymi, ani przed innymi. Najlepiej dawać propozycje pozytywne, bez tła negatywnego. A efekty zawierzyć Miłosierdziu Bożemu.
A wtedy proponowana nazwa placu nie będzie nazwą bez pokrycia.
I o to tu chodzi.
Nie o Plac Bożego Miłosierdzia, bo to niby krótsza nazwa.
Bożego Miłosierdzia nie można sprowadzać do jednego placu.
Istotą proponowanej nazwy jest element pojednania, a więc świadomego aktu człowieka, a ten akt, to stanięcie człowieka w pełnej prawdzie, można przypisać do konkretnego miejsca.
Równie dobrze mógłby się ten plac nazywać krótko "Placem Pojednań", ale samo pojednanie bez odniesienia do istoty, jedynego gwaranta autentycznego pojednania, którym jest Boże Miłosierdzie jest połowiczne.
Tylko cała, ta dzisiaj powyżej uzasadniona, a na razie dla wszystkich przydługawa nazwa, nadaje głęboki w swym wymiarze sens temu miejscu. A co Wy na to?

Z lewej : słonik od Michała.
Grzech jednego człowieka kościoła, to nie tylko prywatna sprawa tego człowieka. To sprawa całego kościoła, który tworzy zwarty organizm. Dzisiaj nie wystarczy się modlić tylko w kościele, do którego przychodzi w Polsce 30 procent mieszkańców. Dzisiaj tym którzy się modlą, trzeba się modlić wszędzie, gdzie tylko to możliwe. Trzeba brać odpowiedzialność za wspólnotę parafialną, w której mieszkamy w której żyjemy.
Modlitwa o pojednanie to 5 X D.
Dar darmo dany dla drugiego.
Gdzie się modlić o pojednanie, jak nie przed tym darem danym nam przez Jana Pawła II na trzecie tysiąclecie? Taka modlitwa, to charyzmat - to służba drugiemu człowiekowi, temu najbliższemu, zagubionemu, wobec którego odczuwamy poruszenie serca.
To miłość, to wczuwanie się w potrzeby bliskich.



Brak komentarzy: