niedziela, 14 lutego 2010

Walentynki

Uwaga wstępna: wierszyk i zdjęcie pomnika dla tych co nie czytają forum - reszta dla wszystkich

Witajcie!

W dniu świętego Walentego,
Nic nie stanie się tu złego,
Bo Ja jestem pośród Was
Szepcząc czule kocham Was.


http://img99.imageshack.us/img99/8992/img9368kochamwas.jpg


O kogo tu chodzi z tym kochaniem spytacie?
Sprawa jest prosta o Jezusa Nazarejczyka, który po trzech dniach zmartwychwstał. Tak, widziało go zmartwychwstałego nie tylko dwunastu apostołów (ci mogli się zmówić). Maryja - to matka, a Weronikę przekupił zostawiając jej obrazek na chuście. Ale przed Wniebowstąpieniem widziało go na własne oczy około pół tysiąca ludzi. Tych nie dało się omamić. Wcześniej widzieli cuda jakie czynił, słuchali co mówił, chodzili za nim, ale, jak przyszło co do czego, wydali go na śmierć krzyżową. Tomasz - ten to był szczęśliwiec. Jemu Pan pierwszemu pozwolił się dotknąć. Pomacał jego rany. Reszta też go nie tylko widziała. On miał ciało. To nie był hologram wytworzony techniką laserową. Dzisiaj po dwudziestu wiekach dało by się coś takiego spreparować, by zainscenizować przed tłumami Wniebowstąpienie wirtualnej postaci. Ale wtedy?
A skoro On zmartwychwstał, to i my zmartwychwstaniemy.
To było dzisiejsze drugie czytanie

Wróćmy do pierwszego czytania. "Przeklęty człowiek, który pokłada nadzieję w drugim człowieku, i który w ciele upatruje swoją siłę, a od Pana odwraca swe serce".
Bóg nikogo nie przeklina. To sam człowiek może sobie nawarzyć takiego "piwa". Będzie sobie potem pluł we własną brodę.

Co to praktycznie znaczy? Że nie można swojego życia, przyszłości budować do końca nawet na żonie, na mężu. Może nas zdradzić, może nas przestać kochać , wyjechać, zachorować, umrzeć. Ale nawet jeśli nas małżonek bardzo kocha, to czasami nie jest z nami. Ale jeśli nawet jest z nami, nie zawsze nas zaspokoi. Nawet jeśli będzie jak święty, nie zauważy naszych potrzeb.

To samo dotyczy dzieci. Nie wiemy na jakich ludzi wyrosną, czy jak się wykształcą nie wyjadą na stałe za granicę, czy nie wyjdą za mąż, czy się nie ożenią, a nawet jak do końca naszych dni zechcą się nami zajmować czy zaspokoją nasze pragnienia.
To samo dotyczy wnuków, na nich też nie można budować swojego szczęścia.

A na rodzicach? Zestarzeją się, przestaną nas wspomagać finansowo, zaczną chorować wymagać opieki, będą burzyć nasze życiowe plany, a nawet jak wszystko będzie o'kej, to jaka gwarancja, że pewnego dnia nie opuszczą tego padołu. I co wtedy? A żyć trzeba.

Jesteśmy inteligentni. Nie budujmy szczęścia na drugim człowieku. Cieszcie się tak, byście się nie musieli tragicznie rozczarować. Kto nadmiernie zasadzi się na drugiej osobie, będzie przeklinać sam siebie, że tak nieopatrznie założył fundamenty pod swoje życie. To droga ku śmierci. Na kim wobec tego się oprzeć?
Na Jezusie.

Jezus w dzisiejszej ewangelii mówi: będziecie błogosławieni, jeśli to i to. (Łk6, 17.20-26)
Ubogi nie jestem, na żebry nie chodzę.
Głodny jeśli jestem, tak jak teraz, to z własnego wyboru bo poszczę przed wielkim postem. Czy z tego tytułu spłynie błogosławieństwo i Pan nasyci mnie swoją łaską? Zobaczymy.
Czy doświadczam że płaczę? Grzech jest moim płaczem. Jak zrobię coś nie tak, chodzę sfrustrowany tym, że zrobiłem coś czego bym nie chciał zrobić, a jak to się powtarza to czuję się jak śmieć. Dobrze, że ludzie mnie specjalnie nie chwalą. Płaczę, gdy ludzie opowiadają o swoim cierpieniu. Modlę się wtedy i wołam Panie gdzie jesteś? Takie to małe dziecko i już zabierasz je z tego świata?
Czy mnie ludzie nienawidzą? Staram się nie dawać nikomu powodów. Zdarza się, że mnie zelżą z powodu Syna Człowieczego, ale tym się akurat nie martwię. A to, że się śmieją i rzucają kłody pod nogi, gdy zamierzam realizować moje "zwariowane" pomysły, też mi przestało dolegać. Widać to są tylko moje a nie Twoje plany. A tymi, co się już zrealizowały mógłbym niejednego uszczęśliwić.

Bo to wiecie jest tak, że temu kto już teraz, tu na ziemi, cierpi Pan Jezus daje wiele pociech i z tego ma się wielką frajdę. Postawił na mojej drodze chorobę Ewy, a z drugiej strony dał mi radość cieszenia się, że dzisiaj mogliśmy oboje pójść pieszo do kościoła. Miesiąc temu bym się z tego nie cieszył. A dzisiaj cieszyliśmy się oboje. To nic, że na to co kiedyś trwało 10 min dzisiaj potrzeba było 25 min. Co to była za radość opita kawą z miodem i pączkami. Za bolesny upadek u rehabilitanta udokumentowany zdjęciami na tym blogu, można byłoby skarżyć się w sądzie, ale nam nawet przez głowę taka myśl nie przeszła. A gdyby przeszła, to dzisiaj nie byłoby po co iść do kościoła, bo po co z zawiścią i pretensjami iść do Pana. Czy chciałby nas wtedy wysłuchać?

Żadne ludzkie dywagacje nie są wstanie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego mam zrezygnować ze swojej koncepcji życia, własnych planów i recept na szczęście i wejść na drogę, którą proponuje mi Chrystus? Święty Paweł podaje prostą odpowiedź: wierzymy we wszystko, co zostało objawione, bo Chrystus zmartwychwstał . Gdyby nie to, moja wiara byłaby śmieszna i niezrozumiała dla innych.

Przyjęcie logiki błogosławieństw, to zgoda na to, by wszystko w nas się dokonało, bym był jego uczniem. Skąd mam wiedzieć, czy jestem jego uczniem? Jeśli "łażę" za Panem niezależnie od tego czy szykuję Ewie posiłek, czy obsługuję klienta, czy odgarniam śnieg przed pomnikiem, czy oglądając TVN w pewnej chwili stwierdzam, że to mnie nie buduje i lepiej zająć się czym innym i odchodzę, to uważam, że jestem jego uczniem. Im większe zaufanie w Jezu Ufam Tobie, tym większa frajda. Nawet jak dzisiaj przeżywam cierpienie, chorobę, płacz, odtrącenie, niezrozumienie, to tylko: Panie mój, Boże nasz, siłę masz, siłę dasz. Tylko Ty, tylko Ty.

Czego Wam życzę kochani w dzisiejsze walentynki? Spotkania ze Zmartwychwstałym. Byście za nim "łazili". Będziecie mieli z tego frajdę. Zapewniam, że tak będzie.

Powyższe zostało napisane po wysłuchaniu homilii o. Piotra Kurkiewicza franciszkanina kapucyna Dyrektora Szkoły Życia Chrześcijańskiego i Ewangelizacji świętej Maryi, Dyrektora Centrów Rehabilitacyjnych na Ukrainie i poza granicami przebywającego od 17 lat na misjach goszczącego tej niedzieli w naszym kościele.
Gdyby ktoś chciał wspomóc dzieło prowadzone przez ojca Piotra podaję konto:
Bank PEKAO SA II Oddz. P-ń 43 1240 1763 1111 0000 1805 2381

Poniżej kilka zdjęć z dzisiejszego dnia:









Z lewej: Ewa tym razem siadła obok p. Ali. Z prawej Ewangelia czytana przez o. Piotra. Poniżej homilia.









Poniżej: Ciało Chrystusa rozdawane przez o. Piotra i błogosławieństwo ks. Proboszcza









Dekoracja ślubna ołtarza i Ewa przy śniegowym iglo zrobionym przez Wojtka na trasie z kościoła do domu









Samochód wepchnięty na stertę śniegu mijany po drodze i pomnik w zimowej szacie tuż przed domem.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Nic złego się nie stało... umarł jedynie tata Agnieszki <'>

samograj