sobota, 20 lutego 2010

Jerzy mistrz anty - Pojednania

Rozpoczął się Wielki Post, a ja nazwany mistrzem anty-pojednania chciałbym pisać dalej o Pojednaniu. Jedni mówią mi, że mam świra na tym tle i nie chcą nic słuchać na ten temat, inni dostarczają mi pozytywnych przykładów.

Rzeczpospolita z 15.02.2010 w felietonie "Pojednanie jest możliwe" spekuluje na temat pojednania między Rosyjską Cerkwią Prawosławną a Kościołem Katolickim w Polsce, przy okazji stwierdzając słowami publicystki Ewy Czaczkowskiej że „gdyby prymas Stefan Wyszyński przewidział, jak daleko rozczarowująca będzie odpowiedź biskupów niemieckich orędzie by pewnie nie powstało”. Pani Ewo, gdy wychodzimy do kogoś z inicjatywą pojednania, nigdy nie mamy pewności, że druga strona przyjmie je, tak, jak byśmy sobie tego życzyli.

Nasz Zbawiciel w testamencie prosił byśmy byli jedno. To samo po wielokroć powtarzał nam Jan Paweł II. Pani Ewo, a czy nie dostrzega Pani związku orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich z wyborem naszego rodaka na stolicę Piotrową. Ja widzę nie tylko ten związek, ale widzę związek z tym, że następcą Jana Pawła II na stolicy Piotrowej jest Niemiec, którego Polacy po pięciu latach pontyfikatu kochają nie mniej szczerze niż Jana Pawła II , mimo że santo subito nie jest jeszcze ogłoszony świętym. Kocham go nie tylko ja, który po ustawieniu pomnika usłyszał jego: „Bożemu Miłosierdziu zawierzam was i wasze rodziny. Z serca wam błogosławię”, ale kocha go cały kościół w Polsce.

Pojednanie to proces długotrwały, i do tego zawsze narażony na zahamowanie, regres, cofnięcie. I dlatego dzisiaj, po śmierci nazywamy prymasa Stefana Wyszyńskiego prymasem tysiąclecia. To między innymi za jego dłoń wyciągniętą w kierunku pojednania z wielką niewiadomą za przełom, który się wtedy dokonał. I dzisiaj potrzeba nam takich przełomów.

Dlatego też ja wyciągam niejednokrotnie swoją dłoń i dostaję „po łapach”. Czy oznacza to, że mam jej nie wyciągać i bawić się w politykę? Zastanawiać się czy wypada , czy też nie wypada podać komuś rękę? Co ja z tego będę miał? Czy zostanę odrzucony, wyśmiany? Czy delikatnie mi ktoś powie: z tobą mi nie po drodze? Nie pani Ewo pojednanie to nie polityka, tu nie ma miejsca na spekulacje. Tu trzeba iść „na całego” . Ja oddaję się Tobie i koniec, i finito.

Ja ze swoimi wadami, z przywarami i grzesznościami staję przed Tobą Panie nie bacząc kto siedzi po drugiej stronie kratek i wyznaję Ci Panie swoje grzechy, za które żałuję i chcę je nie tylko naprawić, ale i się zmienić. To jest Pani Ewo wzór do pojednań międzyludzkich.
Jeśli po drugiej stronie kratek, stołu nie ważne czy okrągłego czy kanciatego, po drugiej stronie forum, spotkam się z identyczną postawą, to będzie to prawdziwe pojednanie. Ale ja nie mogę zasłaniać swojej twarzy. Przyłbica musi opaść. W mojej postawie nie może być zakłamania, fałszu, spekulacji, polityki.

Do takiego pojednania nie potrzeba rekomendacji. Tu każdy sam za siebie ponosi odpowiedzialność. Jestem wolny, niezależny. Droga która wiedzie do pojednania jest wąska, dlatego tak niewielu nią kroczy. To krzyżowa droga Panie, a bramy na niej wąskie, jak ucho igielne. Weź mnie za rękę i prowadź . Na ostatniej spowiedzi nic mi nie powiedziałeś, nie dałeś żadnej nauki. Chwyciłeś za rękę i powiedziałeś „ A ja odpuszczam ci grzechy twoje”. Widać mi tylko tego było potrzeba. Jezu Tyś moją Drogą , Chryste tyś Prawdą – ciągle szukam Ciebie. Tyś moim Życiem - moim przeznaczeniem. A Ty, jeśli chcesz, możesz pójść za Nim, jeśli chcesz możesz być jego uczniem, jeśli chcesz możesz odsłonić swoją twarz. Nawet jeśli chcesz, możesz być zbawiony.

I stało się wiele dobrego w walentynkowy dzień. Serce Taty Agnieszki spoczęło na zawsze w Panu. A Ty mówisz, że nie da się tak natychmiast zostawić wszystkiego, pojednać się i pójść za Nim. Jeśli ktoś z Was kocha więcej ojca i matkę, męża i żonę niźli Mnie - nie jest Mnie godzien. Jeśli ktoś chce życie swoje zachować dla siebie - to już je stracił.
Jezu, Chryste Panie, Zbawicielu mój!

A teraz jeśli chcesz, jesteś przecież wolny(a) odmów ze mną w intencjach papieża Benedykta XVI jedno „Pod Twoją obronę...”

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

"Ja ze swoimi wadami, z przywarami i grzesznościami staję przed Tobą Panie nie bacząc kto siedzi po drugiej stronie kratek i wyznaję Ci Panie swoje grzechy, za które żałuję i chcę je nie tylko naprawić, ale i się zmienić."

Chcę tego samego ...uznaję bowiem moją nieprawość,
a grzech mój jest zawsze przede mną...


samograj

Anonimowy pisze...

Jerzy,myślę żeTy ze swoją wiarą za dużo kombinujesz ,przeliczasz, miotasz się w wyliczeniach,a wiara Twoja powinna być prosta,jak 10 przykazań.Sam otym pisałeś opisując życie Twojej babci Gertrudy,miała prostą wiarę w Boga, TO DLA CIEBIE WZÓR.