

miałem wobec tego 1 godzinę czasu by ją całkowicie poświęcić Ewie. Na dworze był niewielki mróz i piękne słoneczko. Wybraliśmy się wobec tego nad jezioro, pokryte grubą warstwą lodu i śniegu. Wędkarze, jak co roku, rozsiedli się na lodzie, nad przeręblami, w których moczyli pewno skutecznie kije. Po godzinie Ewa wróciła do domu zmęczona, aczkolwiek szczęśliwa. I o to mi chodziło. Ale jej się nie najlepiej chodziło. Pochwaliła się spotkanym sąsiadkom, że uczy się jak dziecko chodzić. Musi być jej bardzo przykro mówiąc obcym o swoich niedomogach, ale jej powłóczysty bardzo krótki krok rzuca się każdemu w oczy.




Przy okazji kolędy prosiliśmy ministrantów, by zrobili nam kilka zdjęć z ks. Andrzejem.

Poprosił by Ewa zdjęła spódnicę, a halkę schowała w rajstopy. Po przeprowadzeniu wywiadu na temat NIE kręcenia ósemek przez Ewę, trochę się zmartwił. Wypytał o spacery - tu pochwalił spacery zwłaszcza po śniegu i śliskiej nawierzchni. Lepiej krótszy spacer, ale po trudniejszej nawierzchni podsumował.
Ewa pochwaliła się z chodzenia z tacą po schodach bez użycia poręczy. Stwierdził, że jej mózg ma bogate, jak na jej wiek możliwości - co ją bardzo ucieszyło, a wnukom, jeśli potrafią się na chybotku utrzymać stojąc na nim dwoma nogami ma zadać zrobienie jaskółki. Jeśli ją zrobią jeszcze z zamkniętymi oczyma, to mają zdany praktyczny egzamin do szkoły cyrkowej.


Teraz podam pani tylko jedną rękę. Proszę balansować obciążając raz jedną, raz rdrugą nogę, jak przy chodzeniu na nierównej śniegowej nawierzchni.



Spróbujemy wobec tego zamknąć oczy i czynić to co poprzednio. Ależ mi wszystko mi jeździ, za chwilę upadnę. Proszę mnie podtrzymać.

















Prawą proszę nie oderwać od podłoża, a lewą zrobić wykrok pod kątem 45 stopni następując na kapelusik


No to koniec tej męczarni
A to Jurek, który próbuje zrobić jaskółkę stając jedną nogą na chybotku.


Po rehabilitacji jedziemy do Tomka. Od tygodnia siedzi sam w domu. Bratowa pojechała z odwiedzinami do Anglii, do dwójki dzieci tam dorabiających się. Tomek nie chce robić sobie kłopotów ze zmianą adresu swojej działki.
Na wieczorną Mszę św. ,odprawioną przez ks. Andrzeja pallotyna, jedziemy samochodem.
Dusza czysta to i ciało musi być czyste stwierdza Ewa i wskakuje do wanny z ciepłą wodą. Zawsze lubiła ciepłe kąpiele ale przez ostatnie lata myła się tylko pod prysznicem, bojąc się, że nie będzie potrafiła wstać w wannie. Od tego roku najpierw z moją pomocą, a teraz tylko z asekuracją kąpie się w wannie.
Po kąpieli ja siadam do pisania podsumowania wczorajszego zebrania (poprzedniego postu), a ona ogląda w poraniku TV.
W pewnej chwili podchodzi do mnie, całuje w łysinę i prosi byśmy zatańczyli. Włączam ciszę i tak jak dawniej próbujemy wirować. Wolniej prosi, bo mi się zakręci w głowie. Gdy się zmęczyła po kilku kawałkach proponuje byśmy poszli spać. Jest po 23:00.
Ubieram się ciepło i idę na chwilę na plac. Ona, jak to ma w zwyczaju, staje w zamkniętym kuchennym oknie i oboje pojednani z sobą, mimo że rozdzieleni jak na razie jeszcze jezdnią ulicy Przemysława, jednamy się we wspólnej modlitwie zanoszonej do Chrystusa Miłosiernego.
Po kilkunastu minutach zasypia wtulona we mnie "w dołku".

"Naucz nas Panie mądrych ustaw Twoich", to jedno zdanie kilkakrotnie powtarzane przez wiernych zdołałem zapamiętać z całej dzisiejszej Mszy św. Czyżby zboczenie zawodowe?
Po głowie chodził mi Chrystus Miłosierny, który każdego dnia gdy tylko zgasną uliczne latarnie staje na naszym domu odbijającym się w gładzi pomnika. Zjawisko to zobaczyć można tylko klękając przy poręczy "ze siostrą Faustyną" z napisem Jezu Ufam Tobie. Z tą sprawą jest trochę tak jak z wiarą. Rozum prawa fizyki podpowiadają, że jest to możliwe, całkowicie wytłumaczalne. A jak trudno niektórych przekonać, że tak jest. Co ja piszę? jak trudno mi samemu uwierzyć że On i w nocy stoi na naszym i Waszym domu, mimo, że tego nie widzę, że On jest w każdej chwili z nami i z Wami, że On jest w nas wszystkich.
Zrozumiałem w tym momencie krytykę, a może i żal, gdy jedna z parafianek na przedwczorajszym zebraniu sołeckim, krytykując mój pomysł zmiany adresu powiedziała z zazdrością: "Każdy by tak chciał zmienić sobie adres. Jak wtedy poszadkowalibyśmy nasze ulice? " Droga Pani, będę się modlił o to, by i na Pani domu spoczęło błogosławieństwo Chrystusa Miłosiernego. Nie wiem czemu Pani nam zazdrości, dlaczego w sercu nosi Pani urazę, zgorzknienie. Nie rozumiem jak może Pani tak często przyjmować Boga do swojego serca, pielęgnując w sobie urazy do bliźnich. Jeśli w czymś nastąpiłem Pani na odcisk, proszę powiedzieć , postaram się krzywdy naprawić. Gdy spytałem czy mogę usiąść na wolnym krześle obok Pani usłyszałem krótkie nie. To pani NIE blokuje nadanie temu placu nazwy "Plac Pojednań przed Bożym Miłosierdziem" Póki co wyciągam rękę do Pani. Obiecuję nie tylko modlitwę, ale i post w Pani intencji i w intencji nadania nazwy temu placu.

Z adoracji Najświętszego Sakramentu (po Mszy św.) wychodzę z przeświadczeniem, że mam po powrocie do domu natychmiast odśnieżyć napisy "Jezu Ufam Tobie" i "Totus Tuus", a w miejscu gdzie ukazuje się Chrystus na moim domu umieścić zwierciadlane odbicie nazwy placu, tak by odbite w pomnikowej gładzi, było normalnie czytane.
1 komentarz:
Witam,Ewo-Ireno jak się czujesz po tym upadku,bo ja w ubiegły czwartek idąc z wnuczką upadłam na lód na cztery litery i na początku bolało mnie tylko siedzenie,a teraz odczuwam ból w rejonie dolnej części kręgosłupa/kość ogonowa/,nie mogę się schylać,chodzenie też sprawia mi trudność,zwłaszcza po schodach.A wnuczce,która sekundę przede mną upadła nic się nie stało.Pozdrawiam Patka
Prześlij komentarz