środa, 2 grudnia 2009

Moja przenajświętsza babcia

Drugi grudzień 2009

Wstałem przed szóstą,

Adwent – poranne roraty.

Nie idę pod pomnik. Wsiadam w samochód i jadę do miasta.

Dominikanie czy pallotyni?

I tu i tu o 6:00 godzinki, a po nich Msza św. - wybieram pallotynów.

Czemu?

Nie wiem.

Teraz już wiem. Godzinki, świece, Msza św.,

Ewangelia: Jezus kierując się emocjami rozmnaża chleb i ryby aby nakarmić tych, którzy nie mają co jeść.

Ludzie co wy wyprawiacie? Zamiast zostać w domach, w firmach, robić interesy, wy przez trzy dni głodni za nim chodzicie. Nic wam nie da. Tylko mówi o jakimś tam królestwie. Popatrzcie, dzisiaj tak medycyna poszła do przodu, że nawet babcię Gertrudę kilka razy z letargu wyprowadzili. I to na kasę chorych. Wracajcie skąd przyszliście – posilicie się do syta w domu.

Poczekajcie moment. Nie odchodźcie.

Posłuchajcie co On dzisiaj do mnie mówi.

Kiedy Ja troszczę się o Jego sprawy, kiedy przysłuchuję się jego nauce, kiedy podążam Jego drogą, On troszczy się o moje sprawy, te codzienne, ale też, o te nadzwyczajne, które niektórzy nazywają marzeniami. On nigdy nie pozostawia mnie w potrzebie, w niespełnieniu. Sam wie, co w danej chwili jest dla mnie najważniejsze. Zawierzam Ci Panie pielgrzymowanie Twoimi ścieżkami.

O co tu chodzi? Wszystko wyjaśniło się w homilii:

Wygłosił ją nie znany mi ksiądz. Od niedzieli (dzisiaj mamy środę) głosił rekolekcje. To była jego ostatnia adwentowa nauka przed wyjazdem. Poprzednio był w Poznaniu, u pallotynów, przed 35 laty. Dla mnie to była pierwsza i ostatnia jego nauka rekolekcyjna. Kilka zdań na temat spowiedzi i rzadkiej dzisiaj łaski zobaczenia własnego grzechu, a zwłaszcza panoszącego się dzisiaj posądzania i sądzenia bliźnich.

A dalej? Dalej, były te słowa, po które tu dzisiejszego ranka przyjechałem:

Babcia moja przenajświętsza babcia. W długiej obcisłej sukni, zapinanej na niezliczoną ilość guzików, jak orchidea, jak archipelag, jak gwiazdozbiór. Siedzę na jej kolanach, a ona mi opowiada wszechświat, od piątku do niedzieli. Zasłuchany wiem wszystko - co od niej. Nie zdradza mi tylko swego pochodzenia. Babcia Maria z Bałabanów. Maria Doświadczona nic nie mówi o masakrze Armenii, masakrze Turków. Chce mi oszczędzić kilku lat złudzenia. Wie, że doczekam i sam poznam, bez słów zaklęć i płaczu szorstką powierzchnię i dno słowa.

Tym wierszem Herberta (przepraszam, że zmieniłem wierszowany zapis autora) otwierającym tomik "Epilog burzy, 1998" kaznodzieja rozpoczął wywód na temat trzech babć w Piśmie świętym. Wszystkie trzy nosiły imię Anna. Anna druga żona Samuela, Anna prorokini i św Anna matka Maryi. Takie imię nosiły też moje dwie prababcie, matki moich babć.

Stwierdził, że u Żydów imię było bardzo ważne. Ono określało charakter człowieka.

Anna żona Samuela mówi, że wylała swoją duszę przed Panem. Ona modląc się (nie klepiąc pacierze) wylała w ciszy warg swoich całą swoją duszę. Przyczyna – brak potomstwa. Została tak jak babcia Gertruda dopiero po pół wieku życia drugą żoną Samuela i obiecała Bogu , że jak jej da potomstwo, to ona ofiaruje je Bogu. Babcia Gertruda nie miała swoich dzieci, ofiarowywała modlitwy za nas wszystkich. Tego musimy być świadomi.

Anna prorokini. Wpatrzona w księgę biblii wypatrywała Mesjasza. Miała wypatrzone oczy. Zupełnie jak pod koniec życia nasza babcia Gertruda. Jej oczy były wypatrzone. Ona także bez oczu zobaczyła Zbawiciela. Jej głęboka modlitwa połączona była z postem i cierpieniem. Widzieliśmy jej umęczone do granic możliwości ciało. Na zdjęciach z ostatniego roku można obejrzeć jej wypatrzone oczy. Rozejrzyjmy się po ścianach jej pokoju, a zobaczymy w co się wpatrywała leżąc obłożnie chora.

I św. Anna namalowana z palcem na ustach . Nie ma modlitwy bez milczenia. I babcia Gertruda póki mogła słuchała swojego ulubionego Radia Maryja, a gdy nie mogła głośno jej usta milkły. Poruszały się jedynie wargi. Modliło się wtedy jej serce. Świętość to głęboki spokój. Ten spokój zawsze był obecny ostatnio na jej twarzy. Z jednej strony uczyła, tak jak św. Anna, jak jej babcia Anna, prawa Izraela: Będziesz miłował Pana Boga swego całym sercem swoim, całą duszą, ze wszystkich sił swoich, a bliźniego swego jak siebie samego. A z drugiej strony odpowiadała tak jak Maryja: Totus Tuus. Cała Twoja jestem Boże. Niczym jej pożegnanie się z widzialnym światem nie różniło się od pożegnania jej matki, a mojej babci. Czekała spokojna na moment kiedy Pan ją zabierze do siebie. Od bardzo długiego czasu była na ten moment przygotowana. I nas najbliższych dobrze do tej chwili przygotowała. Z jednej strony cieszę się, że Pan zabrał ją do siebie, skracając jej cierpienia, a z drugiej jest mi smutno, że już nigdy nie uściśnie mojej ręki i nie zapyta jak marzenia przekształcają się w realne plany i Bożą rzeczywistość. Po Ewie była bowiem pierwszą powierniczką moich planów i marzeń.

Co chciałbym by mi w spadku po niej zostało. Przykład gorącej wiary i kilka rodzinnych pamiątek. Jakiś obraz, kilka zdjęć wiszących w jej pokoju i reprodukcja obrazu Jezu Ufam Tobie z której namalowałem makietę naszego parafialnego Pomnika Miłosierdzia Bożego. Warto tu podkreślić, że z jej obrazu poprzez powiększenie do wielkości takiej jaka jest na pomniku przygotowałem dla kamieniarza w skali 1:1 postać Chrystusa Miłosiernego.

A teraz ze spraw organizacyjnych:

Msza św. pogrzebowa w pierwszy piątek miesiąca w kościele w Krzyżownikach o godz.13:00. Pochówek na krzyżownickim cmentarzu o 14:00 . W tym dniu czytany (śpiewany ) będzie psalm 27,4 „ O jedno proszę Pana , o to zabiegam, bym mógł przebywać w Jego domu przez wszystkie dni życia”. To najważniejsza prośba, jaką człowiek może zanosić do Boga. Wierzę, że ta prośba „Przenajświętszej Babci” została już wysłuchana przez Pana.


1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Babcia miała dziewięcioro przyszywanych wnucząt - lecz czy wszystkie myślały,że miały Babcię?