Pytała mnie Babcia: Czy ty musisz tak pisać ciągle ten swój blog? Nie umiałem jej tak od ręki odpowiedzieć. Dzisiaj, już wiem. Piszę, bo po prostu mam o czym pisać. Starzy ludzie, w tym jednym mają przewagę nad młodymi, że, nie jedno już w życiu przeszli i mają tak zwane doświadczenie życiowe. Jeśli są zdrowi i ciekawi świata, otwierają się na niego, chłonąc nowinki techniczne. Nie da się ukryć, że idzie im to zdecydowanie wolniej i z większymi trudami niż młodym.
Tak też było z moją wnusią. Dla niej fotoschop to "małe piwo", dlatego postanowiłem wziąć u niej kilka dokształcających lekcji z tej dziedziny. Okazja sama się przytrafiła. Wnusia potrzebowała pieniędzy (kto dzisiaj ich nie potrzebuje?) i zwróciła się do mnie na początku wakacji z prośbą o pożyczkę, którą zobowiązała się odpracować. Ustaliliśmy cenę za godzinę pracy. Wydawało mi się, że godziwą. W wolnych wakacyjnych dniach wnusia starała się wywiązać ze zobowiązania. Kosiła trawniki, pomagała w porządkach i obznajamiała mnie z komputerem. Dwumiesięczne wakacje wydawały się wystarczająco długie w stosunku do kilkudziesięciu godzin pracy, na które opiewała umowa. Im bliżej było końca wakacji, tym bardziej wnuczka się ceniła, podnosząc jednostronnie cenę za każdą kolejną przepracowaną godzinę. Najdroższa była oczywiście ostatnia, której cena przekroczyła ponad dziesięciokrotną wartość umowną. Z jednej strony cieszyłem się, że pełnoletnia wnusia potrafi tak się cenić. W jej wieku, a nawet dużo wcześniej dziewczyny nie za bardzo potrafią się cenić. Z drugiej strony było mi trochę przykro, że nie potrafiła sprawy załatwić honorowo.
Gdy na postępowanie wnusi pożaliłem się jej mamie usłyszałem, że skoro interes ubiłem z wnuczką, to tylko z nią mogę go zakończyć. Kolejny raz przyłapałem się na tym, że potraktowałem ją jak dziecko, a nie jak poważną, dorosłą kobietę. Młodzi mają to do siebie, że wszystko chcieliby osiągnąć od razu. Starzy, mimo, że im nie dużo czasu zostało, są bardziej cierpliwi i nie zawsze doczekują za życia dojrzałych owoców. Liczyłem, że wnusia pokaże mi rzecz na którą pożyczyła pieniądze. Ale nie. Pewno nie chciała prowokować dyskusji.
Postanowiłem dać jej jeszcze jedną szansę na honorowe wyjście z impasu. Poprosiłem by mi zrobiła fotomontaż. Na zdjęcie pomnika Miłosierdzia Bożego należało nanieść dwa zdjęcia: klęczącej świętej siostry Faustyny i przyszłego świętego Jana Pawła II. Zdjęcia konturów obu postaci oraz zdjęcie pomnika przesłałem jej meilem. Obiecała, że fotomontaż zrobi następnego dnia. Dzień przedłużył się do tygodnia (mimo przypomnienia się), a tydzień do miesiąca i do dzisiaj nic nie dostałem. A szkoda. Sprawa między nami mogła być definitywnie załatwiona.
Babcia, która ostatnimi czasy coraz mniej mówi, nie złożyła w tym roku wnusi życzeń imieninowych. Uprzedzona dużo wcześniej, że wnusia w tym roku nie wyprawia imienin, pewno zapomniała o nich. Próbowałem w dniu imienin telefonicznie nawiązać z nią kontakt, ale kilka razy w słuchawce usłyszałem głos sekretarki: że cokolwiek powiem, to w przyszłości zostanie to wykorzystane przeciwko mnie. Zrezygnowałem. Napisane na kartce życzenia, taka laurka, leżała przy telefonie przez kilka dni na moim biurku. Gdy wczoraj zadzwoniłaś, plątał mi się język i nie umiałem sklecić kilku sensownych zdań. Może to i lepiej.
Życzliwi mówią mi: jak masz coś do kogoś, to powiedz mu to osobiście. Kiedy ja tak nie umiem. Wolę to napisać, a jak napisać to publicznie, na forum, na blogu. Może to się jeszcze komuś przydać.
Za oknem śnieg i mróz. Tamta zima była podobna. Na dwa dni przed wigilią przywiozłem do domu ze szpitala Ewę. Była prawie że sparaliżowana. W czasie operacji złośliwego raka pęcherza zrobiono jej fatalne znieczulenie do kręgosłupa. Nie mogąc się wkłuć między zwyrodniałe kręgi, upuszczono jej bardzo dużo płynu rdzeniowo-mózgowego. O dużo za dużo. Mogła tylko leżeć i to na jednym boku. Gdy wstawała do ubikacji przewracała się natychmiast. Małe dzieci, najmłodszy był w wieku Emilki, a mnie przyszło szykować wigilię!
Nie było nam w owym czasie łatwo finansowo. Cały dół domu wynajmowaliśmy. Bywało, że nawet równocześnie trzem rodzinom i to często z małymi dziećmi. W obecnym garażu był pokój i kuchnia. Tam, gdzie obecnie są pomieszczenia biurowe mieszkały młode małżeństwa. W starej pralni zrobiliśmy drugą kuchnię i łazienkę.
Na te pamiętne święta mieszkała u nas jedna rodzina z kilkumiesięcznym dzieckiem. Przyjęliśmy ich pod swój dach, gdy młoda małżonka była jeszcze w ciąży. Polecił ich nam wujek Janusz. Do czasu operacji, zwłaszcza Ewa zajmowała się ciężarną, a po urodzeniu maleństwa starała się tak jak umiała doradzić i pomóc młodemu małżeństwu. Bardzo liczyłem na to, że młodzi widząc stan Ewy nie skończą na tradycyjnym podzieleniu się opłatkiem, ale będą się starali cokolwiek mnie pomóc w organizacji wigilii. Że ten jedyny w roku wieczór spędzimy razem. Rozczarowaliśmy się ich zamkniętą na bliźnich postawą i przy najbliższej okazji wypowiedzieliśmy im lokum. Nasza postawa została określona przed laty jako bezduszna. Ostatecznie zaprosili nas do siebie bratowa i brat, za co byliśmy im bardzo wdzięczni, ale Ewa niestety, nie była w stanie jechać nawet tych parę kilometrów.
Mała sześcioletnia dziewczynka zwraca się do starszego pana per "proszę pana". Od czasu gdy sięga pamięcią zawsze lubiła tego pana. Nie spotykali się często, ale gdy go zobaczyła czuła do niego "miętę". Zawsze traktował ją poważnie, wrażliwy na każde jej słowo, które zapisywał w swojej pamięci. Okazywał jej zainteresowanie i lubił się z nią bawić zostawiając dorosłe towarzystwo na uboczu. Ale serce go bolało. Gdy kolejny już raz w czasie zabawy został nazwany panem powiedział do dziecka: Ja nie jestem dla ciebie panem. A kim ty jesteś ? spytała dziewczynka. Spytaj mamusi odpowiedział kończąc dyskusję. Od tego czasu już nigdy nie zwracała się do niego ani per ty, ani proszę pana.
Szary harcerski mundurek, czarne getry i glany na nogach. Niebieska chusta u szyi. Czarny beret na głowie z lilijką, a na piersi krzyż harcerski. Na nim słowa Bóg, Honor i Ojczyzna. Mamo czy ty też taki mundurek nosiłaś. Tak córuś. A jesteś dzisiaj wierna młodzieńczym harcerskim ideałom? Staram się, choć nie wszystko mi tak wychodzi. Najgorzej z tym Bogiem, ale wiesz, to taka osobista sprawa. Ale co cię naszło, by mnie o takie sprawy pytać? Bo wiesz dziadek ma w tym roku 50 lecie matury i szykuje materiały na konferencję naukową na temat: "Piękna durna młodość, a starcza rozumna niemoc czyli 50 lat później" i chce coś napisać na temat wierności harcerskim ideałom po 50 latach. Organizatorzy proszą o materiały sprzed lat, a dziadek uważa, że należy żyć dniem dzisiejszym. Przepisał z krzyża harcerskiego słowa Bóg Honor i Ojczyzna na swój dzwon Pojednanie i na zjazd chce pojechać z dzwonem. Co ty sądzisz o tym mamo? Na forum na którym pisuje, ktoś nazwał go zdewociałym palantem, jakiego kiedykolwiek zdołało mu się spotkać. I wiesz, dziadek się nie obraził. Powiedział, że takie słowa uczą go pokory. Lubi się wnukami chwalić i nigdy nie wiadomo co mu jeszcze do głowy strzeli.
Za kilka dni będziemy się dzielić z dziadkami opłatkiem, będą życzenia, siądziemy wspólnie przy wigilijnym stole. Czy siądziemy pojednani z sobą samym, z najbliższymi, z Bogiem? To tylko od nas zależy. Otwarci na siebie nawzajem będziemy otwarci na przyjście i przyjęcie Pana. Wtedy zrozumiemy, że najważniejsze nie są takie czy inne prezenty, taka czy inna potrawa, ale to, co w sercu nosimy i jak reagujemy na potrzeby bliźnich.
Tak też było z moją wnusią. Dla niej fotoschop to "małe piwo", dlatego postanowiłem wziąć u niej kilka dokształcających lekcji z tej dziedziny. Okazja sama się przytrafiła. Wnusia potrzebowała pieniędzy (kto dzisiaj ich nie potrzebuje?) i zwróciła się do mnie na początku wakacji z prośbą o pożyczkę, którą zobowiązała się odpracować. Ustaliliśmy cenę za godzinę pracy. Wydawało mi się, że godziwą. W wolnych wakacyjnych dniach wnusia starała się wywiązać ze zobowiązania. Kosiła trawniki, pomagała w porządkach i obznajamiała mnie z komputerem. Dwumiesięczne wakacje wydawały się wystarczająco długie w stosunku do kilkudziesięciu godzin pracy, na które opiewała umowa. Im bliżej było końca wakacji, tym bardziej wnuczka się ceniła, podnosząc jednostronnie cenę za każdą kolejną przepracowaną godzinę. Najdroższa była oczywiście ostatnia, której cena przekroczyła ponad dziesięciokrotną wartość umowną. Z jednej strony cieszyłem się, że pełnoletnia wnusia potrafi tak się cenić. W jej wieku, a nawet dużo wcześniej dziewczyny nie za bardzo potrafią się cenić. Z drugiej strony było mi trochę przykro, że nie potrafiła sprawy załatwić honorowo.
Gdy na postępowanie wnusi pożaliłem się jej mamie usłyszałem, że skoro interes ubiłem z wnuczką, to tylko z nią mogę go zakończyć. Kolejny raz przyłapałem się na tym, że potraktowałem ją jak dziecko, a nie jak poważną, dorosłą kobietę. Młodzi mają to do siebie, że wszystko chcieliby osiągnąć od razu. Starzy, mimo, że im nie dużo czasu zostało, są bardziej cierpliwi i nie zawsze doczekują za życia dojrzałych owoców. Liczyłem, że wnusia pokaże mi rzecz na którą pożyczyła pieniądze. Ale nie. Pewno nie chciała prowokować dyskusji.
Postanowiłem dać jej jeszcze jedną szansę na honorowe wyjście z impasu. Poprosiłem by mi zrobiła fotomontaż. Na zdjęcie pomnika Miłosierdzia Bożego należało nanieść dwa zdjęcia: klęczącej świętej siostry Faustyny i przyszłego świętego Jana Pawła II. Zdjęcia konturów obu postaci oraz zdjęcie pomnika przesłałem jej meilem. Obiecała, że fotomontaż zrobi następnego dnia. Dzień przedłużył się do tygodnia (mimo przypomnienia się), a tydzień do miesiąca i do dzisiaj nic nie dostałem. A szkoda. Sprawa między nami mogła być definitywnie załatwiona.
Babcia, która ostatnimi czasy coraz mniej mówi, nie złożyła w tym roku wnusi życzeń imieninowych. Uprzedzona dużo wcześniej, że wnusia w tym roku nie wyprawia imienin, pewno zapomniała o nich. Próbowałem w dniu imienin telefonicznie nawiązać z nią kontakt, ale kilka razy w słuchawce usłyszałem głos sekretarki: że cokolwiek powiem, to w przyszłości zostanie to wykorzystane przeciwko mnie. Zrezygnowałem. Napisane na kartce życzenia, taka laurka, leżała przy telefonie przez kilka dni na moim biurku. Gdy wczoraj zadzwoniłaś, plątał mi się język i nie umiałem sklecić kilku sensownych zdań. Może to i lepiej.
Życzliwi mówią mi: jak masz coś do kogoś, to powiedz mu to osobiście. Kiedy ja tak nie umiem. Wolę to napisać, a jak napisać to publicznie, na forum, na blogu. Może to się jeszcze komuś przydać.
Za oknem śnieg i mróz. Tamta zima była podobna. Na dwa dni przed wigilią przywiozłem do domu ze szpitala Ewę. Była prawie że sparaliżowana. W czasie operacji złośliwego raka pęcherza zrobiono jej fatalne znieczulenie do kręgosłupa. Nie mogąc się wkłuć między zwyrodniałe kręgi, upuszczono jej bardzo dużo płynu rdzeniowo-mózgowego. O dużo za dużo. Mogła tylko leżeć i to na jednym boku. Gdy wstawała do ubikacji przewracała się natychmiast. Małe dzieci, najmłodszy był w wieku Emilki, a mnie przyszło szykować wigilię!
Nie było nam w owym czasie łatwo finansowo. Cały dół domu wynajmowaliśmy. Bywało, że nawet równocześnie trzem rodzinom i to często z małymi dziećmi. W obecnym garażu był pokój i kuchnia. Tam, gdzie obecnie są pomieszczenia biurowe mieszkały młode małżeństwa. W starej pralni zrobiliśmy drugą kuchnię i łazienkę.
Na te pamiętne święta mieszkała u nas jedna rodzina z kilkumiesięcznym dzieckiem. Przyjęliśmy ich pod swój dach, gdy młoda małżonka była jeszcze w ciąży. Polecił ich nam wujek Janusz. Do czasu operacji, zwłaszcza Ewa zajmowała się ciężarną, a po urodzeniu maleństwa starała się tak jak umiała doradzić i pomóc młodemu małżeństwu. Bardzo liczyłem na to, że młodzi widząc stan Ewy nie skończą na tradycyjnym podzieleniu się opłatkiem, ale będą się starali cokolwiek mnie pomóc w organizacji wigilii. Że ten jedyny w roku wieczór spędzimy razem. Rozczarowaliśmy się ich zamkniętą na bliźnich postawą i przy najbliższej okazji wypowiedzieliśmy im lokum. Nasza postawa została określona przed laty jako bezduszna. Ostatecznie zaprosili nas do siebie bratowa i brat, za co byliśmy im bardzo wdzięczni, ale Ewa niestety, nie była w stanie jechać nawet tych parę kilometrów.
Mała sześcioletnia dziewczynka zwraca się do starszego pana per "proszę pana". Od czasu gdy sięga pamięcią zawsze lubiła tego pana. Nie spotykali się często, ale gdy go zobaczyła czuła do niego "miętę". Zawsze traktował ją poważnie, wrażliwy na każde jej słowo, które zapisywał w swojej pamięci. Okazywał jej zainteresowanie i lubił się z nią bawić zostawiając dorosłe towarzystwo na uboczu. Ale serce go bolało. Gdy kolejny już raz w czasie zabawy został nazwany panem powiedział do dziecka: Ja nie jestem dla ciebie panem. A kim ty jesteś ? spytała dziewczynka. Spytaj mamusi odpowiedział kończąc dyskusję. Od tego czasu już nigdy nie zwracała się do niego ani per ty, ani proszę pana.
Szary harcerski mundurek, czarne getry i glany na nogach. Niebieska chusta u szyi. Czarny beret na głowie z lilijką, a na piersi krzyż harcerski. Na nim słowa Bóg, Honor i Ojczyzna. Mamo czy ty też taki mundurek nosiłaś. Tak córuś. A jesteś dzisiaj wierna młodzieńczym harcerskim ideałom? Staram się, choć nie wszystko mi tak wychodzi. Najgorzej z tym Bogiem, ale wiesz, to taka osobista sprawa. Ale co cię naszło, by mnie o takie sprawy pytać? Bo wiesz dziadek ma w tym roku 50 lecie matury i szykuje materiały na konferencję naukową na temat: "Piękna durna młodość, a starcza rozumna niemoc czyli 50 lat później" i chce coś napisać na temat wierności harcerskim ideałom po 50 latach. Organizatorzy proszą o materiały sprzed lat, a dziadek uważa, że należy żyć dniem dzisiejszym. Przepisał z krzyża harcerskiego słowa Bóg Honor i Ojczyzna na swój dzwon Pojednanie i na zjazd chce pojechać z dzwonem. Co ty sądzisz o tym mamo? Na forum na którym pisuje, ktoś nazwał go zdewociałym palantem, jakiego kiedykolwiek zdołało mu się spotkać. I wiesz, dziadek się nie obraził. Powiedział, że takie słowa uczą go pokory. Lubi się wnukami chwalić i nigdy nie wiadomo co mu jeszcze do głowy strzeli.
Za kilka dni będziemy się dzielić z dziadkami opłatkiem, będą życzenia, siądziemy wspólnie przy wigilijnym stole. Czy siądziemy pojednani z sobą samym, z najbliższymi, z Bogiem? To tylko od nas zależy. Otwarci na siebie nawzajem będziemy otwarci na przyjście i przyjęcie Pana. Wtedy zrozumiemy, że najważniejsze nie są takie czy inne prezenty, taka czy inna potrawa, ale to, co w sercu nosimy i jak reagujemy na potrzeby bliźnich.
2 komentarze:
Jakieś złe wychowanie ma ta twoja wnusia,a i odpowiedż jej matki -jako matki też nie własciwa.Jak wnuczka chce by traktować ją jako dorosłą osobę to musi swoją postawą dać tego dowód,nie zmieniać warunków umowy wykorzystując dziadka.
Msze za śp.Gertrudę. 24.12.2009 gdz.8 kaplica Domu Kombatanta i Emeryta w Kaliszu od Eli. 09.03.2010 gdz 18.30 w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego Kalisz ul. Asnyka za śp. Gertrudę,Helenę,Ludwika od Eli. T O M E K .
Prześlij komentarz