czwartek, 23 lipca 2009

22 lipiec NASZE ŚWIĘTO

„Ciebie mój Boże pragnie moja dusza” ten psalm śpiewaliśmy wczoraj oboje. A okazja była do tego szczególna. 42 rocznica naszego ślubu. 22 lipiec hucznie i z pompą obchodzone przed laty święto państwowe było i miało być dla nas do końca naszych dni NASZYM ŚWIĘTEM. I takim pozostanie.
Jak to czynimy od lat, tak i w tym roku zamówiliśmy za siebie intencję Mszę św. Tego roku jubileusz przypadł we środę, wspomnienie św Marii Magdaleny. I na niej chciałbym się zatrzymać.

„Ciebie mój Boże pragnie moja dusza” słowa te wyrażają najgłębsze pragnienia każdego z nas. Tej tęsknoty ani nic, ani nikt nie jest wstanie zaspokoić, nawet współmałżonek. Pragniemy, a nie możemy się nasycić. To doświadczenie nie było obce Marii Magdalenie. Kiedy On umarł, dla niej jakby wszystko się skończyło, jakby w jednym momencie runęły jej marzenia, a serce wypełniła ogromna pustka i tęsknota. Podobnie będzie pewno z nami., trudno bowiem założyć, że Pan powoła w jednej chwili nas obojga. Maria Magdalena w dość nielogiczny sposób chciała zatrzymać swoje marzenia, zabierając martwe ciało Pana. To tak jakby chciała usilnie zatrzymać czas i za wszelką cenę pozostać w swoim miejscu rozpaczy. Doświadczyliśmy już tego oboje po śmierci syna. Gdy wrócił po dwóch latach do domu, zaświtała nam na tydzień nadzieja, a trzeba było oddać martwe ciało ziemi. Jak długo można płakać i rozczulać się nad sobą z powodu strat , może nawet największych?

Ta podstawa Marii Magdaleny podyktowana była ogromną miłością do Pana. A Pan wejrzał na jej ból, objawił jej prawdę o sobie i dał się jej rozpoznać. A ona uwierzyła temu przemieniającemu jej życie doświadczeniu i dała się Jemu poprowadzić i wyprowadzić z tego dołu zagłady. W tym tkwi wielkość Marii Magdaleny, że bardziej zaufała Jezusowi niż temu co na temat śmierci znała z autopsji. Pozwoliła się wyprowadzić z rozpaczy. Więcej, stała się apostołką Bożego zmartwychwstania, kapłanką dzieła ewangelizacji.

Czy ja miłuję Jezusa ponad wszystko i wszystkich nawet ponad żonę? Czy we mnie jest bezgraniczna zgoda na poprowadzenie przez Pana, nawet w najtrudniejszych doświadczeniach mego życia? Czy bazując na traumatycznych wydarzeniach przeżywanych z innymi na forum jestem w stanie przyjąć misję, którą obdarza mnie mój Bóg?

Drogi Jezu, dziękuję Ci za Twoją nieustanną troskę o moje życie, o życie Ewy. Dziękuję Ci za obecność w każdej sekundzie. Dziękuję Ci za wyprowadzanie mnie z moich dołów zagłady, za każde wezwanie do współpracy z Tobą, za wszystkie natchnienia. Mario Magdaleno, proszę Cię, wstawiaj się za Ewą i za mną u Pana i wypraszaj nam te łaski, którymi Pan chce nas obdarzyć , byśmy je umieli przyjąć i wykorzystać.

Amen.

Brak komentarzy: