sobota, 20 czerwca 2009

Spowiedż

Byłem dzisiaj u spowiedzi.

Czy mam się z czego spowiadać?

To pytanie dręczy mnie przed każdą spowiedzią. Tak na pozór wydaje się, że jestem „święty” człowiek. A tak wewnątrz? Boć przecież ostatecznie tylko to „od wewnątrz” się liczy. Trudno to swoje wnętrze ogarnąć, zwłaszcza gdy dotyczy dłuższego czasu.

Ciekawe jak często się spowiadali święci, ot choćby św. siostra Faustyna? Jest coś niecoś na ten temat w jej dzienniczku, ale chyba nie wszystko. Wracając do postawionego na wstępie pytania z czego po dwóch miesiącach ma się spowiadać facet, który uważa że jest w stanie łaski uświęcającej? Postawiłem kiedyś takie pytanie spowiednikowi. I wiecie co mi odpowiedział ? Odesłał mnie z „kwitkiem” stwierdziwszy: skoro bracie nie masz się z czego spowiadać, to się nie spowiadaj. Udzielę ci tylko błogosławieństwa, bo rozgrzeszenia - jeśli nie masz grzechów - nie mogę Ci udzielić . Wstając od kratek konfesjonału pomyślałem po co zawracałem mu głowę? Ale właściwie komu chciałem powiedzieć, że nie mam grzechów? Księdzu czy Bogu? Już choćby to, że ja grzeszny człowiek, nie widzę w sobie grzechu, stanowiło o mojej nie do końca czystej postawie. Czy tłumaczyć mnie mogło, że każdego dnia przyjmowałem do serca Boga w Komunii św.? No nie. Nawet kapłan, na początku każdej Eucharystii, spowiada się razem z ludem bożym w spowiedzi powszechnej z ostatnio popełnionych grzechów. A ja? Wystarczy wejść na forum Koniczynkę i poczytać co userzy mają mi do zarzucenia i już znajdzie się tego spora lista. Ale spowiedź to nie wymienienie grzechów, które u mnie widzą inni, stwierdził spowiadający mnie kapłan. Ty masz się bracie spowiadać z tego, co ty u siebie widzisz złego. W stosunku do zarzutów jakie do mnie mają inni zadał mi krótkie pytanie: Co ty o tym sądzisz? Nie mogłem Bogu kłamać i to jeszcze na spowiedzi. Powiedziałem Mu prawdę, że w sumieniu z wieloma zarzutami się nie zgadzam , z niektórymi się po części zgadzam, a za nieliczne szczerze żałuję i postaram się tak zmienić, by nie czynić krzywdy innym, by szanować ich odmienność i różnorodność, nie wycofując się z pryncypiów, nie narzucać na siłę niczego. Przyznał mi rację . Tak trzymać i pamiętaj, że najważniejsze jest sumienie. Jak ci nie wyrzuca grzechu, to nie zamartwiaj się tym co mówią inni. To też są ludzie i mogą się mylić.

A jak Boże zareagować, gdy sąsiad mówi mi w oczy: jesteś pan wariatem? Obrzucić go błotem? Wdawać się w polemikę? Czy może tylko się za niego modlić? W pierwszej chwili, a klęczałem wtedy przed Twoim pomnikiem Boże, wybrałem to ostatnie – pomodliłem się tylko za niego. A może trzeba było z nim porozmawiać? Jeśli się czujesz na siłach, usłyszałem głos zza kratek, to rozmawiaj . Rozmowy nigdy nie jest za wiele. Spytaj jak Jezus: Com takiego uczynił, że nazywasz mnie wariatem? Czy o to, że zwróciłem gimnazjalistkom uwagę, że nie wypada siadać na schodach pomnikowych tyłem do Chrystusa, Ty masz do mnie żal? Co cię tak sąsiedzie zabolało, jak chciałem plotkującym panienkom zrobić zdjęcie na schodach pomnikowych , że krzyczałeś na całe gardło tak żeby inni słyszeli, że mają mnie podać do sądu za robienie im zdjęcia bez ich zgody.

Może nie wiesz sąsiedzie, że dla mnie to święte miejsce, w którym każdego dnia upraszam kolejne łaski u Boga? Chyba będę musiał Ci to kiedyś ze spokojem powiedzieć. Idąc każdego dnia na spacer z pieskiem pewno ani razu nie westchnąłeś do Chrystusa Miłosiernego. Pewno wykonane w klinkierowej mozaice przy obu poręczach napisy Jezu Ufam Tobie i Totus Tuus nic Tobie sąsiedzie nie mówią. Nie mówiąc już o wyrytym przed czterema laty w kamieniu pomnikowym podziękowaniu za darowane kolejny raz życie Ireny – Ewy. Tobie sąsiedzie było pewno tylko raz dane życie. Masz już swoje lata i nie wiadomo ile jeszcze razy będzie Ci dane przejść się obok Bożego Miłosierdzia. Spójrz na wyryty w kamieniu napis” Daję Wam największy skarb na trzecie tysiąclecie - Boże Miłosierdzie- Jan Paweł II.

Boże Miłosierny przebacz mi moje grzechy i spójrz z miłosierdziem na mego sąsiada oraz dwie gimnazjalistki, które pokazując Ci cztery litery twierdziły, że się modlą.
Jako, że nic nie dzieje się bez przypadku, tak i moja dzisiejsza spowiedź nie była przypadkowa. Uświadomiłem to sobie dopiero po powrocie do domu. Zauważcie przedwczoraj kończy się oktawa Bożego Ciała, nie likwiduję dekoracji II ołtarza przykrytego białym obrusem, na schodach siadają gimnazjalistki w obronie „wolności” których występuje sąsiad. Wczoraj w uroczystość Serca Jezusowego papież Benedykt XVI ustanawia rok kapłaństwa skierowując do kapłanów list rozpoczynający się słowami „Kapłaństwo to miłość Serca Jezusowego” a w nim pisze o konieczności i wadze służby kapłana w konfesjonale w którym odbywa się „indywidualny dialog zbawienia” . Ks. Proboszcz w homilii podkreśla rolę świeckich w powszechnym kapłaństwie Kościoła. Jutro papież udaje się do do San Giovanni Rotondo do relikwi Ojca Pio człowieka modlitwy, cierpienia i znanego spowiednika.

Lekcja, której udziela nam Ojciec Pio jest bardzo czytelna choć wydaje się szorstka, tak jak pouczenie końcowe mego spowiednika: Nie oglądaj się na boki, na innych ludzi, utkwij swój wzrok w Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym. To dla chrześcijanina lekcja miłości. Krzyż nie zabija, trudności nie są złe, ani nie są przeklęte choroby którymi Bóg obdarza żonę i twoich znajomych. Twoje, nasze grzechy zostały przebaczone w Jezusie. Nie musimy zasługiwać na zbawienie, bo Bóg daje nam je za darmo. Tak pocieszony i umocniony z pokutą odmówienia koniecznie dzisiaj litanii do Najświętszej Marii Panny, bo to jej Niepokalanego Serca uroczystość obchodzimy dzisiaj wróciłem do domu by napisać ten post.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

....facet, na recepcie masz pisanie bloga??? Nic złego w pisaniu nie widze, tylko mogłbys tematyke troche zmienic, bo obrazasz ludzi wierzacych..