sobota, 12 września 2009

Mam glejaka cz.4 pierwsze 9 dni w domu

Komunikat specjalny dla Agi

W tych bardzo trudnych chwilach jesteśmy z Wami wszystkimi; z Tatą , z Mamą z Tobą i z całą najbliższą zatroskaną rodziną. Nasz "święty spokój" , zatroskanie i modlitwy Wam wszystkim poświęcamy, prosząc Boga byście byli gotowi na przyjęcie najlepszego dla Was wariantu przygotowanego przez Wszechmogącego. Swoją ludzką bezradność, ograniczoność i niemoc ofiarujcie Bogu, a da Wam siłę i moc na przyjęcie i przejście przez wszystko co Was jeszcze czeka.
Zostańcie z Bogiem.
Ewa i Jerzy



Po 9 dniach od operacji złośliwego glejaka mózgu, w 3 rocznicę zawierzenia świata Bożemu Miłosierdziu przez JPII w Łagiewnikach, wracam szczęśliwa do domu. Jest środa 17 sierpień 2005 roku.
Przywozi mnie najlepszy kierowca w rodzinie, organizator rajdów samochodowych Kuba. Gosia, jego żona, jedzie od razu z wypisem do szpitala onkologicznego załatwić dla mnie naświetlania. Wypis jest krótki i po łacinie: Glioma mixtum oligo-astrocytoma II stopień biol. złośliwości wg. WHO. Zabieg operacyjny 08.08.2005 craniotomia frontalis sin. Extirpatio tumoris paratotalis.

Do domu wracam z kierowcą rajdowym

Po powrocie płaczę ze szczęścia w ramionach Jurka. W szpitalu zarówno pacjenci jak i personel dziwili się mojej pogodzie ducha i humorowi z jakim przyjmowałam wszystko to, co na mnie spadało. Rozprężona usypiam na trzy godziny. W tym czasie Natalia, druga synowa, szykuje obiad dla całej rodziny, a Jurek jedzie do gminy skąd odbiera decyzję Wójta o warunkach zabudowy działki 11/20 (pasa drogowego) w zakresie realizacji pomnika Miłosierdzia Bożego wydaną dla naszej parafii. Decyzja nosząca datę 9 sierpnia 2005 (dzień po mojej operacji) jest zgodna z opracowanym przez Jurka i pana Dłużniewskiego wstępnym projektem.
Po obiedzie zjedzonym przez całą rodzinę na kilka minut wpada ks. Proboszcz. Całą swoją uwagę poświęca mojej osobie, a nie uzyskanemu bardzo ważnemu papierkowi, o który zabiegaliśmy we trójkę od kilku miesięcy. Proszę go by zapowiedział, że wróciłam do zdrowia, ale proszę, by mnie jeszcze w tym tygodniu nie odwiedzano. Dolega mi podpuchnięte oko.
Jurek układa treść podziękowania jakie ma się ukazać w lokalnej prasie i w Przewodniku Katolickim.

Tak wyglądała moja łysa pała po zdjęciu szwów

18 sierpień drugi dzień w domu. Przez cały dzień odbieram telefony , do niektórych osób dzwonię sama. Wszyscy dziwią się mojej kondycji. Na przyjmowanie gości w domu z wyjątkiem Ali nie mam jeszcze siły. Jurek zabrał się za studiowanie ściągniętego z internetu wniosku o dofinansowanie z budżetu inicjatywy społecznej, jaką jest budowa pomnika.

Na noc robiłam kompresy na spuchnięte oko

19 sierpień trzeci dzień w domu. Odpoczywam w ogrodzie oglądając zdjęcia i czytając kronikę pisaną przez Jurka. Kolejny obiad szykuje Natalia. Wieczorem odwiedzają mnie wnuki. Najstarszy Witek jest przerażony moją łysą pałą i szramą na głowie. Czuję się szczęśliwa , aczkolwiek zmęczona. Dobija mnie pęcherz jaki utworzył mi się nad lewym okiem. Nie pozwalam się Jurkowi zawieść do szpitala. Może do rana się rozejdzie myślę sobie, bojąc się kolejnego ściągania płynu i b. ciasnego bandażowania głowy.

Najmłodszy wnuk Jaś w czasie odwiedzin był jak zwykle radosny

20 sierpień czwarty dzień w domu. Sobota upływa na dywagacjach; jechać, czy nie jechać z „binolem” do szpitala? Dzisiaj obiad przygotował Jurek. W Radiu Maryja czytana jest książka „Świadkowie Bożego Miłosierdzia” dwóch wizjonerek Bożeny i Anny. I słowa: „Polacy muszą się zjednoczyć w wołaniu o cud. Konieczne jest wskrzeszenie SOLIDARNOŚCI”.

21 sierpień niedziela piąty dzień w domu. Nie mam siły by iść do kościoła. Przez cały czas pobytu w szpitalu mimo operacji nie opuściłam ani jednej Mszy św. ale dzisiaj musiałam się poddać. Uczestniczyłam za to czynnie przed TV we Mszy św. odprawionej w Koloni z udziałem papieża Benedykta XVI. Komunię św. przyjęłam z rąk ks. Andrzeja, który przyniósł mi dzisiaj Najświętszy Sakrament. Poczułam się znacznie lepiej. Do wieczora odwiedzają mnie goście. Wieczorem idę obejrzeć przywieziony, w czasie mojego pobytu w szpitalu, kamień na część ołtarzową pomnika. Sąsiadce z naprzeciwka łzy stanęły w oczach jak mnie zobaczyła. Z Tomkami we czwórkę odmawiamy na klęcząco przed makietą Koronkę do Bożego Miłosierdzia.

22 sierpień szósty dzień w domu Lekarka domowa po obejrzeniu guza z płynem daje mi przekaz do neurochirurga. Uważa, że niekiedy może się zbierać ropa w takich miejscach, a to wróży stan zapalny. Przestraszyłam się tego gadania, tym bardziej, że zetknęłam się będąc w szpitalu, z takimi powikłaniami. Ze szpitala wracam ze ściągniętym płynem i ściągniętą bandażami głową. Obolała kładę się do łóżka, a Jurka wysyłam na wieczorny różaniec z pismem do podpisania przez ks. Andrzeja skierowanym do Zakładu Kamieniarskiego w Gogolewie pod Stargardem Szczecińskim z poleceniem, by na bocznej ścianie, od strony naszego domu, wykuli dodatkowy napis:
„Dziękuję za darowane mi
jeszcze raz życie.
Irena Ewa Zygarłowska
08.08.2005”.

Po powrocie z kościoła z podpisanym pismem Jurek robi kolację dla Ali, Walczaków i dla Basi. Na moje obawy co ludzie powiedzą jak zobaczą taki osobisty napis na pomniku Basia odpowiada; „Jeśli serce tak mówi, to nie należy sobie zaprzątać głowy tym , co ludzie mogą powiedzieć”. To mnie uspakaja.

Turban uciskowy i podpuchnięte oko nie dawały mi spać w nocy

23 sierpień siódmy dzień w domu. Kolejna tabletka Ketonalu forte nie działa. Jest 3:00 w nocy. Jurek odmawia głośno koronkę a ja cichym szeptem próbuję mu w bólu wtórować. Rano założony przez lekarzy turban uciskowy spada. Zawiązałam go sobie sama. Ale chyba coś za mocno bo po rozwiązaniu w miejscu „binola” pojawił się krwisty bąbel średnicy 2 cm , taki jak po oparzeniu. To kolejny powód moich zmartwień. Czyżby ropa?
Jurek wpadł na pomysł by w najbliższy czwartek (za dwa dni) zwołać mieszkańców na wspólną modlitwę pod makietę pomnika. To setna rocznica urodzin św. Faustyny. Pisze odezwę do mieszkańców i około 100 szt ulotek i roznosi po domach. Ks. Andrzej, który na czwartek ma już inne plany, a chciałby uczestniczyć w modlitwach, ma pretensje do Jurka, dlaczego tak późno mu o tym powiedział.

Odwiedziny koleżanek Basi i Ali

24 sierpień ósmy dzień w domu. Z krwawym bąblem na głowie Jurek zawozi mnie do szpitala. Dr Moskal bierze mnie na konsultacje do prof. dr hab. Stanisława Nowaka. To wynik zbyt silnego ucisku opaski uciskowej stwierdza profesor. Mam nosić tyko chustkę lub perukę. To ostatnie odpada będę chodzić na jeżyka, ale nic sztucznego nie włożę na czerep.

Konsultacja "binola" z neurochirurgiem dr Jakubem Moskalem

25 sierpień dziewiąty dzień w domu. Jurek odbiera z przychodni skierowanie na zabiegi rehabilitacyjne usprawnienia mojego prawego ramienia, które mi po operacji coś niedomaga.
W dokumentacji projektowej pomnika ciągle brak podstawowego dokumentu zgody właściciela terenu na postawienie pomnika na jego gruncie. Grunt jest publiczny i zgodę musi wydać Wójt Gminy. Zdesperowany dzisiejszą rocznicą stulecia urodzin św. Faustyny i zapowiedzianą modlitwą mieszkańców pod makietą Jurek uzyskuje po trzech miesiącach od wystąpienia długo oczekiwaną zgodę. Jest lapidarna :
Wyrażam zgodę na budowę pomnika Miłosierdzia Bożego na terenie działki 11/20 stanowiącej drogę należącą do Gminy zgodnie z rysunkiem na odwrocie. Pieczęć nagłówkowa Urzędu Gminy data 25.08.2005 i podłużna pieczęć Wójta Gminy dr. inż. Kazimierza Marchlewskiego oraz jego podpis nieczytelny.

25 sierpień 2005 pierwsza wspólna modlitwa pod makietą pomnika

Na placu przed makietą po raz pierwszy wspólnie z innymi dziękuję za darowane mi kolejny raz życie. Jest nas około 30 osób. Jako jedyna kobieta mimo upału jestem w niebieskiej chustce na głowie. Pierwsza wspólna modlitwa i pierwsza przeszkoda w modlitwie. Niekończący się sznur samochodów w tym połowa TIR-ów przetaczający się przez skrzyżowanie z makietą pomnika. Głos silników zagłuszał słowa koronki a zapach spalin samochodowych drażnił nasze gardła. Takiego tumultu nie było żadnego dnia przez następne cztery lata. Trwał krótko od 15:01 do ostatnich słów koronki.


ponad dwadzieścia osób modliło się w 100 lecie urodzin św. Faustyny

Wieczorem dzwoni pan Stanisław Zasada z KAI informuje mnie, że ukazał się najnowszy numer Przewodnika Katolickiego, a w nim moje podziękowanie i w związku z tym prosi mnie o wywiad na temat darowanego życia. Przytaczam je w całości:

MIŁOSIERDZIU BOŻEMU
Kochanemu Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II
dziękuję za darowane mi kolejny raz życie
Irena Ewa Zygarłowska


Serdeczne podziękowania za modlitwy:
Jego Eminencji ks. biskupowi Zdzisławowi Fortuniakowi
ks.prob.Andrzejowi Strugarkowii i wszystkim wiernym z parafii
św. Józefa w Baranowie, znajomym, przyjaciołom i rodzinie,
dzieciom, wnukom a szczególnie mężowi.

Panu Profesorowi Stanisławowi Nowakowi Ordynatorowi
Oddziału Neurochirurgii i jego zespołowi
za szczęśliwie przeprowadzoną operację guza mózgu.
Pani dr.Aleksandrze Łęskiej za skierowanie do szpitala,
personelowi oddziału neurologii szpitala przy ul.Lutyckiej

za rozpoznanie choroby, leczenie i przygotowanie do operacji.
Panu dr Jakubowi Moskalowi lekarzowi prowadzącemu
za właściwą diagnozę w czasie dyżuru w szpitalu przy ul. Lutyckiej,
oraz dalszą opiekę w szpitalu przy ul. Przybyszewskiego.
Siostrze oddziałowej Danucie Graczyk oraz całemu personelowi
Oddziału Neurochirurgii szpitala przy ul.Przybyszewskiego

składa tą drogą serdeczne
Bóg zapłać

wdzięczna pacjentka
Irena Ewa Zygarłowska z Baranowa
28.07 - 17.08.2005

Brak komentarzy: