czwartek, 27 sierpnia 2009

M.B.Częstochowskiej

26 sierpień Matki Boskiej Jasnogórskiej

Dzień rozpocząłem od porannej modlitwy za znajomych z forum i ich chorych i zmarłych.. Potem tradycyjne już wejście w internet na „nadzieję na lepsze jutro”, a tam krótki komunikat: Remont - Forum ZLIKWIDOWANE!!!! Nie wierzę własnym oczom. Już kiedyś był remont forum, ale wtedy nie było mowy o likwidacji? Co się stało? Pewno to ja jestem tego przyczyną - przychodzi refleksja. Co się takiego wydarzyło przez ten tydzień, że dyrekcja zlikwidowała „nadzieję na lepsze jutro”? Zdecydowanie już lepszy był poprzedni komunikat, jaki od tygodnia ukazywał się na moim ekranie: „Sorry ... dostałam na Ciebie zbyt dużo skarg ... to już definitywne pożegnanie z Tobą”. Ja zostałem sam z Chrystusem Miłosiernym i wyrytym w kamieniu pomnikowym napisem: „Daję wam największy skarb na trzecie tysiąclecie Boże Miłosierdzie” , ale pozostali forumowicze ? Gdzie Oni znajdą nadzieję na lepsze jutro? Czyżby umarła? Chrystus też umarł, ale po trzech dniach zmartwychwstał – przychodzi refleksja. Jeśli to Boża sprawa, to i ona się odrodzi, w takiej czy innej formie – myślę sobie i biorę się za szykowanie śniadania dla Ewy.

Musle z mlekiem proszę, może być letnie słyszę głos z łazienki. Obolała ze złamanymi żebrami bierze prysznic przed dzisiejszą wizytą u neurologa. Ubrała się sama, tylko sandały muszę jej zapiąć na rzepy. Każdy ruch powoduje ból. Cierpi tak jak ja, od tygodnia, od moich urodzin, kiedy to przewróciła się na cmentarzu, pomagając mi uporządkować grób Lukasza. Jedź wolniej, uważaj hopka, delikatniej na zakrętach - słyszę co rusz obolały głos pasażerki. Jakże trudno mi wysiadać z samochodu na prawą stronę. Trudno, ja musiałem się nauczyć siadać po lewej przy kierownicy, to Ty musisz się nauczyć wsiadania i wysiadania jako pasażer.

Do wizyty zostało 20 minut. Idziemy do kaplicy budującego się kościoła pw św. Karola Boromeusza – to wotum wdzięczności poznaniaków za pontyfikat JPII . Tu Michał w maju przyjął swoją I komunię św. I my przystępujemy do stołu pańskiego. Krótkie dziękczynienie za brak „cech wskazujących na wznowę procesu rozrostowego” i z pośpiechem o 8:45 siadamy pod gabinetem.

Proszę się położyć na kozetce. Ewa powoli siada i wyciąga swoje obolałe ciało. Jeszcze dobrze się nie zszedł z ciała ogromy siniak - tatuaż jaki pozostał po przewróceniu się na otwarte drzwi komody przy omdleniu sprzed miesiąca, a tu nowe cierpienie - złamane żebra. Zamknąć proszę oczy , prawy palec do nosa, lewy, Prawą ręką chwycić lewe ucho, potem lewą chwycić prawe. Oczy w górę . Podgiąć nogi w kolanach. Młotek bije w to zasiniaczone obolałe kolano. Piętą przejechać po goleni. Rutynowe badanie pani dr neurolog Katarzyny Ulatowskiej-Błaszyk Zdjęcie MR na podświetlaczu. Tu w tylnej części jest móżdżek. A tu widać 9 mm kolorowe ognisko niedokrwienne. Dostajemy receptę na Polokard i umawiamy się na kolejną wizytę za trzy miesiące. To tej Pani, pod opieką której Ewa przebywa od czterech lat możemy podziękować, że nie zlekceważyła wznowy glejaka i skierowała ją we właściwe ręce neurochirurga.

Drugie śniadanie jemy u syna. Pokazuje nam zdjęcia z wakacji. Z podziwem przyglądamy się kolarskim górskim wyczynom naszego najstarszego wnuka Witka oraz linowej ścieżce zdrowia całej trójki na zboczach Szyndzielni

Na 12:00 podwożę Ewę do dentysty. Nauczona doświadczeniem ostatniego lutowego rwania, tuż po chemii w czasie gdy krzepliwość krwi spadła do 42 teraz dba o swoją częściowo już pustą szczękę.

Na wieczornej Mszy św. w uroczystość M.B.Częstochowskiej niedużo więcej ludzi niż w codziennym dniu. Msza św. bardzo uroczysta, z homilią. Modlitwą obejmuję pozbawionych nadziei na lepsze jutro i ich zmarłych.

Siedzimy z Ewą przy wieczornej kawie na owitym winoroślą balkonie u siostry i szwagra . Zaległe imieniny Bolka i bieżące Marysi – mojej chrześniaczki. Doskonała okazja by pogwarzyć z rodziną. Obok w salonie solenizantka gości swoich przyjaciół z neokatechumenatu. Rozmawiamy o mającym się odbyć za kilka dni siódmym marszu dla życia.

To będzie niedziela 6 wrzesień. Marsz ma wyjść spod kościoła Najświętszego Serca Jezusowego i św. Floriana na Jeżycach po Mszy św. o godzinie 10:15, a więc około 11:00, przejść od Rynku Jeżyckiego ul.Dąbrowskiego do pętli tramwajowej na Jeżycach i zakończyć się przy cmentarzu i kościele Chrystusa Dobrego Pasterza przy ul. Nowina.

Przemarsz uczestników odbywa się w całkowitej ciszy, bez transparentów

Myślę, że organizatorzy nie będą mi mieli za złe, jeśli w przemarszu weźmie udział mój przed miesiącem poświęcony dzwon POJEDNANIE.

Do domu wracamy o 22:00. Na poręczy, przy której każdego dnia modlę się, siedzi młody chłopak, a przed nim na schodach pomnika dwie dziewczyny. Przy krawężniku na jezdni na wprost pomnika zaparkowany skuter. Cała trójka urządziła tu sobie schadzkę. Wprowadzam samochód do garażu. Pewno to te same dwie dziewczyny z sąsiedztwa: Karolina i Aza, które swego czasu tłumaczyły mi, jak to one się modlą, siedząc tyłem do Chrystusa Miłosiernego. Zwróciłem im wtedy uwagę, a chcąc zrobić im zdjęcie zostałem wyzwany od wariata.

Nie mogę tego tak zostawić myślę sobie. Z ogrodu biorę trzy krzesła, z tych które to wystawiam każdego drugiego i szesnastego dnia m-ca ich babciom w czasie wspólnych modlitw pod pomnikiem. Zanoszę je na plac który chciałbym, by nazywał się Placem Pojednań przed Bożym Miłosierdziem. Grzecznie proszę chłopaka, na którego wołają nie wiadomo czemu Gele oraz Azę i Karolinę by przesiedli się na wygodne ogrodowe krzesła. Nie mają nic przeciwko temu i siadają bezpośrednio za moimi plecami.

Ja klękam przy poręczy mając z lewej JEZU a z prawej UFAM TOBIE i rozpoczynam półgłosem swoje wieczorne modlitwy. Oni siedząc za moimi plecami też półgłosem rozmawiają , co rusz podśmiechując się. Jest już po 22:00 i wszyscy i Oni i ja zachowujemy się tak, jak na tę porę dnia przystało. Mimo, że siedzą tuż za moimi plecami, ich głosy nie zakłócają mojej modlitwy. Przypominają mi się słowa usłyszane dzisiaj o 15:00 w Radio Maryja czytane z dzienniczka św. siostry Faustyny: „Grzesznicy pamiętajcie, że macie świadka czynów swoich”. Usłyszane w radio słowa, zapisałem na karteczce nie myśląc, że tak szybko staną się potrzebne. Nie modlę się za tych młodych ludzi. Nie zasłużyli sobie dzisiaj na moją modlitwę. Gdybym ich wymieniał w koronce po imieniu mówiąc: „miej miłosierdzie dla Karoliny, dla Azy , dla Gela i dla całego świata” pewno by któreś z nich słysząc swoje imię oburzyło się i zrobiłaby się z tego awantura, a ja chciałem w spokoju dokończyć wieczorne pacierze.

Bardziej od słów i śmiechów przeszkadzał mi poruszający się czarny cień na schodach, który to reflektor uliczny oświetlający pomnik kładł na schody w momencie gdy Gela wstawał z zielonego krzesła ogrodowego, by przynieść Paniom papierosy. To czarne ruszające się na schodach przypominało tego, który pewno nie może ścierpieć postaci Chystusa stojącej na moim domu, gdy klękam w tym samym miejscu za dnia do modlitwy. Tym razem wybrał sobie ciemną noc, w Jej święto myślę kończąc modlitwą: „Pod Twoją obronę”. Nim po prawie pół godzinie podniosłem się z klęczek, zaśpiewałem jeszcze półgłosem: „Wszystkie nasze dzienne sprawy, przyjm litośnie Boże prawy ...” Im ciszej się robiło za moimi plecami, tym mój głos był cichszy. Myślałem, że będę musiał przerwać śpiewanie. Ale nie, głosy się odezwały i mogłem dokończyć trzecią zwrotkę.

Jak skończycie, to proszę wnieście krzesła na moją posesję, zostawię bramę otwartą. Życzę dobrej nocy. Cała trójka odpowiedziała dobranoc.

Gdy po 23:00 przez otwarte na oścież drzwi balkonowe doszedł do moich uszu odgłos uruchamianego skutera podszedłem do kuchennego okna, by spojrzeć na pomnik. Na placu Pojednań nie było żywej duszy. Pozostało mi tylko zamknąć bramę wjazdową. Krzesła stały na trawniku pod jałowcem. Dziękuję.

Brak komentarzy: